czwartek, 30 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


147. Dreszcze.

Dreszcze, które do tej pory nieśmiało kumulowały się gdzieś w moim podbrzuszu, teraz zaczynały ogarniać całe ciało, nie dając spokoju i napierając na moją świadomość ze wszystkich stron. Czułem je w stopach, w dłoniach, w klatce piersiowej i na plecach wzdłuż kręgosłupa. To było takie słodkie i przyjemne. 


Trzymając ją za biodra, czy może raczej w talii, w tym najwęższym miejscu jej ciała, ustabilizowałem swoją pozycję, ugiąłem nogi w kolanach i zacząłem wykonywać taktyczne, posuwisto-zwrotne ruchy. Wchodziłem jej cipeczkę tak samo głęboko, jak wcześniej i, muszę przyznać, że miałem z tego niesamowitą frajdę. 
Chociaż, z drugiej strony, zastanawiałem się… może inaczej… Trudno to tak nazwać, wszystko toczyło się tak szybko. W każdym bądź razie, przez moją głowę przebiegła myśl, że może teraz uda mi się dokończyć dzieła porządnym wytryskiem. Powiedzmy szczerze, pomimo mojego młodego wieku, byłem już zmęczony, .Nawet to młode ciało i testosteron który, je przenikał nie dawało rady. Wszystkie części zaczynały się już powoli poddawać. 
Mimo to, a może właśnie dlatego, obserwowanie jak mój wielki jebaka raz, po raz nurza się  w jej ciasnej norce było czymś niesłychanie przyjemnym i podniecającym. Nie wiem jak to się stało, ale bodźców było dużo więcej, niż wcześniej i nawet były bardziej intensywne. Co tu dużo mówić, jak większość facetów, byłem wzrokowcem i zawsze lubiłem obserwować to, to się przede mną dzieje w takich sytuacjach. Za każdym razem bardzo mocno mnie to nakręcało. Teraz też tak się działo. Zresztą, nie bez przyczyny. Dziewczyna była bardzo zgrabna, tak zgrabna i ponętna, jak tylko to można sobie wyobrazić i wymarzyć. Teraz bez przeszkód mogłem podziwiać jej ciało. Jednak, najbardziej podniecał mnie widok mojego własnego fiuta, wchodzącego w jej ciasną cipeczkę tak bardzo głęboko. 
Poza tym, uświadomiłem sobie jeszcze jedną rzecz. Mianowicie, zdałem sobie sprawę, że ja (myślę o mojej starszej osobowości, bo to ona teraz wiodła prym) też czegoś się uczyłem. Starałem się, aby każdy ruch był nieco inny niż poprzednie. Poruszałem się w niej raz szybciej, raz wolniej, raz płycej, raz głębiej. Wchodziłem w nią pod różnymi kątami: z prawej, później z lewej strony. Starałem się wbijać od dołu i od góry. Wszystko to sprawiało mi mnóstwo frajdy i radości. 
Znów drżałem i szarpałem się w słodkich konwulsjach rozkoszy. Moje podniecenie, chociaż cały czas niesamowicie wysokie, teraz przyjmowało dziwny trudny do opanowania, charakter. Nawet nie wiem, na czym dokładnie to polegało. Coś było inaczej. Dreszcze, które do tej pory nieśmiało kumulowały się gdzieś w moim podbrzuszu, teraz zaczynały ogarniać całe ciało, nie dając spokoju i napierając na moją świadomość ze wszystkich stron. Czułem je w stopach, w dłoniach, w klatce piersiowej i na plecach wzdłuż kręgosłupa. To było takie słodkie i przyjemne. Przyjemnie było zatracać się teraz z razem z nią tutaj, być tylko dla niej. 
No tak, to było to, czego było mi potrzeba. I raz, i dwa, i raz i dwa… wchodziłem w nią głęboko, dokładnie penetrowałem każdy zakamarek jej młodej, dziewczęcej pizdeczki. Było słodko i upojnie. Mojej kutas lśnił od jej soków, od wody, od pary. Wszystkie zapachy mieszały się ze sobą. Wszystko to tak głęboko wwiercało się w moją świadomość, było niczym symbol, kazało kojarzyć ze sobą wszystkie podobne zdarzenia w przyszłości. 
Oparta przedramionami o ścianę, stała z szeroko rozstawionymi stopami i wzdychała ciężko. Jej usta były szeroko otwarte, wyrzucały z siebie powietrze. Jej piersi kołysały się w rytm moich ruchów jak wahadło. 
-Ooooch, ooooch, aaaach, ooooch! - wyrzucała ze swojego o gardła coraz bardziej donośne odgłosy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...