czwartek, 23 maja 2019

Przygód kilka ochroniarza Mirka.

136. Doskonale zaspokojony.

Przez wąskie szparki powiek widziałem, jak Żaneta ma również zamknięte oczy, ale szeroko otwarte usta. Ciężko dyszała. Łapczywie próbowała złapać haust powietrza. Widziałem, jak jej podbrzusze szarpie się w, kolejnych, coraz bardziej gwałtownych skurczach. Dopiero teraz naprawdę popłynąłem.
Pompowałem w jej cipeczkę kolejne i kolejne porcje gorącego nasienia. O tak, to jest to, co tygryski lubią najbardziej! Spuścić się w wyposzczoną, spragnioną pizdeczkę młodej mamusi. “O tak! Dobrze, dobrze! Tak cudownie!” - myślałem, ciężko dysząc i szarpiąc się na całym ciele. Zapadałem się coraz bardziej w sobie i nie dbałem o to, że w tym momencie ta pani mogła zajść w ciążę.
Po paru chwilach sperma, nie mogąc się już pomieścić w środku, zaczęła wypływać bokami i wąskimi, lepkimi strumyczkami zsuwać się po moim kutasie coraz niżej i niżej. Lądowała w końcu na moim podbrzuszu.
Tymczasem z mojego napęczniałego do granic wytrzymałości grzyba wciąż tryskał gejzer nasienia, białego budyniu, który wypełniał całe jej wnętrze. Po paru chwilach jej słodka norka, jej gorący wzgórek wyglądał jak lukrowany pączek. Lśnił grubą warstwą mojego pożądania. Wszędobylski, odurzający zapach wypełnił całą łazienkę.
W tej chwili, Żaneta wreszcie uchyliła oczy, opuściła głowę i, zagryzając dolną wargę, patrzyła nieco zaskoczona, ale coraz bardziej zadowolona. Jej pizdeczka szarpała się w ostatnich, gorących skurczach, zabierając ze mnie resztki mojego budyniu, mojej energii, mojego podniecenia.
Opadałem powoli z sił, będąc totalnie szczęsliwym i zaspokojonym. Czułem, że to jeszcze nie koniec. Czułem, że tej kobiecie będzie jeszcze mało, lecz w tej chwili, byłem tak szczęśliwy, że głębiej się nad tym nie zastanawiałem.
Kiedy wreszcie moje narzędzie totalnie zaspokojone, zaczęło powoli opadać, wysunęło się z jej wnętrza gładko, prawie niezauważalnie. Zaraz za nim, powolnym, lecz obfitym strumieniem, wylała się cała zawartość tego, co przed chwilą w nią wpompowałem. Płynęła powoli, gęsto, poprzez jej rowek między pośladkami niżej i niżej. Spadała w końcu na posadzkę.
Siedzieliśmy tak przez długą, długą chwilę, powoli dochodząc do siebie. Wszystko wydawało się takie gorące i słodkie, a czas zdawał ciągnąć się w nieskończoność. Kiedy wreszcie podniosła się z podłogi widziałem, że ma poważne problemy z utrzymaniem równowagi. Delikatnie się zachwiała, a później oparła o ścianę jedną stroną ciała.
-Mirek, coś ty ze mną zrobił?! - szepnęła cichym, drżącym głosem.
Patrzyłem na jej podnieconą twarz i miałem ochotę ją pocałować.
-Nic. Chciałem tylko, byś była, szczęśliwa i zadowolona, - odpowiedziałem niepewnie.
Przez moment panowała kompletna cisza. Tak naprawdę, nie wiedziałem, czego mogę się po niej spodziewać. Jej spojrzenie było inne niż wszystkie do tej pory. Nie wiedziałem, czy coś zrobiłem nie tak.
-Przepraszam, - bąknąłem niepewnie, - nie chciałem... przepraszam, jeśli sprawiłem ci ból, albo... nie było to zbyt przyjemne.
-Eh faceci, nigdy nic nie rozumiecie, - westchnęła.
Oparła się o umywalkę, a następnie pochyliła do przodu. Nie spuszczała ze mnie wzroku. Przyglądała mi się uważnie. Po chwili położyła dłoń na swoim kolanie. Jej duże piersi delikatnie opadły do dołu.
Patrzyłem na jej cipeczkę pokrytą zmierzwionym,  brudnym zarostem. Pamiątałem, że jeszcze nie tak dawno sam wymazałem je moim gęstym, lepkim nasieniem. Obserwowałem jej cycki i miałem ochotę dotykać, dotykać i jeszcze raz dotykać. Chciałem je bez przerwy pieścić. Chociaż byłem już tak doskonale zaspokojony, ciągle jeszcze tkwił we mnie ten dziwny żar. To był ogień i pragnienie realizacji najgłębszych fantazji.
Po minucie, może po dwóch, bez uprzedzenia weszła do wanny. Usiadła na środku ze złączonymi nogami. Włożyła dłonie w swoje krocze i zacisnęła uda. Przy okazji wypięła ramionami swoje piersi. Później tylko patrzyła.
big dick #big cock #hung #monster cock #huge cock #huge dick

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...