poniedziałek, 20 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


137. Nieodparte wrażenie.

Miałem nieodparte wrażenie, że, już w tej chwili, strzelam w jej wnętrze potężnym strumieniem gorącego nasienia, lecz to jeszcze nie był ten właściwy moment. Oczywiście, jak można było się spodziewać, bardzo na to wszystko czekałem. To miało być kulminacją zbliżenia.


Gdybym nie miał wieloletniego doświadczenia w tej dziedzinie, za cholerę, nie wiedziałbym, o co chodzi. Tego nie dało się poskładać w jedną, logiczną całość. Sprzeczne komunikaty,  które wydobywały się z jej ust, z jednej strony zachęcały mnie do dalszej, ostrej zabawy, z drugiej zaś, kazały zmniejszyć intensywność doznań w taki sposób, aby mogła to wszystko znieść. No cóż, do kogo teraz mieć pretensję? Przecież o to mi chodziło. Przecież chciałem zerżnąć ją, jak dziką sukę, do samego końca. Przecież powinienem być zadowolony. Czy byłem? Pewnie tak. 
Oszałamiała mnie w każdym skrawku swojego młodego, jędrnego ciała. Była słodka, gorąca, taka bardzo moja i tylko moja, niewinna, a jednocześnie wyuzdana. W tej chwili była tak bardzo dla mnie, tak bardzo mi oddana i wierna jak wadera. Och, no tak, słodka, gorąca Julka. Czegóż więcej mogłem chcieć, czegóż więcej pragnąć? Czy to było wszystko, na co mogłem liczyć? Życie jednak potrafi zaskakiwać. 
Zaraz później, jakby na przekór sobie, jakby na przekór temu, co przed chwilą wyrzucała ze swojego gardła, co słyszałem z jej ust, z całym impetem odpadła do dołu, wbijając się na mnie głęboko. Nadziała tak bardzo mocno, że mój jebaka zatrzymał się gdzieś na dnie jej słodkiej jaskini. Nagle poczułem, że robi mi się tak niesłychanie gorąco i przyjemnie, że traciłem nad tym jakąkolwiek kontrolę. Przed oczami bardzo szybko zapadała ciemność, odpływałem. Impreza osiągnęła swoje apogeum. Tak mi się przynajmniej zdawało. 
Miałem nieodparte wrażenie, że, już w tej chwili, strzelam w jej wnętrze potężnym strumieniem gorącego nasienia, lecz to jeszcze nie był ten właściwy moment. Oczywiście, jak można było się spodziewać, bardzo na to wszystko czekałem. To miało być kulminacją zbliżenia, chociaż wiedziałem, że naraża mnie na dodatkowe, niepotrzebne ryzyko jeszcze większych kłopotów, które mogły mnie spotkać w tej, jakby nie było, nie mojej, rzeczywistości. Tak wiele się działo w tym tak bardzo mi odległym, a jednak moim, nie moim świecie. Tak wiele doświadczyłem w tej odległej o trzydzieści lat przestrzeni. 
To było takie niesamowite, być tu i teraz, w tych czasach, w czasach późnego komunizmu, kiedy wszystko było takie inne, w tej szkole. To tu się uczyłem, tu popełniałem swoje pierwsze poważne błędy. Tak niesamowicie było być w ciele mnie samego sprzed lat, tego młodego chłopaka, niedoświadczonego, jednak pełnego testosteronu, z ciałem Amora, z ciałem, które było w stanie zrobić niesamowite rzeczy w trakcie aktu miłosnego. 
Ten chłopak zdawał się o niczym absolutnie nie wiedzieć, być jak dziecko, nieświadomy tego, czym naprawdę, dysponuje. Teraz ja, będąc tutaj, w jego organizmie, w jego świadomości, mogłem wykorzystać możliwości, które posiadał, pokazać mu, do czego może być zdolny, co może osiągnąć i ile korzyści może wyciągnąć dla siebie.
Pomijając  wszystko inne, całą tę otoczkę erotyzmu, to, co się stało, to co się wydarzyło, to, że się tylko tutaj zjawiłem, było tak bardzo wyjątkowe i nietypowe. Czy tego chciałem, czy nie, zmian, których dokonałem, było tak dużo, że mój sobowtór już był zupełnie innym człowiekiem? W tej chwili trudno było mi ocenić, o ile zmieniłem jego tożsamość, jak bardzo miał być inny w przyszłości, ale wiedziałem, że to już nie będzie ten chłopak.  
Tymczasem dziewczyna, szarpanymi ruchami, zaczęła gwałtownie opadać i unosić się. Drżąc na całym ciele, zaciskając mięśnie swojej cipeczki, wyrywając moją świadomość z posad rzeczywistości, znów gnała na oślep przed siebie. Chciałem zostać w tym słodkim akcie miłości na zawsze, nie zmieniać nic, doświadczając tego cudownego uczucia obejmowania jej muszelki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...