piątek, 30 sierpnia 2019

Niewidzialny kochanek.

49. Nie chciała pamiętać.

Wokół panowała ciemność. Pierwszą rzeczą, jaką sobie uświadamia było to, że słyszała odgłosy ptaków. To był świergot wróbli. Dotarło do niej także to, że czuła na swoim ciele chłodny, ale przyjemny powiew wiatru. Uświadamia sobie, że już nie śpi. Bardzo trudno było wrócić jej do rzeczywistości, do normalnego świata. Opierała się jak mogła, ale ta rzeczywistość, której tak bardzo nie chciała, była nie od do odparcia. Lgnęła do niej ze wszystkich stron, docierała wszystkimi zmysłami. 
Już po chwili uświadomiła sobie, że leży na swoim łóżku. Wyraźnie czuła ucisk pod swoimi plecami. Otworzyła oczy. Tutaj nastąpiło kolejne zaskoczenie. Zdała sobie sprawę z faktu, że była naga, kompletnie naga. 
Leżała na swoim łóżku. Nie było ono jak jakoś specjalnie szerokie, nie miało grubego wygodnego materaca, ale lubiła je. Bardzo przyzwyczaiła się do niego. Poza tym, ostatnio działo się tutaj tyle rzeczy. Tyle wspomnień wiązało się z tym miejscem.
Teraz leżała, kompletnie naga, z szeroko rozłożonymi nogami i rękoma wyciągniętymi nad głowę. Oddycha spokojnie. Czuła jak jej piersi unoszą się i opadają w rytm oddechu. 
Wciąż była bardzo podniecona. Miała ochotę dotknąć swoich sterczących sutków i sztywnych, chropowatych brodawek, pobawić się nimi, ale nie zrobiła tego. Czuła też swoją cipkę. Miała wrażenie, że wciąż jest mokra. Odczuwała niesamowitą ochotę, aby się tam dotknąć, ale tego także nie miała odwagi tego dokonać. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. 
Delikatnie odwróciła głowę w stronę okna i stwierdziła, że jest ono otwarte na oścież, a na parapecie skaczą wróble. Było ich trzy, może cztery. Podskakiwały zabawnie, zbierając dziubkami jakieś okruszki. Z ulicy dobiegały odgłosy codziennego życia jej dzielnicy. Pez to szeroko otwarte okno wpadały też jasne promienie słońca, zalewając cały pokój. 
Wreszcie zdołała podnieść głowę. Stwierdziła, że w pomieszczeniu panuje dość duży bałagan. Świadczyły o tym, porozrzucane po całej podłodze książki i pisma służbowe. Powieść, którą czytała jeszcze nie tak dawno temu, leżała teraz na środku otwarta na stronie, na której skończyła ją czytać. Laptop stał krzywo na poduszce w kącie z podniesionym ekranem. Najprawdopodobniej z niego także musiała ostatnio korzystać. Tylko kiedy? Nie umiała sobie tego przypomnieć. 
Zebrała wszystkie siły i próbowała uświadomić sobie, jakie jest jej samopoczucie. Z niepokojem przypomniała sobie, że przecież była chora, dość poważnie przeziębiona. Z tym nieprzyjemnym wspomnieniem, pojawiły się kolejne. Przypomniała sobie doktora, który zbadał ją i wyszedł… chociaż nie, mówił że wychodzi. To jednak i była różnica. 
Więc stało się to naprawdę. Wszystko się to wydarzyło? Kiedy tylko o tym pomyślała, poczuła jak zaczyna drżeć na całym ciele, a jej cipka robi się jeszcze bardziej wilgotna. Mimo to, swoje samopoczucie oceniała na dużo lepsze niż wczoraj wieczorem. To także wydało się jej nieco zastanawiające. Nie brała jeszcze żadnych leków, nie była to aptece, więc dlaczego? Przynajmniej zdawało się jej, że nie nic brała. Nie powinna, a jednak czuła się znacznie lepiej. 
Po chwili uniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na swoje nagie ciało. Spojrzała na swoje napęczniałe i bardzo wrażliwe piersi. Dlaczego, po takich zdarzeniach, zawsze była naga? Kołdra leżała w nieładzie na podłodze. Coś musiało się tutaj jeszcze wydarzyć? Co? Nie pamiętała. Czy naprawdę? Może tylko nie chciała pamiętać? 
Po kilku minutach takiego leżenia i zastanawiania się nad szczegółami tego, co mogło się wydarzyć, postanowiła się ubrać. Założyła na sibie swoją ulubiona piżamkę. Zaraz później usłyszała jak ktoś z drugiej strony drzwi wejściowych, wkłada klucz zamek, przekręca go, a później otwiera je z głośnym skrzypieniem. Pierwszym odruchem był lęk. 
“Włamywacz”, -  pomyślała, ale zaraz później sama się uspokoiła, - “Włamywacz przecież nie miałby własnego klucza.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...