piątek, 24 maja 2019

Przygód kilka ochroniarza Mirka.


137. Za chwilę dostanę zawału.

Stałem tak, jak wariat i czułem, że moja wymęczona fujara znowu unosi się do góry. Sam nie mogłem uwierzyć w to, że właśnie tak się dzieje.
Dopiero po dłuższej chwili, Żaneta spojrzała w moją stronę. Uchyliła usta tak, jakby przerwała jakieś zdanie w pół słowa. Nie reagowałem. Wciąż na coś czekałem. Czekałem na to ona zrobi. Czułem, że jestem coraz bardziej bezradny. Byłem jak zagubione, małe dziecko.
-No dobra, chodź tutaj do mnie wreszcie, - odezwała się jeszcze raz.  
Nie byłem w stanie odpowiedzieć normalnie. Westchnąłem tylko. Znów, w ten cudowny sposób, ramionami ścisnęła swoje cycki. Znów wypiętrzyły się do góry. Zanurzyła dłonie w wodzie i jeszcze raz pochyliła się do przodu. Patrzyła na mnie zachęcająco.
-Chodź do mnie, - powtórzyła, - chodź tutaj do mnie wreszcie.  
Wiedziałem, że za kilka minut wszystko zacznie się od nowa.
Po jakimś czasie wstała, a później wyszła z wody. Zatrzymała się obok wanny. Nie zamierzała się poddać. Widziałem, że bardzo chce mnie zaangażować do kolejnego aktu tego gorącego przedstawienia.
Znajdowała się naprzeciwko mnie. Spoglądała raz na moją twarz, raz na mojego fiuta. Z każdą minutą coraz bardziej pęczniał i unosił się do góry.
Wreszcie zniecierpliwiona, wyciągnęła przed siebie dłoń w geście prośby i nakazu.
-No co, i teraz tak będziesz tutaj stał?! - odezwała się.
Trochę zawstydzony, trochę skrępowany wzruszyłem ramionami.
-Eee… no wiesz…
- Miałam nadzieję, że umyjesz mi plecy.
W odpowiedzi rozstawiłem tylko szerzej nogi. Mimo upływającego czasu, czułem się niepewnie. Moja dłoń automatycznie powędrowała w kierunku penisa. Byłem jak przedszkolak, bawiący się swoim ptaszkiem. Tak jakbym nie bardzo wiedział, co mam z nim teraz zrobić. Ująłem go w połowie i delikatnie ścisnąłem. Zrobiło mi się jeszcze bardziej ciepło. Kilka razy wykonałem posuwisto zwrotny ruch, odsłaniając głowicę. Teraz było już naprawdę przyjemnie. Masowałem jądra. Bez skrępowania patrzyła na na to. Ta świadomość sprawiała, że kręciło mi się w głowie.
-Swoją drogą, niezły z ciebie ogier… - dorzuciła jeszcze.
-Eee… co?
-No, że tyle razy możesz…
-A… aha… To dobrze czy źle?
Prowokacyjne pytania i głupie odpowiedzi. Czułem, że robi mi się coraz bardziej gorąco. Błogie uczucie podniecenia znów zaczynało przejmować nade mną kontrolę. Po raz kolejny było mi coraz bardziej przyjemnie. Cóż to była za przygoda!
Miałem przed sobą tą blondyneczkę z lekko opadającymi cyckami. Nie była nastolatką, ale wciąż działała na mnie w ten sam sposób. Była taka szczupła, drobna i delikatna.
Nie wiem dlaczego, ale świadomość tego, że mam przed sobą mamę po trzydziestce, jeszcze bardziej rozbudzała moją wyobraźnię. Tak naprawdę zaczynałem sobie uświadamiać, że znów mam na nią niesamowitą ochotę.
-Twój kutas dał mi nieźle do wiwatu.
-Tak mówisz?
-No. Chodź wreszcie do tej wnany.
-Jesteś zajebistą laską, - odezwałem się skromnie, wciąż patrząc na jej cycki.
-Hmm… - mruknęła cicho.
-Przecież wiem.
Zaszła mnie od tyłu. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Tak normalnie przesunęła się za moje plecy. Włożyła dłonie pod moje ramiona, delikatnie położyła palce na klatce piersiowej. To był subtelny gest. Tak jakby chciała rozmasować to miejsce. Badała mięśnie, pieściła i dotykała. Wszystko robiła z ogromnym wyczuciem.
Miałem wrażenie, że za chwilę dostanę zawału. Chciałem odwrócić głowę i spojrzeć na nią, lecz nie było to takie proste. W połowie drogi zatrzymałem się. W tej chwili nie potrafię tego wyjaśnić. Opuściłem dłonie wzdłuż ciała i czekałem. Biernie poddawałem się jej słodkim pieszczotom, a mój penis już sterczał w odpowiedni sposób.
Slowly stroking a cock with eye contact

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...