środa, 25 marca 2020

Projekt: "Przyszłość".


20. Mój urok osobisty działał. 

Spojrzała na mnie spod opuszczonych powiek. Oznaczało to, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Mój urok osobisty działał. 


W szkole co miesiąc dostawałem stypendium. Nie można powiedzieć, że były to duże pieniądze, ale jednak, zawsze coś. Jakby nie patrzeć, parę groszy miałem przy sobie. Inna sprawa, jak te pieniądze wykorzystywałem. W normalnych okolicznościach, większość gotówki woziłem do domu. Tam tam zawsze jej brakowało. Jednak teraz, nie były to normalne okoliczności. Teraz moje spojrzenie na ten temat zmieniło się diametralnie. Zdawałem sobie sprawę, że zawsze muszę mieć coś przy sobie, chociażby ze względu na takie niespodziewane okazje, jak dziś. 
Nawet teraz spodziewałem się jakiegoś sprzeciwu. Czasem ona popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i pokiwała głową. 
-Dobrze, pójdę z tobą do tego kina, - powiedziała.
Czułem się wniebowzięty. Sprawy nie mogłem lepiej się ułożyć.
“Brawo, dziewczyno!” - pomyślałem, doznając nagłego przypływu adrenaliny. 
-No to co… w takim razie, jesteśmy umówieni na niedzielę, - zakończyłem.
Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, czas do niedzieli upłynął bardzo szybko. Kiedy wreszcie przyszedł ten wyczekiwany dzień, miałem już przygotowane swoje najlepsze spodnie, ładny sweter oraz czystą, idealnie wyprasowaną, koszulę. Kupiłem nawet jakiś dezodorant, aby świeżo pachnieć. 
O wyznaczonej godzinie miałem pojawić się, niczym romantyczny kochanek, na skrzydle żeńskim, abyśmy razem mogli opuścić internat. Oczywiście, wcześniej, z precyzją zegarka szwajcarskiego, ustaliłem odjazd autobusu z najbliższego przystanku. Starałem się przewidzieć wszystko, co było ważne w tej chwili. Obliczyłem i uwzględniłem czas na dojście do kina, oraz na odwiedzenie pobliskiej kawiarni. Sprawdziłem nawet ceny ciastek i samej kawy. Nie chciałem później wyjść przed nią na głupka. Przecież chciałem jej zaimponować, a miałem bardzo ograniczoną ilość kasy. 
W tym właśnie momencie uświadomiłem sobie, że dobrze by było gdyby udało mi się gdzieś cokolwiek zarobić. Było to konieczne, jeżeli dalej chciałem imponować tej dziewczynie. Niestety, dla mojego młodszego ja, takie dylematy były nieco dziwne. Do tej pory nigdy nie musiał się nad tym zastanawiać. 
Kiedy wszedłem do jej pokoju,oniemiałem z wrażenia. Była w ślicznej koronkowej, czarnej sukieneczce i delikatnym wdzianku, przypominającym żakiet. Włożyła też na siebie dżinsową kurteczkę. Wyglądała uroczo i rozbrajająco. Dech mi zaparło. Była jak mała laleczka z wystawy. 
Znów miałem bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony zdawała się mi być jeszcze dzieckiem. Patrząc tak teraz na nią, widziałem, że jeszcze daleko jej było do dorosłej kobiety. Jej urok osobisty i wdzięk sprawiały, że wzrastała we mnie chęć opieki jak i też zwykłej bliskości, pozbawionej erotyzmu, czy seksu. Z drugiej zaś strony, patrząc z oczami i młodego chłopaka, gówno mnie to obchodziło. On chciał, po prostu, rozładować swoje napięcie seksualne i szukał najkrótszej drogi realizowania tego celu. Chodź onieśmiela i paraliżowała, była idealną partnerką, chociażby teoretycznie. 
Uśmiechnąłem się od ucha, do ucha. Szarmancko wziąłem ją za rękę i pocałowałem w nadgarstek. Bez pośpiechu otworzyłem przed nią drzwi i puściłem pierwszą. Widziałem, że jej się to podoba. 
Spojrzała na mnie spod opuszczonych powiek. Oznaczało to, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Mój urok osobisty działał. Flirt rozwijał się, a ona nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Tak, czy inaczej, jak ryba połknęła haczyk. Chociaż nie, może inaczej, po prostu, zachowywałem się tak jak powinien się zachowywać chłopak, któremu zależało na dziewczynie. Mnie zależało bardzo, więc robiłem wszystko, żeby wypaść w jej oczach jak najlepiej. 
 Nie, żebym już się zakochał. Chciałem, raczej, sprawdzić, jak to jest, być z piękną dziewczyną i co może z tego wyniknąć. Oczywiście, moje młodsze ja, w tej chwili myślało tylko o seksie. Czy mogło być dla niego coś ważniejszego, niż zapewnienie prokreacji, posianie swoich plemników w jej młodym ciele? Chciał się kochać, teraz, już, natychmiast! Nie umiał pozbyć się natrętnych myśli, które wyłaziły każdą szczeliną z jego świadomości. Wyobrażał ją sobie kompletnie nagą, marzył o niej, kiedy nie musiał nic mówić. Pragnął i potrzebował być jak najbliżej. 
Jego wyobraźnia szalała. W myślach już kochał się z nią najróżniejszych, miejscach i okolicznościach. Mimo jej ubrania, bez najmniejszego problemu, potrafił  stworzyć obraz krągłego ciała. 
To było bardzo ciekawe, bo ja tego już tak nie potrafiłem. Nie w takim zakresie. Widocznie moja wizualizacja była już mniej sprawna. No cóż, teraz czerpałem z jego młodzieńczości i witalności pełnymi garściami. Jego ogniste pożądanie opanowało też moją świadomość i mogłem tylko poddać się temu wszystkiemu z najwyższą rozkoszą. Chodziło tylko o to, aby przejść przez to wszystko w miarę rozsądnie i nie narobić sobie zbyt wcześnie dużych kłopotów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...