środa, 29 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


146. Zachęcała do dalszej, gorącej zabawy.

Zbliżyła się do ściany, pochyliła się w jej stronę i oparła na ugiętych łokciach. Opadła twarzą na białe, nieciekawe, chłodne kafelki. Wyginając kręgosłup tak, jak wcześniej i wypinając w moją stronę swoje jędrne pośladki, zachęcała do dalszej, gorącej zabawy.


Nim zdążyłem się zorientować, staliśmy już odwróceni w drugą stronę, przodem do lustra,  które znajdowało się nad umywalką. Pozycja, jaką przyjmowaliśmy, w zasadzie, była taka sama jak wcześniej. To znaczy, ona wciąż stała przede mną z wyciągniętymi do tyłu ramionami, a ja oplatałem je swoimi rękoma i nie pozwalałem się jej uwolnić. Jej nogi były dość szeroko rozsunięte, zresztą tak samo jak moje, i ugięte w kolanach. W ten sposób udostępniała mi wejście do swojej jaskini. Siedziałem swoim zaganiaczem w jej ciasnym wnętrzu i, tak samo jak wcześniej, wykonywałem posuwisto zwrotne ruchy, starając się jak najszybciej doprowadzić do orgazmu. 
Nie wiedzieć czemu, to słodkie uczucie, odbierające resztki świadomości, jakoś nie nadchodziło. Co wcale nie oznacza, że nasze podniecenie było na niskim poziomie. Wręcz przeciwnie, przez cały czas byłem na granicy wytrysku, błagając w duchu, abym wreszcie mógł spuścić ciśnienie, gromadzące się w moich jądrach i całym podbrzuszu. 
W tym momencie sytuacja była o tyle inna, że mogliśmy, dość swobodnie, obserwować swoje poczynania w szklanej tafli, znajdującej się naprzeciwko nas. Nie powiem, było to dość przyjemne, bo mogłem patrzeć na jej podnieconą ją, uśmiechniętą twarz. Mogłem obserwować, jak reaguje na moje ruchy i odpowiednio je dostosowywać. 
Oczywiście, bardzo mocno przytuliłem się do jej pleców, wbijając się swoim twardym kołkiem w jej ciasne wnętrze i penetrując je tak dokładnie, jak tylko się dało. Jedną ręką unieruchamiałem jej ramiona przy swoim brzuchu, a drugą przytrzymywałem za piersi, przyciskałem jej ciało mocno do siebie. W ten sposób miałem poczucie kontroli nad tym, co robi, co dzieje się z jej ciałem. Mimo wszystko nie widziałem, żeby jej to przeszkadzało. Patrzyła przed siebie, na moje odbicie, znajdujące się tuż za jej głową i uśmiechała się. Dyszała przy tym ciężko, drżąc i dygocąc na całym ciele.
Po krótkim czasie znów zmieniliśmy ustawienie naszych ciał. Nie wiem jak to się dokładnie stało. Zdaje się jednak, że to ona mnie do tego zmusiła. Czując, że nie może już dłużej wytrzymać, postanowiła uwolnić się z tego ciasnego, dość niewygodnego objęcia i poprowadzić to zbliżenie na swój własny, indywidualny sposób. Chciała mieć jakiś większy wpływ na jego przebieg. 
Zbliżyła się do ściany, pochyliła się w jej stronę i oparła na ugiętych łokciach. Opadła twarzą na białe, nieciekawe, chłodne kafelki. Wyginając kręgosłup tak, jak wcześniej i wypinając w moją stronę swoje jędrne pośladki, zachęcała do dalszej gorącej zabawy. Jako że jej stopy były wciąż dość szeroko rozstawione, na tyle szeroko, o ile pozwalała ta skromna wanna, bez większych przeszkód mogłem penetrować jej gorące, spragnione miłości wnętrze. To było to, czego, w tej chwili, potrzebowałem. Wchodziłem w nią swoim twardym, żylastym fiutem, czując każdy zakamarek jej młodej kobiecości. 
Żeby nie było tak dobrze, w pierwszym momencie zacząłem trochę żałować. Straciłem panowanie, które przecież chciałem utrzymać do samego końca. Jak każdy facet, miałem nadzieję, że w ten sposób osiągnę już orgazm. Przecież miał on nastąpić już za parę sekund. Tak mi się przynajmniej zdawało. 
Jednak zaraz później, uświadomiłem sobie, że to, co robimy, wcale nie jest takie złe. To ustawienie jej ciała miało też swoje zalety. Jedną z nich było obserwowanie i jędrnych pośladków, tego okrągłego, dużego tyłeczka i mojego kutasa buszującego w jej ciasnym, niesamowicie wilgotnym i gorącym wnętrzu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...