czwartek, 30 maja 2019

Przygód kilka ochroniarza Mirka.

143. Moja męskość.

Tej nocy działa się magia, cuda, jakich nie widział świat. Seks stał się moim wyzwoleniem od pruderii i od wszelkich konwenansów. Wszystko robiliśmy inaczej, inaczej, niż mi się wydawało, że powinno być, inaczej, niż sobie to wyobrażałem.
To chyba jest zawsze tak z tym seksem. Zawsze jest tak, że wyobrażasz sobie wszystko trochę inaczej. Nie zawsze w marzeniach jest lepiej, tak, jak w tym przypadku, nie zawsze jest poprawnie, ale, prawie zawsze, jest inaczej.
Wzięła mydło, gąbkę i znów zaczęła mnie myć. Powoli przeszła za moje plecy. Delikatnymi ruchami kazała mi się odwrócić, a ja stałem, zaciskając pięści i czułem, jak mój drążek unosi się i opada, unosi się i opada… Czułem, że “wyje” w swoim chujowym języku, o spełnienie. O tak, on “darł się na cały ryj” o porządny wytrysk. Mój sierżant błagał mnie o to, bym pozwolił mu ulżyć sobie, ale nie.
Z tyłu, tuż za moimi plecami była Żaneta. Przytuliła się do mnie swoim śliskim ciałem i, w ten sposób, ocierając się o mnie, pielęgnowała zarówno siebie, jak i mnie. Czułem, jak piana równo rozchodzi się po nas, po naszych ciałach, po naszej skórze.
Ona ocierała się o mnie jak kot ze wszystkich stron, a ja zaciskając pięści i zęby, zaciskając powieki, błagałem o coś więcej. Wyobrażałem sobie przeróżne sceny, w których strzelam na jej buzię, na cycki, na cipkę pośladki i moim nasieniem: białym i gorącym. Pragnąłem tego całym sobą, całą swoją duszą, chciałem, by tak się stało, lecz teraz ona mnie mydliła tą miękką, pachnącą pianą. Czułem ten masaż jak boski dotyk.
-Boże, Żaneto, Żanetko… kochana moja, jedyna! Jesteś taka cudowna! Przestań, proszę. Zaraz się spuszczę! Tak bardzo cię pragnę! - wyrzucałem z siebie, będąc już na krawędzi wytrysku.
Ona tymczasem nie przerywała. Pieściła mnie dalej.
-Tak, tak… wiem… spokojnie, odpręż się. Jeżeli masz taką ochotę, spuść się. Strzel sobie, nie krępuj się. Pozwól sobie na to.
-Och Żaneto, już nie mogę, już nie mogę, proszę…  
Znów uklękła obok mnie, znów włożyła przedramię między moje uda. Od tyłu, między nogami chwyciła za mnie za jaja. Ścisnęła i pociągnęła do dołu. Drugą rączką złapała za podstawę drążka. Także tutaj mocno zacisnęła paluszki. Zamknąłem oczy. Strasznie wirowało mi w głowie. Nie mogłem złapać tchu, serce waliło jak oszalałe.
-Spuścić się, spuść się, spuść się… - ciągle słyszałem jej głos.
-Żaneto, och, ooooch!!! - jęczałem.  
To stało się bardzo szybko, szybciej, niż mogłem sobie wyobrazić. W pewnym momencie poczułem, że całkowicie tracę poczucie rzeczywistości. Poczułem, że tracę kontrolę nad swoim ciałem, że od pływałem w sposób gwałtowny i spadam w ciemną przepaść. Szybowałem lekko i swobodnie. Uczucie spadania oraz słodkości obejmującej moje członki odbierało mi zdolność mówienia i prawidłowego myślenia. Miałem wrażenie, że ciśnienie krwi za chwilę, rozerwie mi kutasa.
Nie wiem, jak to się stało, nie potrafię tego określić. W którymś momencie, przeszła bardziej z przodu. Wciąż trzymała fujarę w swojej zaciśniętej rączce i, w kolejnej sekundzie, poczułem swoją głowicę w jej gorących ustach. Jej buzia była szeroko otwarta, a mój grzyb spoczywał na dolnej wardze.
W tym momencie puściłem wodze fantazji. Naprężyłem całe swoje ciało, jęknąłem na całe gardło, nie zważając na otoczenie i uświadomiłem sobie to, że z mojego prącia wydostaje się coś pod dużym ciśnieniem. Strzeliłem prosto do środka. Nasienie odbiło się od jej migdałków, następnie szybko wypełniło usta i zaczęło spływać po brodzie. Widziałem, jak moja męskość wylewa się z jej buzi i spada na cycki.
Trzymała mojego kutasa mocno i pewnie, co chwilę wykonując delikatne szarpane, posuwisto-zwrotne ruchy. Jak głupi strzelałem i strzelałem. Strzelałem prosto w jej gardło. Było tak wspaniale, tak dobrze, słodko i ubojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...