sobota, 30 grudnia 2017

Wampir.


8. Bardziej słodka i bardziej gorąca.

Rozsunęła szerzej uda, solidniej podpierając się na łokciach. Uklękłem tuż za nią, chwyciłem za chuja, wygiąłem do poziomu, przemierzyłem i, zdecydowanym ruchem, wszedłem w jej ciasną pizdeczkę. Jej płatki rozwarły się z cichym, wilgotnym mlaśnięciem. Opiniały mojego fajfusa sprężystym uściskiem.
Siedziałem w niej zaledwie samym czubkiem, a już jej norka kurczyła się w szybkich drgawkach. Chciałem tak pozostać nieco dłużej, czułem jak moje podbrzusze zalewa się przyjemnym ciepłem. Przez chwilę zastanawiałem się, czy udałoby mi się w ten sposób dojść do orgazmu.
Dziewczyna dygotała na całym ciele, a jej zgrabne piersi kołysały się nerwowo we wszystkie strony. Odwróciła nieco głowę i spojrzała na mnie w oczekiwaniu na dalszy bieg wydarzeń.
Wszedłem w nią powoli, do samego końca i wycofałem się. Była bardziej słodka i bardziej gorąca, niż mi się na początku wydawało. Trudno było mi wytrzymać taką ilość intensywnych wrażeń. Upijałem się nimi, jak w starym winem.
Wykonałem jeszcze parę ruchów do przodu i do tyłu, lecz ona uprzedziła mnie i, odwracając się na plecy, ułożyła się na sofie. Wjechałem w nią jeszcze raz, szeroko rozchylając jej nogi. Moje jaja rozgniatały się mocno o jej pośladki, a ona włożywszy ręce pod głowę, patrzyła na mnie zagryzając dolną wargę. Trzymając ją za uda, wykonywałem faliste, płynne ruchy.
Jej cipeczka z każdą kolejną chwilą robiła się ciaśniejsza i bardziej mokra. Mój kutas naprężył się jeszcze bardziej i jeszcze mocniej zaczął pulsować.
Zbliżał się kolejny, słodki, wszechogarniający wybuch mojej rozkoszy. Czułem, jak napływa we mnie nowa energia. Czerpałem ją z jej ciała. Wiedziałem, że za chwilę, strzelę kolejną porcją mojej spermy w jej głęboką studzienkę. Pragnąłem tego jak niczego bardziej na świecie. Wiedziałem także, że i ona tego chce.
Kiedy myślałem, że już się to stanie, ona znów zmieniła pozycję. Odsunęła się i  gestem dłoni, wskazała, bym teraz to ja położył się na tej skórzanej sofie.
Zrobiłem to z ochotą. Sprawnie dosiadła mnie. Cóż to była za przyjemność.
Pochylając się nieco do przodu, błyskawicznie włożyła mojego banana w swoją niesamowitą jaskinię miłości. Kiedy opadała swoim tyłeczkiem na moje podbrzusze, on tylko wygiął się jak pałąk, wsuwając się w jej ciasne wnętrze niczym wąż.
Zatopiłem moje paznokcie w jej pośladkach. Jęknęła tylko i opadła jeszcze niżej. Była tak drobna i delikatna, że ledwie mieściła się na moim szerokim torsie.
Bez namysłu podjęła zdecydowaną, dynamiczną zabawę. Udusiła się i opadała, unosiła się i opadała, a ja jęczałem coraz głośniej, coraz bardziej odchodząc od zmysłów.
Wiedziałem, że musi się to teraz stać, że muszę się w nią spuścić lecz, z nieznanych mi przyczyn, nie mogło do tego dojść. Mimo to, moja rozkosz wciąż wzrastała, co chwilę było mi coraz lepiej i lepiej.
W końcu, kiedy za którymś razem, opadała do samego końca, stało się to. Zawyłem tylko przeciągle, niczym wilk na polowaniu i już pompowałem w nią kolejne porcje gorącego, spienionego nasienia.
Była niesamowita. Jej tyłeczek, może nie był pokaźnych rozmiarów, ale był jędrny i bardzo sprawnie poruszał się na moim korzeniu. Wchodziłem w nią do samego końca, penetrując swoją głowicą najdalsze jej zakamarki. Wychodziłem do samego przedsionka, muskając płatki.
Jej jędrne, średniej wielkości piersi ocierały się o moją klatkę piersiową. Odchyliła głowę do tyłu, zamknęła oczy i cicho wzdychała.
Na koniec, jakby doskonale zdając sobie sprawę z tego, co za chwilę będzie się działo, odwróciła się do mnie plecami. Ta słodka, młoda dziewczyna dosiadała mnie tyłem.
Kiedy uniosła się do góry, nasienie z jej norki wylało się na moje podbrzusze. Nie zwróciła na to większej uwagi. Mój kutas wcale nie stracił animuszu, nie zmniejszył swoich rozmiarów, nie opadł, był gruby i sztywny jak przedtem. Wciąż miałem w sobie wielkie zapasy spermy, tak, jakby była produkowana na zamówienie. Bardzo chciałem pompować w nią dalej.
Jakby o tym wiedziała. Bez namysłu nadziała się na moją fujarę. Opadła na mnie całym swoim ciężarem tak, że wszedłem w nią po same jaja. Cipka była jeszcze ciaśniejsza i jeszcze bardziej gorąca, niż wcześniej.  Drżałem na całym swoim ciele, coraz mocniej szarpiąc się w konwulsjach rozkoszy.
Odchyliła się mocno na plecy, prawie kładąc się na moim brzuchu. Chwyciłem ją w talii i podtrzymywałem. Opierała się na moim ciele swoimi drobnymi dłońmi. Razem nadawaliśmy rytm tej słodkiej chwili. Góra-dół, góra-dół… spokojnie  bez pośpiechu, głęboko, dokładnie.
Jej cipeczka tak słodko, tak elastycznie obejmowała mojego kutasa, jakby nigdy już stamtąd nie chciała go wypuścić. Jej delikatne płatki ślizgały się po mokrym drążku w jedną i w drugą stronę. Raz się chowały raz wysuwały.
Było tak jak powinno być. Nie było potrzeby już niczego więcej zmieniać. Wiedziałem to zarówno ja, jak i ona. Spoczywałem w jej ciasnej, gorącej norce, gotowy do jeszcze jednego strzału. Krok po kroku docierałem na kolejny szczyt.
W końcu wypełniłem jej grotę jeszcze jedną, obfitą porcją białego nasienia. Akcja została zakończona pełnym sukcesem. Zadowolony z siebie, zaspokojony, wsłuchany w jej słodkie odgłosy, poddałem się chwilowemu uczuciu, całkowitego zapomnienia.

Love this sex posture

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...