niedziela, 31 grudnia 2017

Wampir.


9. Musisz odpocząć.

Ocknąłem się z nowym zapasem energii. Mój kutas zrobił się dwa razy grubszy i dużo dłuższy, niż wcześniej. Opleciony gęstą siecią fioletowych żył, rytmicznie unosił się i opadał, domagając kolejnych porcji przyjemności. Moją świadomość i ciało przepełniało wszechogarniające pragnienie seksu.
Leżała na podłodze, nieprzytomna. Wystraszyłem się. W pierwszej chwili byłem przekonany, że ją zabiłem. Myślałem, że wysłałem z niej cały zapas życia. Chciałem już nawet uciekać.
Nagle poruszyła się. Uniosła dłonie i chwyciła się za głowę.
Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że nic się jej nie stało.
-Gdzie ja jestem? - zapytała cicho.
Milczałem. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
-Sam chciałbym to wiedzieć, - odezwałem się w końcu.
Próbowała się podnieść, lecz nie mogła. Była zbyt słaba.
-Moja głowa… Co się ze mną dzieje? - powiedziała cicho.
Wciąż leżałem na sofie. Odwróciłem się w jej kierunku i podparłem na łokciu.
Wyglądała ślicznie. Jej ciało było takie delikatne, drobne, tak bardzo kruche, że miałem wrażenie, iż za chwilę połamie się pod własnym ciężarem. Chciałem jej. Pragnąłem jeszcze bardziej, niż przedtem. Pragnąłem wziąć ją w swoje ramiona i kochać się dalej bez wytchnienia. Wiedziałem jednak, że ona nie będzie w stanie tego wytrzymać. Musiałem dać jej czas na dojście do siebie.
-Nie ruszaj się, - odezwałem się, - leż spokojnie. To nieprzyjemne wrażenie za chwilę minie.
Mimo wszystko, usilnie próbowała się podnieść. Jednak wszystkie jej wysiłki spełzły na niczym. Wyglądała, jak ktoś doszczętnie wycieńczony. Jej skóra stała się blada i pozbawiona połysku.
-Co ty mi zrobiłeś? Dlaczego jestem taka słaba? Kim jesteś? - zadała kilka pytań, na które nie miałem ochoty odpowiadać.
Podniosłem się, delikatnie wziąłem ją na ręce i położyłem na tym starym posłaniu, na którym sam leżałem. Kiedy ją trzymałem, mimo pozornego braku sił, chwyciła mnie za szyję tak mocno, że miałem wrażenie, iż za chwilę mnie udusi. Patrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby bała się, że choć na chwilę ją opuszczę.
Drugi raz tej nocy poczułem strach. Teraz bałem się tego, kim byłem. Bałem się tego, co mogę zrobić z innymi ludźmi. Bałem się tego, że w końcu przyniosę komuś śmierć.
-Pragnę cię. Tak bardzo cię pragnę, - wyszeptała, kiedy ją układałem.
-Leż spokojnie. Musisz odpocząć, - powiedziałem, patrząc jej w oczy.
Nagle szarpnęła się gwałtownie i rzuciła z całych sił w moją stronę. Oplotła mój tors nogami i rękoma. Była jak malutka małpka, trzymająca się sierści swojej matki. To było rozbrajając i słodkie, ale wiedziałem że nie mogę się z nią jeszcze raz kochać.
