czwartek, 28 grudnia 2017

Wampir.

6.  Nie rób mi krzywdy.


-Zaczekaj, nie uciekaj! Chcę ci tylko coś powiedzieć! - zawołałem w nadziei, że się zatrzyma.
Jednak ona jeszcze szybciej uciekała. Przyspieszyłem i ja. Dogonienie jej nie stanowiło dla mnie żadnego problemu.
Dopadłem ją zaledwie po kilkudziesięciu metrach. Chwyciłem za ramię i przytrzymałem. Zaczęła się szarpać jak opętana.
-Zostaw mnie! Ja nie chcę! Proszę, nie rób mi krzywdy, - mówiła drżącym głosem.
Obróciłem ją twarzą do siebie, chwyciłem w okolicy i obojczyków. Była taka krucha. Pod palcami czułem każdą jej kostkę i mięsień. Miałem wrażenie, że gdybym użył nieco większej siły, połamał bym ją.
-Nie ma mowy, nie zostawię cię, ale nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. Pomyśl, ty sama jeszcze nie wiesz czego chcesz. Porozmawiajmy, - powiedziałem.
Drżała, jakby miała gorączkę. Starała się uwolnić z mojego uchwytu. Była jednak zbyt słaba.
-Nie, nie… o nie! Ty, napewno, jesteś zboczeńcem. Wiem, że chcesz mnie zgwałcić, - mówiła, a z jej oczu płynęły łzy.
W tym momencie zdenerwowała mnie. W ciągu jednej chwili wezbrała we mnie furia. Ledwie nad sobą zapanowałem. Potrząsnąłem jej drobnym ciałem.
-Jesteś naiwna. Czy myślisz, że jeśli chciałbym cię zgwałcić, to coś by mi w tym przeszkodziło?! Popatrz na mnie. Co widzisz? - odezwałem się spokojnym, ale stanowczym głosem.
Działałem instynktownie. Sam nie miałem pojęcia, co mogłem zrobić i do czego byłem zdolny. Słowa, które wypowiedziałem, były tylko wybiegiem, mającym na celu danie mi trochę czasu.
Nie do końca wiedziałem, do czego ten czas byłby mi potrzebny. Jednak przekonany byłem, że muszę tak zrobić.
Dyszała. Nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Zapewne miała zamiar spróbować jeszcze ucieczki.
Była bardzo młoda. Miała około szesnastu lat, jasne, krótko obcięte włosy i zielone oczy. Najprawdopodobniej wracała z dyskoteki. Jej ciało było bardzo drobne, delikatne i kruche.
Nie chciała na mnie patrzeć. Stała przede mną ze spuszczonym wzrokiem oglądając chodnik.
-Spójrz na mnie, - powtórzyłem.
W końcu niepewnie, jakby z trwogą uniosła twarz.
Chwyciłem ją za podbródek i przytrzymałem.
-Patrz na mnie, - powiedziałem jeszcze raz.
Przejechała wzrokiem po moim nagim ciele.
-Co widzisz? - spytałem.
Odkręciła głowę.
-Nie odwracaj się! - odezwałem się jeszcze bardziej stanowczo.
-Ale ja się boję, - powiedziała, ledwie słyszalnym głosem.
-Nie odwracaj się. Patrz. Za chwilę przestaniesz się bać.
Posłuchała. Pod swoimi dłońmi czułem, jak z każdą sekundą, maleje jej opór. W końcu nie musiałem już jej trzymać. Stała i patrzyła.
-Widzę gołego faceta ze sterczącym penisem, - odezwała się spokojnie.
-Co jeszcze widzisz? - spytałem.
Patrzyła uważnie, tak jakby chciała doszukać się szczegółów.
-Widzę kochanka, - powiedziała.
Uśmiechnąłem się do niej.
-Tak trzymać, - pochwaliłem. - Dobra dziewczynka. A teraz chodźmy gdzieś bo jeszcze ktoś nadejdzie.
Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w kierunku ciemnej bramy.
Biegliśmy. Ledwie za mną nadążała.
Kiedy znaleźliśmy się w ciasnym zaułku, między kamienicami, chwyciłem ją w pół i skoczyłem.
Poszybowaliśmy do góry, jak wystrzeleni z procy. W pierwszym momencie, nawet, nie miałem pojęcia gdzie wylądujemy.
Kiedy nasze stopy dotknęły twardego podłoża zrozumiałem, że stoimy na dachu niskiej przybudówki.
Byłem jak duch: szybki, zwinny i nieuchwytny. Zachowywałem się jak lampart, wciągający swoją ofiarę w najbardziej dogodne miejsce do skonsumowania.
Nie używałem siły, ponieważ nie musiałem. Moją siłą było to, kim byłem, jak wyglądałem i co sobą reprezentowałem. A ona mimo, że jeszcze żywa, zachowywała się jak martwa.
Wykonałem jeszcze jeden skok i znaleźliśmy się w otwartym oknie jakiegoś pustostanu, znajdującego się na poddaszu. Miejsce, może, nie było zbyt przyjemne, lecz idealne do tego, co chciałem zrobić. Znajdowała się tutaj stara, skórzana sofa oraz kawałek czystej podłogi.
-Rozbieraj się, - warknąłem w jej kierunku.
Spojrzała na mnie ufnym, dziewczęcym wzrokiem i powiedziała:
-Jak sobie życzysz.
Po chwili spokojnie, bez pośpiechu zaczęła ściągać z siebie ubranie. Najpierw cienką kurteczkę, później bluzkę, krótką spódniczkę, staniczek i majteczki.
Nie musiałem jej do niczego przymuszać. Nie było takiej konieczności. Doskonale wiedziała co się za chwilę stanie i sama, aktywnie w tym uczestniczyła.
Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo jestem podniecony. Mój kutas był gruby i twardy, niczym trzonek od szpadla. Całe moje ciało było jedną, wielką strefa erogenną.
Nie odczuwałem głodu i pragnienia. Moją jedyną potrzebą, była chęć zaspokojenia seksualnego.
Z nią zamierzałem to zrobić. Ta młoda dziewczyna była moją pierwszą ofiarą. Nie obchodziło mnie co się z nią później stanie. Nie zastanawiałem się nad tym.
Kiedy już była całkowicie naga powiedziałem twardo:
-Klękaj!
Bez słowa wykonała polecenie.
-Otwórz usta, - powiedziałem.
Zrobiła to. Wpakowałem mojego chuja w jej słodką, wilgotną buzię. Chwyciła samą żołądź, uniosła wzrok i spojrzała na mnie.
-Ciągnij!
Zaczęła ssać jak niemowlę: pieczołowicie, wytrwale i dokładnie. Wiedziałem, że nie muszę się już nigdzie spieszyć. Miałem to, co chciałem. Mogłem bez przeszkód delektować się jej ciałem, jak doskonałym winem. Mruczałem i sapałem z zadowolenia, jak stary cap.
-O tak. Tak mała. Tak jest dobrze, - wydobywało się z mojego gardła.
Spokojnie, bez pośpiechu ciągnęła moją fujarę, stopniowo przyprawiając mnie o, coraz większy, zawrót głowy.
Po chwili delikatnie chwyciłem ją na potylicę i zacząłem przyciągać w kierunku swojego podbrzusza. Była dla mnie jak letnia, upojna słodyczą, truskawka.





lily loved bouncing tits pov missionary sex

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...