czwartek, 29 marca 2018

Relacje koleżeńskie.

14. Nieposłuszny fiut.

-Siadaj, -powiedziała, kiedy pojawiłem się w drzwiach prowadzących na portiernię.
Usiadłem i od razu uświadomiłem sobie, że, ze zdenerwowania i pośpiechu, nie założyłem na siebie slipów, tylko od razu wciągnąłem spodnie. Oczywiście, nieposłuszny fiut wyprężył się, tworząc pokaźny namiot, przez co czułem się jeszcze bardziej niezręcznie.
-Co to miało znaczyć? - spytała poważnym tonem.
Poczułem się jak gówniarz z podstawówki. Zacząłem się motać, próbując znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie. Nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy. Oczywiście poza powiedzeniem prawdy.
-Mmmmm… nic, - bąknąłem.
Zmarszczyła brwi. Zrobiła to w taki sposób, że nie wiedziałem, czy się złości, żartuje, czy jest zawstydzona.
-Nic?! To ma być nic?! Wchodzisz do mnie goły, ze sterczącym fiutem i tylko tyle masz mi do powiedzenia?!
Kurczę, a co miałem jej powiedzieć?! Że gdyby tak na mnie nie spojrzała, pewnie bym, wlazł na ten materac i już byłoby po wszystkim?! Powoli zaczynałem już żałować, że tego, jednak, nie zrobiłem. Później zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. Właśnie dlatego chciałem jakoś zrzucić z siebie ten ciężar. To było zbyt wiele, jak na jeden wieczór.
-Wiesz, bo… - zacząłem niepewnie.
Rozparła się wygodnie w fotelu. Najprawdopodobniej miała niezłą zabawę.
-No słucham, - powiedziała.
-Jasna cholera, wszystko przez to, że śniłaś mi się, - wypaliłem, nie wiedząc, jak dalej to ciągnąć.
Teraz rzeczywiście się uśmiechnęła. W jej policzkach znów pojawiły się te śliczne dołeczki.
-Aha… i… - nie dawała mi spokoju.
Stwierdziłem, że dalsze ściemnianie nie ma sensu. Chciałem to jakoś już zakończyć.
-Dobrze, może zacznę od początku, - powiedziałem, poddając się.
Teraz, na jej buzi, pojawił się wyraźny wyraz satysfakcji.
-Tak chyba będzie najlepiej, - rzekła.
Zawsze elokwentny i wygadany, jak rzymski erudyta, teraz zgubiłem język w gębie. Wyrzucałem z siebie pojedyncze słowa, nie mogąc sklecić jednego, poprawnego zdania.
-Bo wiesz… to opowiadanie… ja napisałem je… wiesz…  no… miałem nadzieję że ty… wiesz… że ono… tak na ciebie podziała… wiesz… że my razem… a później, później, kiedy tak zaczęłaś mówić o tym swoim pępuszku.... tak się napaliłem… no i później… wiesz, kiedy zasnąłem…  przyśniłaś mi się…
Na sam koniec skrzywdziłem twarz w sztywnym, dość wymuszonym, uśmiechu. Dobrze, że sama przerwała moje poetyckie wynurzenia.
-Aha rozumiem… dobra możesz nie kończyć. Wiem o co chodzi.
Popatrzyła na mnie najpierw poważnie, później ze zdziwieniem, a później zaczęła się śmiać, jak dziecko, a ja poczułem się bardzo, ale to bardzo, głupio.
-Słuchaj… przepraszam…
Miałem cholerne wyrzuty sumienia. I znów, jej nietypowa osobowość, przyszła mi z pomocą.
-No co ty, daj spokój. Nie ma sprawy. W ogóle, to bardzo miłe, - odezwała się ciepło.
Nic nie pojmowałem. Taka niezręczna sytuacja, a ona mówi, że nic się nie stało i, na dodatek, że to było miłe?
-Hmm?
Pospieszyła z wyjaśnieniem.
-No wiesz…  że tak na ciebie działam.
Poczułem się dziwnie, ale tym razem, był to inny rodzaj dziwności.
-Aha… to dlaczego tak zareagowałaś?
Odrzuciła mnie w łagodnym wzrokiem.
Spoko, przestraszyłam się, ale to bardzo miłe… sympatyczne.
-Co?
-Tak się wystraszyć.
-Aha… no… może.
Ujęła mnie za nadgarstek.
-Posłuchaj mnie, Andrzejku, - odezwała się ciepłym tonem, - nie przejmuj się. Tak naprawdę, nic się nie stało. To normalne… fajnie wiedzieć, że facet, podnieca się na widok kobiety… oczywiście, nic sobie nie wyobrażaj.
Odetchnąłem z ulgą.
-Bardzo pobrudziłeś te spodnie? - spytała po chwili.
-No, raczej tak, - skrzywdziłem się.
-Pokaż mi je.
-Ale… - bąknąłem, znów czując się nieswojo.
-No dawaj! Nie można tego tak zostawić do rana, bo zostanie ślad.
Poszliśmy do łazienki.



Anime-Hentai 3D Sexy Art's

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...