wtorek, 29 grudnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

299. Obracała kuleczkami.

Sytuacja wyglądała następująco: mój kutas po same jądra tkwił w ciasnej, kurczącej się pizdeczce Reni, a Jola, chyba tylko po to, żeby mnie tym dobić, trzymała je w dłoniach, ściskała delikatnie i raz po raz obracała kuleczkami. Teraz byłem już prawie pewny, że jeżeli nic się nie zmieni w przeciągu kilkunastu sekund, no może minuty lub dwóch, najnormalniej w świecie się spuszczę.


W pewnym momencie ciałem Beatki wstrząsnęła seria szybko następujących po sobie gwałtownych skurczy. Nie mam pojęcia co to dokładnie było, ale sprawiało wrażenie jakby do ciała dziewczyny zostały podłączone elektrody a później puszczony przez nie prąd o wysokim napięciu. Przy czym dokładnie widać było jak wyraz jej twarzy nagle się zmienił. Jej wzrok przestał koncentrować się na jednym konkretnym punkcie i nagle zastygł gdzieś w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Twarz stężała i przybrała wyraz nieruchomej, nieco wykrzywionej maski.
Dopiero po kilkunastu sekundach gdzieś spod brzucha dało się słyszeć dość charakterystyczne mlaskania i cmokania. Odgłosy były soczyste i pełne wyrazu. Uświadomiłem sobie jeden prosty fakt. 
Suczka, która siedziała na moim fallusie, w żaden sposób nie zamierzała folgować czy odpuszczać swojej koleżance. Chciała w sposób szybki i prosty doprowadzić ją do orgazmu. Najprawdopodobniej zdawała sobie sprawę, że od tego będą zależały późniejsze negocjacje w sprawie udziału dostępu do mojego ciała. Jednak teraz bezpardonowo i zawzięcie ssała jej łechtaczkę. To było zabawne, ale niezwykle ciekawe. 
Nie powiem, wcale nie było mi tak źle. Przez to, że Renatka tak wytrwale pracowała nad pizdeczką swojej koleżanki sama była dwa razy bardziej podniecona, co w oczywisty sposób przekładało się na uścisk jej własnej norki. Tu nie mam nic do zarzucenia. Jej słodka jaskinia miłości zaczynała coraz bardziej pulsować, dygotać i szarpać się upojnych spazmach rozkoszy.  W tej sytuacji absolutnie nie mogłem narzekać. 
Leżałem sobie swobodnie, o ile tak to można nazwać. Leżałem na tej betonowej mokrej podłodze i delektowałem się tym wszystkim. Gapiłem się na tyłek Beatki ciasno opleciony ramionami przyjaciółki. Widziałem jak całe jej ciało drży i podskakuje w kolejnych seriach intensywnych szarpnięć. One właśnie miały mieć swój finał w niebotycznym słodkim szczytowaniu. 
-O-o-o-ohhhhh, h-h-h-h-h, iiiiiieeee!!! - do moich uszu dobiegały jakieś dziwne niezrozumiałe odgłosy. 
Dochodziły gdzieś z góry. 
W tym momencie bardzo wiele się działo, na tyle dużo, że nie byłem w stanie śledzić tego co rozgrywa się poza naszą trójką. Tym bardziej że właśnie w tej samej chwili Renata wznowiła i zintensyfikowała pracę swoimi biodrami. Nie tylko unosiła i opuszczała, ale też wykonywała delikatne ledwie zauważalne kółeczka raz w lewą, raz w prawą stronę. Nawet nie wiem jak ona to robiła, jak była w stanie to wszystko ze sobą zgrać, żeby niczego nie przeoczyć. Nie mam pojęcia, ale wiem, że jakoś się jej to udawało. Przecież z takim zapałem zajmowała się swoją koleżanką i jeszcze mnie samego tak słodko ujeżdżała. 
Tak czy inaczej, nie miałem pojęcia co do tej pory działo się z Jolką. Może to śmieszne, ale z jej istnienia zdałem sobie sprawę dopiero w momencie, kiedy poczułem, dodatkowy uścisk na swoich jądrach. 
“Boże!” - pomyślałem, - “Jak ona się tam znalazła?!”
No niestety, a może stety, była tam. Siedziała gdzieś pomiędzy moimi udami. Siedziała albo leżała. Jedno z dwóch. Nie mam pojęcia jak naprawdę było. 
Sytuacja wyglądała następująco: mój kutas po same jądra tkwił w ciasnej, kurczącej się pizdeczce Reni, a Jola, chyba tylko po to, żeby mnie tym dobić, trzymała je w dłoniach, ściskała delikatnie i raz po raz obracała kuleczkami. Teraz byłem już prawie pewny, że jeżeli nic się nie zmieni w przeciągu kilkunastu sekund, no może minuty lub dwóch, najnormalniej w świecie się spuszczę. Nawet teraz niczego nie żałowałem. Niczego nie chciałem powstrzymywać. 
“Ja pierdolę, to dopiero jest układ!” - przemknęło mi przez myśl. 
Przecież robiliśmy to po raz pierwszy. Nikt z nas tego nie ćwiczył. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...