-Chcę cię, - westchnęła.
Delikatnie próbowałem się jej pozbyć. Chciałem oderwać ją od swojego ciała i z powrotem położyć na wersalce. Jednak trzymała się mocno, jak kleszcz. Bałem się, że pozbywając się, mogę zrobić jej krzywdę.
-Posłuchaj mnie, nie możemy. Nie możemy tego zrobić, - powiedziałem tak spokojnie, jak tylko umiałem.
Wpadła w panikę. Zaczęła się trząść, jakby było jej bardzo zimno. Jeszcze mocniej przywarła do mojego ciała.
-Jak to, nie możemy? Dlaczego? Musisz… musimy… rozumiesz… musimy to zrobić jeszcze raz… potrzebuję tego… pragnę cię… tak bardzo… kochaj się ze mną… - mówiła urywanymi zdaniami.
Zdałem sobie sprawę, że ta, z pozoru, niewinna zabawa, zaczęła przeradzać się w coś, nad czym nie miałem już kontroli, w coś, co przerastało moje możliwości.
-Musisz odpocząć. Rozumiesz mnie?! Gdzie mieszkasz? Zaniosę cię do domu.
-Nie chcę. Ja nie chcę do domu. Kochaj się ze mną. Proszę.
Nie wiedziałem jak sobie poradzić. Potrzebowałem trochę czasu, aby się zastanowić.
Usiadłem razem z nią. Nawet na sekundę się ode mnie nie odczepiła. Siedziała teraz na moich kolanach. Mój gruby, napęczniały penis znalazł się wprost pod jej cipką.
Od razu,  kiedy go poczuła, przywarła do niego całym swoim podbrzuszem. Zaczęła się odcierać, wykonując posuwiste ruchy do góry i do dołu.
Czułem na swojej klatce piersiowej jej jędrne cycki. Jej sutki drażniły moją skórę. Moje podniecenie rosło lawinowo. Całym sobą czułem, że i ja pragnę kolejnego zbliżenia. Oddałbym wszystko, żeby to zrobić jeszcze raz. Wiedziałem jednak, że, za wszelką cenę, muszę tego uniknąć. Nie mogłem tego zrobić, jeżeli chciałem, żeby ona żyła.
Po chwili uświadomiłem sobie, że nie mogę już nic zrobić. Byłem w jej ciasnym, wilgotnym i gorącym wnętrzu. Jakimś cudem się na mnie nie nadziała.
Spojrzałem w jej oczy. Były zamglone i nieobecne. Bardzo powoli poruszała się do góry i do dołu. To było szaleństwo. Straciłem kontrolę nad własnym ciałem.
Z całych sił szarpnąłem za jej delikatną sylwetkę, odklejając ją od siebie. W powietrzu odwróciłem w drugą stronę. Rzuciłem, jak lalkę, na posłanie. Gwałtownie rozsunąłem uda i wszedłem od tyłu w jej cipkę.
Przestałem myśleć i zastanawiać się, bo tak było prościej. Byłem w połowie zwierzęciem. Obca natura podpowiada mi, abym zdał się na własne instynkty.
Gdy to zrobiłem, gdy zachowałem się jak dzikie zwierzę, wszystko znów nabrało sensu. Nagle każdy szczegół znalazł się na swoim miejscu. Ona była ofiarą, a ja drapieżnikiem. To było w porządku.
Byłem jak dziki kot, polujący nocą. Musiałem to robić, aby żyć. Ona była, tylko jedną z wielu, moich zdobyczy. Wybór był prosty: albo ja, albo ona.9. Musisz odpocząć.

