sobota, 26 maja 2018

Relacje koleżeńskie.

72. Pępek puchł w oczach.

Musiało bardzo boleć ponieważ, zacisnęła mocno szczęki, a spod przymkniętych powiek, strużkami sączyły się łzy.
-Uuuuuuuhhhhh, uuuuaaaaahhhhh… - wyrzucała z siebie płaczliwe odgłosy.
Kiedy zobaczyłem, że ten kawałek łodygi już się nie nadaje, że wszystkie włoski pokrywające jego powierzchnię są połamane, wróciłem do stolika. Ostrożnie, w dwa palce, wziąłem żyletkę i uciąłem kawałek ogonka jednak z niewielkim fragmentem liścia.
Po chwili majestatycznie odwróciłem się w jej stronę i pokazałem nowe narzędzie tortur.
-Wytrzymasz, - spytałem.
Skinęła głową.
Spojrzałem w dół. Jej pępek zamienił się w jeden wielki bąbel. Był dwukrotnie większy i wypchnięty do góry. Wyglądało to paskudnie, ale było cholernie podniecające.
-Boisz się? - zadałem jeszcze jedno pytanie.
Milczała. Drżała na całym ciele. Z jej oczu płynęły łzy, jednak twarz przyozdobiona była, tym samym, co zwykle, zadziornym uśmiechem.
Ostrożnie chwyciłem za koniec ogonka, pochyliłm się i zbliżyłem dłoń w okolice pępka. Strzępkiem odciętego listka, usianego białymi parzydełkami dotknąłem, i tak już mocno sponiewieranego tego jej bardzo czułego miejsca. Wykonałem jeden płynny, zdecydowany ruch.
Odpowiedzią była jej jeszcze bardziej gwałtowna reakcja. Podskoczyła do góry tak gwałtownie, że o mało nie spadła z posłania.
-Aaaaaaaah, uuuuaaaahhh, eeeeeehhh… - jęczała na całe gardło.
Z wrażenia, zawisła nad łóżkiem, podparta jedynie na czubku głowy i stopach.
Pępek puchł w oczach. Był tak duży i tak bardzo naszprycowany jadem pokrzywowym, że dziwiłem się, iż jeszcze jest zdolny odbierać jakiekolwiek bodźce.
Ten widok powinien we mnie wzbudzić litość i współczucie. Powinienem dać jej nieco czasu na zaczerpnięcie oddechu. Stało się jednak zupełnie coś przeciwnego.
Zacząłem przejawiać sadystyczne odruchy, a obraz, który się przede mną roztaczał, wywoływał we mnie, wręcz zwierzęce, podniecenie.
Z jeszcze większą zachłannością, zacząłem dotykać coraz większej powierzchni skóry. Zataczałem coraz większe i większe kręgi.
Kiedy skromny kawałek listka był już całkowicie zniszczony, zacząłem używać do tego celu całej powierzchni ogonka. Nie mogłem się powstrzymać przed tym, aby zaaplikować jej całą możliwą zawartość trucizny. Wygiąłem go w pałąk i zacząłem wycierać w okolicach pępuszka.
Nie wytrzymała i wydarła się na całe gardło, narażając nas na zdemaskowanie.
-Uuuuuaaaaaaaaaaaaaa!!!
Nawet w tym momencie nie przerwałem tortur. Ten fragment rośliny obfitował wyjątkowo dużą ilością włosków, które chciałem wykorzystać w ten właśnie sposób. Moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach i dlatego było to tak bardzo podniecające, tak trudno było to przerwać.
Nagle chwyciła mnie za nadgarstek.
-Dobrze, dobrze, przestań! Przestań! Już starczy! - odezwała się próbując złapać oddech.
W pierwszych sekundach pomyślałem, że oznacza to definitywny koniec zabawy, że ma po prostu dosyć wszystkiego. Cofnąłem rękę i spojrzałem na jej twarz.
Ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnęła się szeroko.
-Co się stało, - spytałem.
-Muszę trochę odpocząć , - powiedziała.
Ciężko dyszała, ale nie wyglądała, jak męczennica. Podobna raczej była do bardzo zmęczonej, ale też i zadowolonej osoby.
Patrzyłem na nią, kompletnie zaskoczony, czekając na to, co powie.
-Boże, dobre to jest, naprawdę dobre! Prawie już zapomniałam, jak to jest! - wyrzuciła z siebie nieskładne zdania.
Wydaje mi się, że był to szok dla nas obydwojga. Przez długą chwilę przyglądaliśmy się sobie w milczeniu.
Po jakimś czasie odezwała się pierwsza.
-Dobrze, możesz już kontynuować.
Wiedziałem, że bardzo trudno będzie ją zmusić do rezygnacji. Dlatego, aby zwiększyć jej cierpienia, w miejscach i, tak już potraktowanych pokrzywą, palcami zacząłem intensywnie rozcierać skórę.
Keertika piękny pępek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...