sobota, 31 sierpnia 2019

Niewidzialny kochanek.


50. Sąsiedzi mówią.

Po chwili usłyszała czyjeś kroki, ale jeszcze nie dostrzegła osoby. Zaraz później do jej uszu dobiegł wyraźny szelest papieru i folii. 
-Jejku, ale żeś mnie mała załatwiła, -  odezwał się znajomy głos.
Ten dźwięk sprawił, że przynajmniej na chwilę, powrócił do niej spokój, a na ustach pojawił się uśmiech, uśmiech, który czuła także wewnątrz siebie. To była Eliza, najlepsza przyjaciółka i powiernica najskrytszych myśli. Razem zaczynały pracę w korporacji, jednak, jakimś dziwnym zrządzeniem losu posadzili tak daleko od siebie, że nie miały zbyt częstego kontaktu. 
-Przez ciebie musiałam wziąć dodatkowy dzień urlopu, a wiesz, że kierownik źle patrzy na takie rzeczy. To, na pewno, odbije się na mojej wypłacie. Będziesz musiała mi to jakoś wynagrodzić. 
Dopiero, kiedy zobaczyła młodą czarnowłosą, dziewczynę uśmiechnęła się od ucha do ucha. Eliza była szczupła, obdarzona dużymi ładnymi piersiami. Miała ze sobą kilka papierowych oraz w foliowych toreb.
-Co się stało Liza? Co się ze mną stało, Eliza? 
Jeszcze raz spojrzała na nią i od razu zmarszczyła brwi. 
Poczekaj chwilę, niech tylko wszystko upakuję po tych twoich szafkach. To lokum jest takie ciasne, że można byłoby je potraktować jako jedną wielką szafę. Musisz wynająć coś większego. 
Alicja znów uśmiechnęła się szeroko.
“Dobrze, że mam kogoś tak bliskiego”, -  pomyślała w duchu. 
  Eliza przeszła do kuchni. Słychać było jedynie otwieranie szafek, szurgot torebek i ustawiania artykułów  spożywczych. 
-Byłam w aptece. Wykupiłam twoje leki. Musisz je regularnie zażywać, - odezwała się. 
-Aha, -  mruknęła Alicja
Po chwili Eliza pojawiła się znowu w pokoju. Była, jak zwykle, uśmiechnięta. Miała na sobie delikatną, cienką bluzeczkę w kolorze śliwkowym z dużym dekoltem i obcisłe jeansy. Usiadła na brzegu łóżka, tak jak doktor, ale przy niej czuła się bezpieczna i spokojna. 
-Co się stało, Liza? - spytała jeszcze raz.
-Jak to, co się stało? Ty nic nie rozumiesz?! Czy ciebie przy tym nie było?! - odpowiedziała trochę sarkastycznie koleżanka.
 Alicja odpowiedziała krzywym uśmiechem mającym ukryć zakłopotanie. 
-Nooo… wiesz, nie do końca wszystko pamiętam.
Eliza spojrzała na nią spod zmarszczonych brwi.
-Wydaje mi się, że na twoim miejscu też bym pewnych rzeczy nie pamiętała. Chociaż, no… jak tu powiedzieć, każdy jest inny… - w tym miejscu zawiesiła głos.
Alicja obruszyła się.
-Co, no wiesz?!
-Hmmm… jakby to powiedzieć… biorąc pod uwagę to, co tutaj się wydarzyło… - znów nie dokończyła.
 -Co się tutaj wydarzyło?!
Najwyraźniej koleżanka bardzo chciała uniknąć drażliwego tematu.
-Hmmm… ja mam to wiedzieć?! Nie mam pojęcia, co się działo. Ja mogę się tylko domyślać. Tak czy siak, biorąc pod uwagę to, co tutaj zastałam… ten okropny bałagan.
-Ach, bałagan… zaraz to posprzątam… 
-Nie wysilaj się, już o to zrobiłam. To tylko końcówka.
Alicja zaczynała sobie uświadamiać, że koleżanka mogła jednak coś widzieć lub słyszeć. Zresztą, nie miała pojęcia dokładnie jakie ma informacje na ten temat. 
 -Ach… rozumiem. No wiesz przecież, że jestem straszna bałaganiara. Włączyłam sobie muzykę, trochę potańczyłam, parę rzeczy spadło… - próbowała stworzyć historyjkę na poczekaniu.  
-Wiesz co, przestań ściemniać. Trochę potańczyłam… he, he, he… no chyba, że był to taniec erotyczny i w dodatku na rurze… albo, wiesz co? Nie… cały nocny klub musiałby się do ciebie przenieść. Sąsiedzi mówią, że ściany się trzęsły, a krzyki nie dały im spać do czwartej nad ranem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...