poniedziałek, 25 grudnia 2017

Wampir.


3. Wbrew logice.
W momencie, w którym zaczęła poruszać swoim językiem, odpłynąłem całkowicie. Robiła to z taką wprawą i pieczołowitością, że pociemniało mi w oczach. Był wszędzie: od góry, od dołu, po bokach. Zataczała kółeczka po jego obwodzie. Wykonywała posuwiste ruchy z góry do dołu i odwrotnie.
Gdyby tego nie przerwała, po kilku minutach najprawdopodobniej, bym upadł. Klęcząc, znów patrzyła mi w oczy. Dyszałem, moje serce łomotało, jak szalone. Musiałem chwycić się krawędzi stołu.
Nie dała mi nawet chwili na zastanowienie. Popchnęła mnie i zmusiła, bym położył się na zimnym, solidnym blacie. W błogim upojeniu obserwowałem, jak błyskawicznie wskakuje na wierzch i dosiada mnie.
Zdążyłem tylko spostrzec, że chwyta mojego kutasa i wkłada jego łeb swoją ciasną, wilgotną szparkę. Nie wiedziałem jak się tutaj znalazła, nie wiedziałem kim była, ale każda sekunda z nią była spontanicznym, głębokim doznaniem erotycznym.
Powoli opadając, nadziała się na mnie do samego dna. Od początku do końca była tak samo ciasna, tak samo gorąca, wilgotna i niesamowita. Zatrzymała się i tak pozostała przez kilka sekund. Swoją mokrą brzoskwinką rozgniatała moje jądra.
Pragnąłem jej, pragnąłem coraz więcej, coraz mocniej. Miałem wrażenie, że ona sama zastąpi wszystkie moje potrzeby. Roztapiałem się, rozpływałem w tej jednej chwili. Błogie, cudowne uczucie, ogarnęło całe moje istnienie. Byliśmy tylko my dwoje, tak bardzo zjednoczeni ze sobą.
Pochyliła się i spojrzała mi w oczy, jakby mając wątpliwości, czy jestem gotowy do dalszej zabawy. Jej słodka cipka stała się jeszcze ciaśniejsza. Pulsowała wzdłuż całej swojej głębokości.
To było jak, następujące po sobie, fale. Najpierw powoli, pojedynczo, od czubka mojego fiuta, aż po jego korzeń. Później, stopniowo, coraz szybciej i szybciej. Miałem wrażenie, że kolejne pierścienie, zaciskając się na moim chuju, przesuwają się od jego głowicy w kierunku jaj.
-Uuuuaaahhhh, - westchnąłem, drżąc na całym ciele.
Bardzo powoli, milimetr po milimetrze  zaczęła unosić się do góry. Pulsowanie jej cipki wzmogło się jeszcze bardziej. Było jak dudnienie młota pneumatycznego powodujące, że całe moje ciało szarpało się w coraz intensywniejszych w konwulsjach.
-Jezu kochany, - jęknąłem czując, że za chwilę stracę poczucie rzeczywistości.
Jednak to był dopiero tylko początek, wierzchołek góry lodowej.
Pochyliła się jeszcze bardziej, a po chwili całkowicie opadła swoimi, wielkimi i balonami na moją klatkę piersiową. Były jak cudowna, gorąca pierzyna. Sztywne, wydatne sutki drażniły moją skórę. Chciało mi się wyć z radości.
W tym momencie jej biodra zaczęły unosić się i opadać w szaleńczym tempie. Nie byłem na to przygotowany. Miałem wrażenie, że wyrwany z butów, szybuję na orbitę okołoziemską.
Otworzyłem usta, by wydobyć z nich w głośny, przeciągły krzyk. Nic takiego jednak się nie stało. Była ode mnie szybsza. Moje przejmujące wycie zdusiła gdzieś głęboko w gardle, całując gorąco i namiętnie.
Jej cipka była jeszcze ciaśniejsza, jeszcze bardziej gorąca, pulsowała coraz szybciej sprawiając, że tonąłem we własnych doznaniach.
W pewnym momencie, kiedy tylko na chwilę oderwała ode mnie swoją twarz, krzyknąłem na całe gardło:
-Boże, bierz mnie, oh bierz mnie!!! Tak, teraz, oooooch! Zabierz mnie do raju, zrób ze mną wszystko, proszę, zrób ze mną wszystko, co tylko zechcesz, tylko spraw, żebym poszybował nad ziemią!!!
Po chwili poczułem, że strzelam w jej gorącą norkę pierwszą porcją mojego nasienia. Myślałem, że ostatnią. Nie miałem pojęcia, jak bardzo się myliłem.
Nie umiałem sobie wytłumaczyć tego, co się ze mną, w tym momencie, działo. To było wbrew logice, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Moje doznania przejęły nade mną całkowitą kontrolę. Ona przejęła nade mną kontrolę. Byłem tego świadomy, jednak było już za późno. Myśl, że mógłbym to przerwać wzbudzała we mnie paniczny lęk.
W jednej chwili cały mój świat uległ kompletnemu przewartościowaniu. Seks znalazł się na pierwszym miejscu i jego zaspokojenie było silniejsze od potrzeby głodu czy picia.

Alison Angels boobies

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...