czwartek, 31 maja 2018

Relacje koleżeńskie.

77. Jesteś już dużą dziewczynką.

Cały czas udawałem bardzo niezadowolonego pana doktora.
-No, nieładnie. Nie można tak się zachowywać, Aniu. Przecież jesteś już dużą dziewczynką, prawda?! - mówiłem, próbując przywołać ją do porządku.
Wyraz jej twarzy był trochę dziwny. Była to mieszanina zadowolenia, a nawet ekstazy oraz głębokiego, autentycznego cierpienia. Delikatny makijaż, który zrobiła jeszcze wczoraj, spływał, rozmyty obfitymi strugami łez.
-Kurwa, ja pierdolę! Andrzej, nie dam rady! - protestowała coraz głośniej.
Chciałem jeszcze bardziej wyprowadzić ją z równowagi. Spojrzałem na nią i, ze stoickim spokojem, powiedziałem:
-To nieprawda. Dasz radę.
Jej twarz coraz bardziej krzywiła się pod naporem cierpienia.
-Boże, Boże, jak to boli!!! - krzyczała.  
-Spokojnie, wiem, że boli.
-Kurwa mać!!!
-Nie przeklinaj. Przecież musi boleć.
-Ja pierdolę!!!
-Sama tego chciałaś.
-Oh Jezu! Wpierdolę ci!
Napawając się, w ten dziwny sposób, widokiem jej sponiewieranego ciała, dodałem po chwili:
-Jesteś niesamowita.
-Akurat. Ciekawe dlaczego?!
-Mówię ci. Uwielbiam cię taką. Mógłbym to robić z tobą codziennie.
-Taaa…  zobaczymy, czy będziesz tak pierdolił, jak zamienimy się rolami?! - warknęła przez zaciśnięte zęby.
-Hmmm…  
-Co?!
-Myślę, że na odwrót też będzie bardzo ciekawie. Już na samą myśl biegają mi ciarki po plecach.
-Wiesz co? Jesteś zboczony.
-Czy ja wiem… hmmm… Jak myślisz?
-Kurwa… wariat!
Kiedy skończyła, z niesamowitą satysfakcją, dotknąłem jej sutka od do spodu. Znów podskoczyła do góry, jakbym ją czymś uderzył.
Chciałem pokazać jej, kto tu rządzi. Nie robiąc żadnego odstępu dotknąłem po raz kolejny, od góry. Tak jak wcześniej rzuciła się gwałtownie do góry. Zachowywała się, jak ryba wyjęta z wody. Bardzo mnie podniecała. Była niesamowicie słodka.
-Och Aniu! - westchnąłem.
-Co znowu?!
-Zobacz, jak na mnie działasz.
-Jezu… człowieku, przestań!
-Jesteś tak niesamowitą laską, że trudno mi się opanować. Spójrz na mojego chuja. Zobacz, jak stoi.
Spojrzała na moje krocze i uśmiechnęła się szerzej.
-No kurwa, widzę właśnie!
-A już myślałem, że nie będę w stanie postawić go do pionu, nie mówiąc już o kolejnym na razie.
-Stoi jak rakieta. Będziesz musiał zerżnąć się mnie, jak starą kurwę!
-Hmmm…
-Andrzej, po tym wszystkim, nie daruję ci! Porządnie. Trzy, albo cztery razy! - bardzo wyraźnie zaakcentowała ostatnie zdanie.
-No, no, masz wymagania, dziewczyno! Ale, zobaczymy. Popatrz tylko, jaki jest sztywny i gruby… Wiesz, to może się udać.
Trochę się już uspokoiła. Widocznie ból był nieco mniejszy.
-Musi się udać. Nie ma mowy, żebym ci darowała, - odezwała się już bardziej normalnym głosem.
Patrząc na swojego kutasa odezwałem się jeszcze:
-Widzisz to.
-Widzę.
-Widzisz, jak bardzo jest spragniony twojej cipki?
Jej uśmiech stał się jeszcze bardziej wyraźny.
-No kurwa, widzę. Prawdziwy artysta z niego. Moja podniecona pizdeczka chce takiego chuja, - westchnęła.
Zostawiłem, zużyty już, kawałek pokrzywy na jej piersi. Bardzo ostrożnie ująłem jej dłonie w swoje ręce i skierowałem w pobliże fiuta, który przypominał już raczej kij bejsbolowy.
-Weź go w swoje paluszki, - powiedziałem szeptem.
Patrzyła na moje narzędzie, jak na magiczny totem.
-Och… - westchnęła po chwili.
-Dotknij go. Zobacz tylko jaki jest twardy, - odezwałem się zachęcająco.
Zacisnąłem jej palce na swoim, sękatym od żył, drążku. Westchnęła po raz kolejny i jeszcze raz się uśmiechnęła.
-Och, jest taki gruby i twardy… moja spragniona jaskinia chętnie przyjmie go w gościnę, - szepnęła ciepłym podnieconym głosem.
Ostrożnie zacisnęła swoje drobne paluszki, a po chwili, rozpoczęła posuwiste, wolne ruchy.

mmmmmmmmmmmmmm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...