poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Niewidzialny kochanek.

45. Uchylone usta.

-Och, och Boże, jak mi dobrze! Tak mnie bierz, tak proszę! Proszę jeszcze! Hhhhhheeee!!! Jeszcze mocniej, mocniej!!! 
Jej cipka szalała w coraz bardziej gwałtownych i nieokiełznanych skurczach. Ten seks zdawał się być coraz bardziej dziki jakby nie z tego świata, a ona tak rozkosznie zniewolona, w posiadaniu nieznanego kochanka. To wszystko było takie trudne do wytłumaczenia. 
Minęło kilka minut. Teraz to już była tylko bajka. Momentami, w chwilach przebłysku pełnej świadomości, kiedy była w stanie myśleć trochę bardziej racjonalnie, zaczynała sobie przypominać różne drobne zdarzenia z przeszłości. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego tak się działo. 
Kiedyś, kiedy jeszcze była uroczą uczennicą w szkole średniej i miała chłopaka… Chociaż, właściwie, to był tylko taki młodzieńczy głupi flirt i zauroczenie. Do niczego więcej wtedy nie doszło. Chociaż, z drugiej strony, zależy jak na to patrzeć. Każdy ma inne podejście do takich tematów. Pamiętała, że wtedy właśnie takie niby zbliżenie skończyło się jedynie na seksie oralnym. Pamiętała też, że bardzo się jej to spodobało i pozostało w jej świadomości na długo. 
Teraz, jakby na zawołanie swojej wyobraźni, w swoich marzeniach na krótko wróciła do tamtych gorących i niewinnych chwil. Wtedy ten młody, rozczochrany blondynek lizał jej cipkę, może bez specjalnych umiejętności, ale z takim zapałem, że aż ciarki przechodziły. W tym momencie niejako, stało się to samo. Pomijając różnicę czasu, można powiedzieć, że dokładnie to samo. Działo się to wszystko tak szybko, tak gwałtownie, że nie była w stanie rejestrować dokładnie i ze szczegółami pełnego spektrum doświadczeń. 
Chwycił ją. Wiedziała już o tym, że ma dużo siły. Doskonale zbudowany, sprawny i męski, chwycił ją wpół i rzucił na łóżko niczym zabawkę. Leżała na plecach, a jej rude włosy rozsypały się po poduszce niczym fale Dunaju. Uniosła ramiona do góry w geście poddania, a jej piersi, te duże cycki rozjechały się na boki oraz po jej ciele i drżały, kołysząc się w pulsujących ruchach. 
Sam uniósł jej uda wysoko do góry. Zresztą, ona nie stawiała żadnych oporów. Wiedziała, co za chwilę się stanie i była szczęśliwa. Była uradowana tym wszystkim. 
Usadowił się wygodnie z tyłu. Podszedł, a właściwie doczołgał się płasko i nisko. Poczuła jego dłonie na swoich udach i pośladkach. Delikatnie chwycił i rozwarł na boki, a później, dosłownie w kilka chwil później, poczuła jego oddech. 
-Oooooch, oooooch… - wyrzuciła z siebie. 
Znów zadrżała. Jego uchylone usta, gorące, uchylone usta… Och, nie potrafiła nawet o tym myśleć. Nie chciała nawet sobie tego wyobrażać. Jednak to działo się samo. Jego uchylone usta wylądowały na jej rozwartej, wilgotnej i spragnionej cipeczce. Tak jak do pocałunku, szeroko uchylone usta objęły jej wargi sromowe. Objęły je w całości. 
Chciała piszczeć i drżeć. Chciała wydzierać się z radości na całe gardło, ale tylko dygotała, podskakując na tym materacu. Nie z tego, że coś robił, z samego tylko wrażenia. Dyszała ciężko, wyrzucając powietrze ze swoich płuc i próbując zapanować nad wszechogarniającym, słodkim podnieceniem, podnieceniem, które wyrwało jej świadomość z posad rzeczywistości. 
Była taka malutka, taka naga, tak bardzo oddana w posiadanie swojego kochanka i, kiedy jego długi, zwinny język wyślizgnął się niczym ślimak z jego paszczy i wjechał w jej mokrą cipeczkę, zatrzymała oddech i zesztywniała czekając, drżąc, nie mogąc pozbierać się w sobie. Z zamkniętymi oczami i uchylonymi szeroko ustami oczekiwała na każdy kolejny moment tej cudownej, niesamowitej gry. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...