Ocknąłem się z nowym zapasem energii. Mój kutas zrobił się dwa razy grubszy i dużo dłuższy, niż wcześniej. Opleciony gęstą siecią fioletowych żył, rytmicznie unosił się i opadał, domagając kolejnych porcji przyjemności. Moją świadomość i ciało przepełniało wszechogarniające pragnienie seksu.
Leżała na podłodze, nieprzytomna. Wystraszyłem się. W pierwszej chwili byłem przekonany, że ją zabiłem. Myślałem, że wysłałem z niej cały zapas życia. Chciałem już nawet uciekać.
Nagle poruszyła się. Uniosła dłonie i chwyciła się za głowę.
Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że nic się jej nie stało.
-Gdzie ja jestem? - zapytała cicho.
Milczałem. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
-Sam chciałbym to wiedzieć, - odezwałem się w końcu.
Próbowała się podnieść, lecz nie mogła. Była zbyt słaba.
-Moja głowa… Co się ze mną dzieje? - powiedziała cicho.
Wciąż leżałem na sofie. Odwróciłem się w jej kierunku i podparłem na łokciu.
Wyglądała ślicznie. Jej ciało było takie delikatne, drobne, tak bardzo kruche, że miałem wrażenie, iż za chwilę połamie się pod własnym ciężarem. Chciałem jej. Pragnąłem jeszcze bardziej, niż przedtem. Pragnąłem wziąć ją w swoje ramiona i kochać się dalej bez wytchnienia. Wiedziałem jednak, że ona nie będzie w stanie tego wytrzymać. Musiałem dać jej czas na dojście do siebie.
-Nie ruszaj się, - odezwałem się, - leż spokojnie. To nieprzyjemne wrażenie za chwilę minie.
Mimo wszystko, usilnie próbowała się podnieść. Jednak wszystkie jej wysiłki spełzły na niczym. Wyglądała, jak ktoś doszczętnie wycieńczony. Jej skóra stała się blada i pozbawiona połysku.
-Co ty mi zrobiłeś? Dlaczego jestem taka słaba? Kim jesteś? - zadała kilka pytań, na które nie miałem ochoty odpowiadać.
Podniosłem się, delikatnie wziąłem ją na ręce i położyłem na tym starym posłaniu, na którym sam leżałem. Kiedy ją trzymałem, mimo pozornego braku sił, chwyciła mnie za szyję tak mocno, że miałem wrażenie, iż za chwilę mnie udusi. Patrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby bała się, że choć na chwilę ją opuszczę.
Drugi raz tej nocy poczułem strach. Teraz bałem się tego, kim byłem. Bałem się tego, co mogę zrobić z innymi ludźmi. Bałem się tego, że w końcu przyniosę komuś śmierć.
-Pragnę cię. Tak bardzo cię pragnę, - wyszeptała, kiedy ją układałem.
-Leż spokojnie. Musisz odpocząć, - powiedziałem, patrząc jej w oczy.
Nagle szarpnęła się gwałtownie i rzuciła z całych sił w moją stronę. Oplotła mój tors nogami i rękoma. Była jak malutka małpka, trzymająca się sierści swojej matki. To było rozbrajając i słodkie, ale wiedziałem że nie mogę się z nią jeszcze raz kochać.
-Chcę cię, - westchnęła.
Delikatnie próbowałem się jej pozbyć. Chciałem oderwać ją od swojego ciała i z powrotem położyć na wersalce. Jednak trzymała się mocno, jak kleszcz. Bałem się, że pozbywając się, mogę zrobić jej krzywdę.
-Posłuchaj mnie, nie możemy. Nie możemy tego zrobić, - powiedziałem tak spokojnie, jak tylko umiałem.
Wpadła w panikę. Zaczęła się trząść, jakby było jej bardzo zimno. Jeszcze mocniej przywarła do mojego ciała.
-Jak to, nie możemy? Dlaczego? Musisz… musimy… rozumiesz… musimy to zrobić jeszcze raz… potrzebuję tego… pragnę cię… tak bardzo… kochaj się ze mną… - mówiła urywanymi zdaniami.
Zdałem sobie sprawę, że ta, z pozoru, niewinna zabawa, zaczęła przeradzać się w coś, nad czym nie miałem już kontroli, w coś, co przerastało moje możliwości.
-Musisz odpocząć. Rozumiesz mnie?! Gdzie mieszkasz? Zaniosę cię do domu.
-Nie chcę. Ja nie chcę do domu. Kochaj się ze mną. Proszę.
Nie wiedziałem jak sobie poradzić. Potrzebowałem trochę czasu, aby się zastanowić.
Usiadłem razem z nią. Nawet na sekundę się ode mnie nie odczepiła. Siedziała teraz na moich kolanach. Mój gruby, napęczniały penis znalazł się wprost pod jej cipką.
Od razu,  kiedy go poczuła, przywarła do niego całym swoim podbrzuszem. Zaczęła się odcierać, wykonując posuwiste ruchy do góry i do dołu.
Czułem na swojej klatce piersiowej jej jędrne cycki. Jej sutki drażniły moją skórę. Moje podniecenie rosło lawinowo. Całym sobą czułem, że i ja pragnę kolejnego zbliżenia. Oddałbym wszystko, żeby to zrobić jeszcze raz. Wiedziałem jednak, że, za wszelką cenę, muszę tego uniknąć. Nie mogłem tego zrobić, jeżeli chciałem, żeby ona żyła.
Po chwili uświadomiłem sobie, że nie mogę już nic zrobić. Byłem w jej ciasnym, wilgotnym i gorącym wnętrzu. Jakimś cudem się na mnie nie nadziała.
Spojrzałem w jej oczy. Były zamglone i nieobecne. Bardzo powoli poruszała się do góry i do dołu. To było szaleństwo. Straciłem kontrolę nad własnym ciałem.
Z całych sił szarpnąłem za jej delikatną sylwetkę, odklejając ją od siebie. W powietrzu odwróciłem w drugą stronę. Rzuciłem, jak lalkę, na posłanie. Gwałtownie rozsunąłem uda i wszedłem od tyłu w jej cipkę.
Przestałem myśleć i zastanawiać się, bo tak było prościej. Byłem w połowie zwierzęciem. Obca natura podpowiada mi, abym zdał się na własne instynkty.
Gdy to zrobiłem, gdy zachowałem się jak dzikie zwierzę, wszystko znów nabrało sensu. Nagle każdy szczegół znalazł się na swoim miejscu. Ona była ofiarą, a ja drapieżnikiem. To było w porządku.
Byłem jak dziki kot, polujący nocą. Musiałem to robić, aby żyć. Ona była, tylko jedną z wielu, moich zdobyczy. Wybór był prosty: albo ja, albo ona.

I love ANAL!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...