niedziela, 19 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


136. Ruchaj mnie mocno!

-Oooooo ja pierdolę! Och, och, och, tak, tak… ruchaj, ruchaj mnie mocno! Boże, już nie mogę dłużej!!! Ooooo taaaaak! Jezu, nie przerywaj!!! Tak mi rób! Och, och, och, nie, nie, nie!!! Ooooooooo!!! 


To nasze zbliżenie było naprawdę bardzo wyjątkowe. Wszystko było tak odrealnione i nierzeczywiste, że mogłem odnieść wrażenie, iż to tylko sen, słodki, rozkoszny, ale sen. Czas zdawał się stać w miejscu, a ja trzymałem i ściskałem ją za te wielkie cycki. Przyciągałem do siebie i wtulałem jej ciało w mój tors. Ona tymczasem, podpierając się na moich udach, starała się unosić i opuszczać cały swój ciężar tak, by ta niesamowita akcja trwała i by nic nie uszło jej uwadze. 
Zaraz później, nie mogąc zapanować nad nadmiarem doznań, wcisnąłem przedramiona pod jej pachy i chwyciłem w okolicach obojczyków. Teraz, moje ręce były niczym paski plecaka, trzymające jej ciało bardzo blisko mnie. Taki chwyt dawał mi pełną kontrolę nad tym, co robiła. Mogłem do woli unosić się i opuszczać. Mogłem wyciskać ją na swojego fiuta tak mocno, jak tylko chciałem. Nie za bardzo miała jak się bronić. Z resztą, wcale nie zamierzała. Wzdychała tylko ciężko, jęczała i stękała coraz głośniej. 
Od razu chciałem zaznaczyć, że w całej tej zabawie nie było ani jednej dłuższej chwili przerwy na odpoczynek, czy wytchnienie. Wszystko odbywało się na najwyższych obrotach. Nasze podniecenie, cały czas sięgało zenitu. Byłem bardzo podekscytowany, z niecierpliwością czekałem na to, co stanie się za sekundę, czy dwie. 
Wkrótce poczułem jej dłonie na swoich rękach. Chociaż, tak naprawdę, nie wiedziałem, co chce zrobić. Miałem wrażenie, że pragnie się uwolnić z mojego objęcia. Seks był bardzo słodki i rozkoszny. Pochłaniał nas całkowicie i bez reszty. Robiliśmy to razem i miałem świadomość, że ona także nie może poradzić sobie z intensywnością doznań, które do niej napływały. 
Nie potrafię tego wyjaśnić, ale nie pozwoliłem jej na uwolnienie się z moich ramion. Chociaż, z drugiej strony, zdawałem sobie sprawę, że nie może to trwać w nieskończoność. Mimo to, przeciągałem tą chwilę tak długo, jak tylko było to możliwe. Nie wiem, czy można nazwać to zapasami, ale coś z tego w tym było. Jakby na przekór mojej partnerce, która starała się wyzwolić, jeszcze mocniej podtrzymywałem jej ciało. No cóż szamotanie się z nią w tej  wannie było bardzo przyjemne. 
Jeszcze bardziej zdecydowanie pchałem ją i nadziewałem na swojego twardego zaganiacza. Był rozgrzany do czerwoności. Zdawał się tryskać niesamowitą energią. Rżał jak dziki koń, ciesząc się z niezwykle intensywnych i głębokich odczuć. Obejmowały one żołądź, oraz całą jego długość i kumulowały się w jądrach oraz podbrzuszu słodkością budyniu waniliowego. Wytrysk tego deseru zdawał się być jedynym moim przeznaczeniem. Oszalałem na punkcie własnego orgazmu. 
Jednak nie poddawała się. Im mocniej ją przyciskałem, tym bardziej próbowała się uwolnić. Czułem jak szarpie i mocuje się z moimi rękoma. Słyszałem jak się śmieje, jak drży, jak się trzęsie, jak, w radości seksu, próbuje się wyzwolić. Jednak nie było to możliwe. Przynajmniej nie w tej chwili. Byłem silniejszy i bardziej doświadczony w tej zabawie. Powiedzmy, że, raczej, nie miała większych szans na to małe zwycięstwo. Wiem, że chciałaby je osiągnąć, ale ono zdawało się być tak bardzo daleko. Co nie zmieniało faktu, że wszystko zmierzało w najlepszym, z możliwych, kierunku. 
-Ooooohhh, aaaahhhh o-oooohhh, a-aaaaahhh…  Puuuść, och, puuuść! Proszę! 
Nie dałem jej forów. Nie przerywałem. Ruchałem dalej w tej samej pozycji, a ona wołała:
-Proszę. Och, nie! Ooooo! Oooo taaak! Och, jak mi dobrze! Och, och, och… proszę… och, och… rżnij mnie, rżnij! 
Czyli, co? Chciała czy nie? No, nie było to wcale takie jednoznaczne. Jak można było się domyślać, kontynuowałem swoje zajęcie w niezmienionej postaci. Szalała z radości. 
-Oooooo ja pierdolę! Och, och, och, tak, tak… ruchaj, ruchaj mnie mocno! Boże, już nie mogę dłużej!!! Ooooo taaaaak! Jezu, nie przerywaj!!! Tak mi rób! Och, och, och, nie, nie, nie!!! Ooooooooo!!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...