wtorek, 28 maja 2019

Przygód kilka ochroniarza Mirka.


141. Mój jebaka.

Słyszałem tylko jej gorący oddech. Niemal czułem bicie jej serduszka, czułem drżenie jej ciała pod moimi dłońmi. Wreszcie moja głowica dotknęła jej spragnionych warg sromowych. Moja pani wypuściła tylko powietrze i na chwilę zatrzymała się w twardym skórczu. Mimo wszystko mój penis wyniknął w nią bez większych problemów. Poczułem się błogo,  słodko i upojnie.
Po chwili piana między naszymi podnieconymi postaciami rozeszła się na boki, a ja ujrzałem swojego banana, połową długości siedzącego w jej ciasnej, pulsującej, rozgrzanej cipeczce. Szarpała się w coraz bardziej intensywnych konwulsjach rozkoszy. Każdy taki skurcz czułem jako błogie, odbierające świadomość, zaciśnięcie się okrągłych, pierścieniowatych mięśni na moim trzonie. Już samo to było w stanie doprowadzić mnie do słodkiego orgazmu, lecz nie chciałem zbyt wcześnie pozbawić się energii. Miałem ochotę penetrować ją jeszcze przez jakiś czas.
Wydaje mi się, że to ta gorąca woda, ta wilgoć w powietrzu i ten zapach wywołały we mnie kolejną falę pożądania. Bałem się wyniknąć w nią dalej, bo wydawało mi się, że każdy kolejny ruch wzbudzi we mnie, i tak już pchający się z całą siłą do mojej świadomości, potężny orgazm.
Tak więc mój jebaka siedział w pizdeczce do połowy, pulsował razem z nią. Jądra grzały się w gorącej toni, a przez moje całe ciało, raz po raz, przepływały słodkie upojne dreszcze.
Musiałem podjąć jakąś decyzję. Chociaż wydaje mi się, że…  nie, ja byłem tego pewny, bo ona nie ponaglała mnie, czekała spokojnie, a raczej w gorącym napięciu, na kolejny ruch, na to, aż moja armata wedrze się w jej wnętrze z całą swoją siłą, bezpardonowo wyrywając jej świadomość z posad rzeczywistości. Zacząłem powoli, bardzo powoli przesuwać się do przodu, wchodząc centymetr po centymetrze w jej słodkie, gorące czeluście. Mój penetrator śpiewał arie operowe z rozkoszy. Trzymałem ją mocno za biodra i pchałem się powoli. Wchodziłem, jęcząc i wzdychając w coraz większym i bardziej słodkim napięciu. Jeszcze trochę, jeszcze chwilę! O tak, tak! Moja fujara ledwo żyła z rozkoszy. To było niesamowite.
Dopiero, kiedy wstała, a w zasadzie, dopiero, kiedy obydwoje wstaliśmy, mogłem pokazać pełnię swoich możliwości, pełen zasób moich sił. Stanęła przodem do tej półki zanurzonej w ścianie, oparła się o nią dłońmi, jedną nogę postawiła na krawędzi wanny, pochyliła się trochę do przodu i wypięła w moją stronę swój zgrabny tyłek. Ja, nie czekając na dalsze sugestie, chwyciłem kutasa w swoją dłoń, skierowałem wprost do celu i jednym, zdecydowanym pchnięciem, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, wpakowałem się w jej rozgrzane wnętrze.
-Uuuuuuoooohhhh!!! - wyrwało się z jej gardła głośne, przeciągłe westchnienie.
Przyznam szczerze, że ja także w tej chwili miałem niesamowitą ochotę na okazywanie swoich uczuć w sposób głośny i widoczny. Nie chciałem jednak wzbudzać podejrzeń,, czy to jej córki, czy też sąsiadów, smacznie śpiących za ścianą. W żaden sposób to by mi nie pomogło.
Rozkosz przepływająca od czubka mojej głowy, po koniuszki palców stóp, napierała na mnie z całą siłą. Wszedłem w nią do samego końca, po same jaja. Wykręcona jak wąż, starała się na mnie patrzeć. Jej orgazm także zbliżał się w błyskawicznym tempie.
Oparła swoją głowę o moją twarz. Czułem jej oddech na swoim policzku. Drżałem. Wysunąłem się troszeczkę, a później jeszcze raz popchnąłem do przodu. Zacisnęła się na mnie jak kleszcz, a jej cipka szarpnęła się w kilku paraliżujących skurczach. Odczekałem chwilę, a później znowu powoli, bardzo powoli się wycofałem. I znów gwałtownie się skurczyła. Spinała się w sobie, a ja znów, jak gdyby nigdy nic, zacząłem wysuwać się do tyłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...