środa, 30 grudnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

300. Nad moją twarzą.

Nagle Jolka znalazła się tuż obok mojej głowy. Patrzyła na mnie wymownie, a później bez pytania z serdecznym uśmiechem na buzi zajęła pozycję nad moją twarzą. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Po prostu było bosko. 


Nie wiem, w którym momencie sytuacja posunęła się o wiele dalej. Rozochocona samiczka, wykorzystując moment, że jej koleżanka uniosła się nieco do góry, a ja poprawiając pozycję, szerzej rozchyliłem uda, całą garścią chwyciła mnie za worek, mocno ścisnęła i pociągnęła do dołu. Z mojego gardła wyrwało się tylko krótkie: 
-Hyk! 
Zdążyłem jeszcze pomyśleć:
“No kurwa, to już koniec!”
W następnej chwili przed moimi oczami zapadła kompletna ciemność, a w uszach pojawił się plusk wodospadu. Byłem w stanie wykonać tylko jeszcze jeden głęboki wdech i finito! Ciemność, zawieszenie w przestrzeni i to niesamowite, rozsadzające każdą komórkę, słodkie uczucie zjednoczenia z kosmosem. Byłem bardzo daleko. W jednej sekundzie przeniosłem się o całe lata świetlne stąd, ale nic mnie to nie obchodziło. 
Na dodatek, żeby nie było tak prosto, o nie, druga laska, ta, która mnie dosiadała, chyba doskonale zdając sobie sprawę, w czym rzecz, tak mocno zacisnęła mięśnie swojej szparki, że to mogło oznaczać już tylko jedno - totalny i gigantyczny wytrysk! Przy tym opadła na mnie tak gwałtownie, jakby w jednej chwili chciała mnie wbić w podłogę. 
Kiedy to się stało, po prostu poczułem, że pompuję w jej wnętrze cały basen spienionej spermy, która tak intensywnie była produkowana w mojej męskości. Jakby jeszcze tego było mało, dokładnie w tym samym momencie usłyszałem donośny i wymowny krzyk Beaty. 
“No to fajnie”, - pomyślałem, - “Wszyscy mamy to, czego chcieliśmy”. No i oczywiście udało się dokonać tego bez “rozlewu krwi”. Czasami umiejętna współpraca jest ważniejsza od indywidualnych zachcianek. 
Wytrysk wciąż trwał. Czułem, że wtłaczam w nią coraz większe ilości mojego nasienia. Moje podbrzusze szalało, chcąc jak najszybciej pozbyć się tego młodzieńczego wigoru, który rozsadzał mi mózg. Za każdym takim wyrzutem mojego budyniu prosto w jej ciasną cipeczkę czułem się coraz bardziej szczęśliwy. Nawet nie potrafię wyjaśnić, jak dokładnie to się działo. Po prostu czułem się coraz lżejszy i coraz bardziej zaspokojony. Uczucie pustego zbiornika w kroczu było niesamowite. Uwielbiałem następujące po ty wszystkim darcie w worku. 
Mimo to zdawałem sobie sprawę, że nie było to tylko zasługą laski, która trzymała go w swoich łapkach. To było jeszcze coś innego. W tej właśnie chwili Jola przestała zabawiać się moimi kuleczkami. Widać było, że kombinuje co by tu zrobić w następnej kolejności. Więc to nie była ona. 
Kiedy zastanawiałem się co też może jeszcze przyjść jej do głowy, nagle wszystko stało się jasne. Pomimo mojego orgazmu one wciąż pozostawały w niezmiennej pozycji. Jedna mnie dosiadała, ciesząc się ostatnią dostatecznie poprawną sztywnością mojego fiuta, druga stojąc przed nią oddawała w jej posiadanie swoją podnieconą gorącą pizdeczkę. Zdałem sobie sprawę, że to chyba jeszcze miało trochę potrwać. Na pewno do momentu, aby żar w naszych ciałach mógł stopniowo wygasnąć. Jednak czy istotnie miało się tak stać? No cóż, tego nikt w jej chwili nie mógł wiedzieć. 
Nagle Jolka znalazła się tuż obok mojej głowy. Patrzyła na mnie wymownie, a później bez pytania z serdecznym uśmiechem na buzi zajęła pozycję nad moją twarzą. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Po prostu było bosko. 
“Och, teraz ja”, - myślałem, - “teraz moja kolej!”
Całe moje ciało znów przygotowywało się do cudownej akcji miłosnej. 
-Tak, chcę, - szepnąłem, zachęcając ją do dalszego działania. 
To było jak film. Nie mogłem tego ogarnąć. Nie wiem, dlaczego w tym krytycznym momencie zamknąłem oczy. Czyżbym się wystraszył tego, co za chwilę miało się stać? Chyba nie. Chyba raczej lubiłem niespodzianki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...