środa, 22 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


139. Wypełnić jej wnętrze.

Chciałem wypełnić jej wnętrze po brzegi. Pragnąłem, by moje nasienie wylało się z niej rzeką. Chciałem opryskać ją jeszcze raz, nie zostawić ani jednego suchego centymetra na jej skórze. Chciałem poczuć zapach mojego nasienia na jej ciele, na jej słodkiej, gorącej cipce. To było szaleństwo, którego nie potrafiłem opanować. 


Po krótkiej chwili jej biodra zmieniły rytm z pionowych ruchów góra-dół, w wahadłowe pchnięcia przód-tył. Muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. To było połączenie niesłychanie intensywnych doznań i odczuć. Spleceni we wzajemnym, mocnym uścisku, kochaliśmy się ile tylko sił w mięśniach. Trzymałem ją za ramiona, a ona za moje dłonie. Starała się je z siebie odpiąć.
No cóż, tam naprawdę, trudno było określić, co chce zrobić. Nie szarpała się zbyt mocno. Nie na tyle mocno,  by zakomunikować mi, że chce abym ją uwolnił. Być może, w ten sposób chciała tylko utrzymać równowagę. Być może starała się tylko uczepić moich palców. Nie wiem.
W tej chwili ruchy jej ciała zdawały się być szybsze, bardziej gwałtowne, bardziej zdecydowane, jeszcze mocniej zabierały moją świadomość na skraj rzeczywistości, tam, gdzie nie ma już nic.  
Góra-dół, przód-tył, góra-dół, przód-tył, góra-dół, przód-tył… Myślałem, że zwariuję, że nie wytrzymam tego nawet minuty dłużej. Nie miałem pojęcia, kiedy wreszcie będzie ten oczekiwany finał. Tak bardzo chciałem, żeby już nastąpił. Niestety, na razie nic się nie działo. Chociaż byłem tak niesamowicie podniecony, a nasienie zdawało się kipieć w moich jądrach, buzować pod wielkim ciśnieniem, to jednak ostateczna, zdecydowana rozkosz nie nadchodziła. 
Miałem wrażenie, że to zabawa w kotka i myszkę. Jakby na złość, chciała, ze mną się drażnić. Czułem, że odebrała mi władzę nad tym jednym, jedynym aktem, o którym mogłem decydować. Mimo to nie żałowałem niczego z tego, co się działo. No bo i czego? Było przecież tak odlotowo. 
Co ja opowiadam. Byłem w siódmym niebie, zadowolony i szczęśliwy jak mały dzieciak, który dostał właśnie jakiś fajny prezent. Chciałem jeszcze, jeszcze i jeszcze. Chciałem, by trwało to tak długo, jak tylko się da, bez końca, o ile to tylko możliwe. No cóż, chyba sam nie wiedziałem, czego pragnę i potrzebuję.
Góra-dół, przód-tył, góra-dół, przód-tył, znów delikatnie na boki. Szybowałem już w obłokach. Prawo-lewo, prawo-lewo, góra-dół, przód-tył, prawo-lewo, góra-dół, przód-tył, prawo-lewo, w jedną i w drugą stronę. Jęczałam z rozkoszy. 
Jezu, jak mi dobrze! Oooooohhhh!!!
Nawet przez chwilę nie pozostawała bierna. 
-Ooooooo, ach, och, aaaaaahhh, oooohhh, ach, ach, och, - wyrzucała z szeroko otwartych ust. 
Wbijała się na mnie i kręciła biodrami tak intensywnie, że przyprawiało mnie to o niesamowicie silne zawroty głowy. Mimo to starałem się walczyć do końca, nie odpuszczać, nie darować jej ani jednego ruchu. Bardzo mocno przyczepiłem się ramionami do jej ciała i nabijałem na swojego chuja do samego tak daleko, jak tylko się dało. 
Już teraz chciałem wyzwolić z siebie całą rozkosz. Nie miałem już sił dłużej tego powstrzymywać. Chciałem pozwolić, aby mój wulkan wreszcie wybuchł i wyrzucił gorącą lawę wprost w jej mokrą cipkę. Chciałem wypełnić jej wnętrze po brzegi. Pragnąłem, by moje nasienie wylało się z niej rzeką. Chciałem opryskać ją jeszcze raz, nie zostawić ani jednego suchego centymetra na jej skórze. Chciałem poczuć zapach mojego nasienia na jej ciele, na jej słodkiej, gorącej cipce. To było szaleństwo, którego nie potrafiłem opanować. 
Tak, przyznaję, to było wariactwo. Nie chciałam odpuścić ani chwili, nie miałem zamiaru darować nawet sekundy z tego,  co jeszcze mogłem wyciągnąć. 
Jeszcze, jeszcze, jeszcze trochę… Mocno trzymałem ją za ramiona, nabijając na siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...