środa, 28 sierpnia 2019

Niewidzialny kochanek.

47. Siedziała na nim.

To, jak bardzo była zawiedziona, kiedy, niestety, to się nie udało, wiedziała tylko ona sama. Za pierwszym razem wjechał tylko samym łbem. Jej zęby zatrzymały się tuż za grubą żyłą, a ona chciała jeszcze więcej. Chciała go w sobie. Nie wiedziała, jak daleko może dotrzeć, ale chciała jeszcze bardziej. Trzymała go w swoich ustach, ssała, obrabiała swoim językiem ze wszystkich stron, jak najsmaczniejszego loda, a on tylko dyszał ciężko, drżał, kołysał się na swoich nogach. Klęczała przed nim tak bardzo mu oddana, starała się robić wszystko najlepiej, jak potrafiła, robić to z wdzięcznością i całkowitym oddaniem. 
Później to ona przejęła kontrolę. Chociaż na chwilę udało się jej nad nim zapanować. O dziwo, nie widziała jakichś specjalnych oporów z jego strony. W momencie kiedy ona przejęła inicjatywę, on potrafił poddać się jej biernie, a nawet z nieukrywaną rozkoszą. Potrafił brać to, co mu dawała. 
Nie miała pojęcia, jak udało się jej go powalić na swoje łóżko. Położył się płasko i grzecznie, jak mały chłopczyk. Ona tymczasem, z wielką dzikością, wręcz jakąś taką zajadłością rzuciła się na niego. W jej oczach był żar, płomienie. W jej oczach była nieokiełznana, wyuzdana perwersja. 
Wskoczyła na niego z szeroko rozsuniętymi udami jak stara kurwa. Nawet nie zastanawiała się nad tym, jak to się dzieje. Jej cipka przyjęła go z głośnym, mokrym i słodkim mlaśnięciem. Wszedł w nią, jakby na zawołanie, jakby na żądanie, do samego końca. 
Wreszcie zatrzymał się. Poczuła jego rozgniatame jaja pod swoimi pośladkami. Wszedł bardzo, bardzo głęboko, a ona drżała, starając się utrzymać ten moment, tą jedną chwilę jak najdłużej w swojej świadomości. Chciała zapamiętać jak najwięcej z tego, co odczuwała. 
Pochylała się nad nim. Oparła dłonie na jego ramionach i nie dawała mu się podnieść. 
-No i co, ty dziki ogierze, kto teraz tu rządzi! - westchnęła, drżąc na całym ciele. 
Czuła, jak jej cycki kołyszą się na boki, jak ocierają się o siebie, czuła, jak jej sutki, przy najmniejszym dotknięciu zdają się płonąć i parzyć.
-No i co, skurwielu, wyrucham cię teraz, na całego, wycisnę z ciebie wszystkie soki! Dobrze ci, dobrze ci tak?! No, co, pasuje ci cwaniaku jeden? - powtarzała słowa jak mantrę, czując nad nim przewagę.
Siedziała na nim, z szeroko rozłożonymi udami. Wchodził w nią do samego końca, mocno. Dyszał i stękał, jakby stało mu się coś złego. Dopiero po krótkiej chwili zaczęła powoli unosić się i opadać, unosić się i opadać, zaciskając mięśnie swojej szparki tak mocno, jak tylko się dało, jak tylko było to możliwe. 
Miała świadomość, że przed jej oczami zapada ciemność, a w uszach znów słyszy ogłuszający szum. Miała świadomość, że jeszcze kilka takich ruchów i całkowicie straci przytomność. Wiedziała, że za kilka sekund znów doświadczy potężnego orgazmu. Chciała ten moment trochę odwlec. Rzeczywiście, miała zamiar wycisnąć z niego ile się da. 
Udało się. Zaczęła się unosić i opadać, unosić i opadać… do góry, do dołu, do góry, do dołu, do góry, do dołu… Najpierw powoli, później szybciej i szybciej, i jeszcze szybciej.
-Och, och, uuuaaahhh… uuuuuaaaahhh, ooooohhh, uuuuuuaaaahhhh!!  Zajebiście, kurwa, jak zajebiście! - dyszała dygocząc na całym ciele. 
W końcu zaczęła podskakiwać jak piłka plażowa: chop, chop, chop, chop… szybko, szybko, mocno, intensywnie i do samego końca. Jej partner tylko stękał. Szarpał się i rzucał, jakby pod wpływem jej podskoków. Rozłożył ramiona szeroko, zagarnął dłońmi pościel i próbował utrzymać swoją pozycję. 
Patrzył na nią, patrzył na jej twarz, patrzył w jej rozpromienione, płomienne oczy, a ona czuła się taka silna, taka mocna. Czuła kontrolę nad tym, co robi i było tak bardzo zajebiście, tak dobrze, tak cudownie i niepowtarzalnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...