niedziela, 23 kwietnia 2023

Miasto kobiet.

120. Wiosenny ulewny deszcz. 


Nie wiem, jak to się stało, to znaczy nie potrafię tego dokładnie określić. Wiem tylko tyle, że w pewnym momencie postanowiła zmienić pozycję, a ja chcąc nie chcąc wykorzystałem sytuację, by zakończyć to, co i tak było nieuniknione. W każdym bądź razie moja pani klęczała, a raczej siedziała po turecku na podłodze tuż obok łóżka. To była tylko krótka chwila, ale w zupełności wystarczyła na to, bym zrobił to, co miałem zrobić.

Wcześniej napisałem, że siedziała, bo trudno było to nazwać klęczeniem. Jej pośladki opierały się bowiem na piętach. Zdążyła tylko unieść do góry ramiona, rozłożyć szeroko swoje dłonie i tuż nad głową zrobić z nich parasol. Oczywiście pochyliła twarz do dołu i przymknęła powieki. Wszystko to po to, aby obronić się przed atakiem rozwścieczonej spermy, która trysnęła z mojego kutasa. Jednak i tak nic to nie dało.

Nasienie spadało na nią jak wiosenny ulewny deszcz, szybko zajmując każdy centymetr jej ciała, a w pierwszej kolejności wystawione ręce. Stałem przed nią, trzymając w dwóch rękach swoją potężną rakietę. To było niesamowite, rozmiary mojego penisa były tak duże, że w jednej dłoni w żaden sposób by się nie zmieściły.

Jedną ręką ściskałem tuż za głowicą, a drugą przy samym korzeniu. Fiut wyglądał jak wąż strażacki i wyrzucał z siebie niesamowite ilości gorącego aromatycznego budyniu, wprost na jej głowę. 

-Hyk, eee, och nie… kurwa… utopisz mnie… - wyrzucała z siebie bulgoczące nieartykułowane dźwięki. Trudno było z nich cokolwiek zrozumieć. 

Chlap, chlap, chlap… strzelałem jak z armaty. Nie przestawałem. 

-Pierdol się głupia babo. Chciałaś, to masz. 

Chlap, chlap, chlap…

-Masz, jeszcze trochę. Chcesz, no to jeszcze trochę, hehehe… 

Chlap, chlap, chlap… 

-Hyk, hyk… - dławiła się… 

Nasienie dostało się do jej ust. Sytuacja była nader podniecająca. Moja pani zaczynała robić się biała. Nasienie spływało z niej obfitymi gęstymi strugami. Była jak lukrowany pączek. Teraz strzelałem między nadgarstkami wprost na jej czoło. Sperma uderzała pod ciśnieniem. Duże krople i strzępki białego czegoś rozbijały się i szybowały wszędzie w powietrzu. Spadały na wielkie cyce i ciemne brodawki, a także na brzuch. 

Teraz nie wyglądała jak doświadczona kochanka, raczej jak wystraszona, kompletnie zaskoczona młoda dziewczyna, która w najśmielszych snach nie spodziewała się takiego obrotu spraw. No ale chyba o to chodziło. Zaczęła się śmiać. Widać było, że, pomimo tego zaskoczenia i pierwszego szoku ją to bawi. Nie powiem, ja też byłem zaskoczony, bo nigdy w życiu nie przypuszczałbym, że z mojego chuja może popłynąć aż taka ilość nasienia. Trząsłem się na całym ciele i także się śmiejąc, razem z nasieniem wyrzucałem z siebie cały zapas energii. Patrzenie na ten obrazek, na te jej ochlapane cyce jeszcze bardziej mnie podniecało i sprawiało, że tryskałem jeszcze mocniej.

W pewnym momencie całkowicie przestała się bronić. Opuściła dłonie i uniosła twarz. Otworzyła nawet szeroko usta i oczy. Odważnie wpatrywała się w to co przed nią było godząc się z zaistniałą rzeczywistością. Stałem przed nią i tak jak wcześniej trzymałem się za kutasa. Bez przerwy obdarowywałem ją obfitymi ilościami gęstego lepkiego dobrodziejstwa, które z siebie raz po raz wyrzucałem. Widok był przecudny, zapierający dech w piersiach wręcz obezwładniający. 

Zaskoczenie na jej twarzy przeszło w kompletną akceptację i aprobatę dla tego co robiłem. Kolejne porcje nasienia grubą warstwą pokrywały jej policzki, czoło, brodę, a także powieki i usta. Trudno było w niej rozpoznać tę ciemnoskórą laskę, którą była jeszcze przed chwilą. W powietrzu unosił się intensywny aromat seksu i spełnienia. Kobieta oddychała ciężko przez szeroko otwarte usta. Przez nozdrza nie była w stanie, bo były w tej chwili zalepione tym, co ze mnie wypłynęło.

Sperma w dużych ilościach spływała z jej twarzy na wielkie cycki. Tak przyozdobione wydawały się jeszcze bardziej podniecające i piękne. Nie mogłem oderwać od nich wzroku. Cała ta sytuacja wywoływała we mnie furię i szał seksu. Patrzenie na tę oblepioną nasieniem laskę sprawiało, że cały świat przestał istnieć, a ja zaczynałem myśleć tylko i wyłącznie kutasem. Nie była już tylko jakąś tam dziewczyną, była obiektem moich pragnień i pożądania. Chciałem jej każdą komórką mojego ciała. Chciałem coraz więcej. Chciałem jej teraz i tutaj. Natychmiast. 

-Ech, ech, ech…, aleś mnie, kurwa, załatwił, - westchnęła ciężko, lekko przekrzywiając usta w grymasie, że tak naprawdę bardzo się jej to podobało. 

Sperma była też w jej ciemnych długich włosach, spływała po ramionach niczym woda z natrysku. Wiedziałem, że tak to się nie skończy. Czułem, że otworzyły się we mnie jakieś zawory, że coś puściło, a ja teraz już nie mam całkowitej kontroli nad sobą nad swoją seksualnością. Tak jakbym znajdował się pod przemożnym działaniem jakiejś zewnętrznej siły. 

Chyba byłem w zbyt wielkim szoku. Być może wpadłem w jakiś amok. Moje zmysły działały inaczej niż do tej pory. Nie wiem. Wszystko oceniałem przez pryzmat seksu i to, co teraz ujrzałem przed sobą, całkowicie zbiło mnie z tropu. Alicja zbierała się po tym totalnym wytrysku, a ja stałem przed nią ze sterczącym jeszcze kutasem. Jeszcze ociekało z niego nasienie, wszędzie były ślady naszej działalności. Nagle uświadomiłem sobie, że one wciąż tu są. To znaczy te dwie młode laski, dziewczyny, które, powiedzmy, miały mnie testować. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...