środa, 23 grudnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

293. Na mojej facjacie.

Zaczynała się wiercić na mojej facjacie, jak niesforny zwierzaczek. Wciskała się we mnie jeszcze bardziej. Wkrótce opadła jeszcze mocniej, całkowicie pozbawiając mnie możliwości oddychania. Musiałem bardzo się starać, aby się nie udusić.


Beatka opadła jeszcze bardziej. Jej niesamowita jaskinia miłości pochłaniała moje usta i docierała do policzków. To było cudowne i niesamowite. Lizałem najlepiej jak potrafiłem. Nie szczędziłem sił ani chęci. Starałem się jak mogłem. 
-I co Jolka, dobrze ci?! - usłyszałem jej głos.
-Och, kurwa nie masz pojęcia, jak bardzo! Och jak mi cudownie! - odpowiedziała ta druga. 
-No to dawaj! Bierzemy go w dwa ognie!
Teraz dziewczyna opadła na mnie całym swoim ciężarem biorąc w posiadanie twarz. Miałem trudności z oddychaniem, ale niczego nie żałowałem. Bo czy można być niezadowolonym z takiego położenia? Jolka, nie przebierając w słowach, krzyczała na całe gardło a ja wiedziałem, że jest już po wszystkim. Nie mogłem nic już poradzić. 
Naprężyłem się. Przed moimi oczami na jakiś czas zapadła kompletna ciemność. W uszach słyszałem jednostajny monotonny szum. Odpływałem najczarniejszą otchłań kosmosu. Było tak bosko, że trudno to wyrazić słowami. Czułem, że tryskam w sam środek jej słodkiej muszelki. Niczego nie chciałem cofać ani zatrzymać. Było właśnie tak jak powinno być. 
Doświadczałem niesamowicie słodkiego i długiego orgazmu. Jednocześnie zajmowałem się pizdeczką Beatki. Obracałem swoim językiem we wszystkie możliwe strony. Starałem się dotrzeć wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe. Sprawiało mi to niesamowitą przyjemność. Zatracałem się w tym bez reszty. 
Na efekty mojej pracy nie trzeba było czekać zbyt długo. Już po chwili usłyszałem, że i ona wyrzuca z siebie słodkie przejmujące dźwięki. Zaczynała się wiercić na mojej facjacie, jak niesforny zwierzaczek. Wciskała się we mnie jeszcze bardziej. 
Wkrótce opadła jeszcze mocniej, całkowicie pozbawiając mnie możliwości oddychania. Musiałem bardzo się starać, aby się nie udusić. Jej biodra zaczynały poruszać się we wszystkich kierunkach. Jeździły po moich ustach pozostawiając słodki nektar tam, gdzie moja twarz zetknęła się z jej kobiecością. 
-Och Jolka, Jolka, dochodzę! - wzdychała głośno w kierunku koleżanki. 
-Och Beatko, jak mi dobrze! - usłyszałem słodkie kwilenie dokładnie z drugiej strony.
Oj działo się! Miałem wrażenie, że to koniec świata. Słodki koniec świata. Zdawało mi się, że już nic więcej nie może się wydarzyć. Nic, co mogłoby mnie zaskoczyć. Oj jak bardzo się myliłem! 
Nagle się ocknąłem. Nie bardzo wiedziałem co się ze mną dzieje. Tak jakbym na chwilę został wyrwany z tej szarej rzeczywistości i rzucony na bezludną wyspę. Woda płynęła z głośnym szumem gdzieś z góry niczym rajski wodospad. Nie przestała. Nie mogła. Nikt jej nie zakręcił. Zresztą nie tylko z tego. Pozostałe prysznice także były odkręcone. Całe pomieszczenie było mocno zaparowane. Było tak duszno, że ciężko było oddychać. Zewsząd dobiegały odgłosy kochających się par. Z różnych stron dochodziły jęki i westchnienia rozkoszy. Gdzieniegdzie dało się słyszeć sapanie i postękiwanie. Wszystko to razem tworzyło atmosferę seksu, wszechobecnego orgazmu i totalnego podniecenia. 
“Co się dzieje? Gdzie ja jestem? Co to za miejsce?” - próbowałem ustalić najprostsze fakty. 
Dopiero po chwili dotarło do mnie to, co się stało. Obydwie dziewczyny leżały obok mnie na posadzce. Jedna po jednej stronie, druga po przeciwnej. Były nagie, mokre i szarpiące się w konwulsjach orgazmu. Cipka Jolki była jeszcze w mojej spermie. Pokryta była nie tylko kropelkami wody, ale też niewielkimi strzępkami białej ścinającej się pod wpływem ciepła charakterystycznej substancji. Ta sama jajecznica, chociaż jeszcze nie usmażona, wypływała powolną strużką z jej wnętrza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...