czwartek, 24 grudnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

194. Ślizgiem wejść do akcji.

Widać było, że jej jest wszystko jedno i jest gotowa bez pierdolenia ślizgiem wejść do akcji, byleby tylko zaspokoić jej spragniona pizdeczkę. Już teraz miałem na nią wielką ochotę. 


Druga dziewczyna wcale nie wyglądała lepiej. Miała szeroko rozchylone uda a jej cipeczka rozwarta była na boki. Widać było całe różowe delikatne wnętrze. Bez trudu można było się domyśleć, że coś przed chwilą musiało się stać. Pokryta była jeszcze lepkim gęstym nektarem. W tym momencie jeszcze nie do końca wiedziałem jak dokładnie do tego doszło, ale one były półprzytomne z rozkoszy. Jeszcze nie całkiem się po tym ogarnęły. Dyszały ciężko jak parowozy. Mimo to chyba były zadowolone. Uśmiechały się do mnie ciepło i serdecznie. 
-No i jak wam było? Dobrze to zrobiłem? - spytałem nieco nieśmiało. 
Jolka spojrzała na mnie trochę błędnymi oczami. 
-Ty, - zwróciła się do koleżanki, - on jeszcze się pyta… hahahaha… Dobrze nam było, co?! Och kurwa, ja pierdolę, coś ty z nami zrobił, chłopie! 
-No ale… - wciąż nie byłem pewny, - no ale czy było okej?
-Boże kochany, jasna cholera, Robert przestań! 
-No co? - uśmiechnąłem się.
Myślałem, że mnie zje. 
-Jak było?! Chłopie było odlotowo! W ogóle to weź nie zadawaj takich pytań, bo się posikam.
-No tak… hmmm… bo nie wiem jak to powiedzieć… - motałem się. - Chcecie jeszcze?
Dziewczyny zaczęły słodko chichotać. 
-Beata, Beata… weź… on się pyta! On się pyta, czy chcemy jeszcze! Chcemy? Hihihi… 
-No jasne. Pewnie. 
Poczułem jeszcze większe podniecenie. W zasadzie z każdą minutą zaczynałem już być gotowy do kolejnego stosunku. Boże, ile ja wtedy miałem energii! 
-Czy dam radę? Pewnie, że dam. Chociaż… Kurczę, laski co wy myślicie, że ja jestem jakiś RoboCop? 
-Co? Jaki RoboCop?
-Ach, co?! Nic, nic… To taki film.
-Jaki film? Co ty bredzisz? 
-No nie bredzę. Na wiosnę puszczą go w TV.
-TV??? Jakoś dziwnie mówisz? 
-Dobra, mniejsza o to. Chciałem powiedzieć, że nie jestem jakimś cyborgiem… no wiesz, robotem.
-Ach… no tak… hahahaha… dobrze by było… żebyś tak mógł… 
-Co?
-No wiesz… bez końca… 
-Co?
-No dobra, nic. Postaraj się. Boże Jolka, ale mnie pizda swędzi! Jasna cholera, nie wytrzymam!
W momencie, kiedy zdawało mi się, że poprzestaniemy na trójkącie, spostrzegłem, iż zbliża się do nas Renata. Och, Renata to był ewenement sam w sobie. No co tu dużo mówić, dziewczyna bardzo specyficzna. Może niezbyt ładna, chociaż, jak to w życiu bywa, są różne gusta, a o gustach się nie dyskutuje. Prawda? Ruda, niska, piegowata. Takie nie wiadomo co. No ale przy tym wszystkim cholernie zgrabna, z szerokimi biodrami i wielką dupą, która notabene bardzo mnie podniecała. Aha, miała też jędrne cycki. No dobra, ta panna przede wszystkim była niesłychanie napalona. Niejeden raz słyszałem plotki jak to chłopakowi w pięć minut zrobiła loda w kiblu, nim zdążył cokolwiek powiedzieć, czy jakoś zaprotestować. Zresztą co to kurwa protestować! 
W tej chwili jednoznacznie było widać, że ona także chce mieć udział w całej zabawie i że za chuj nie przepuści nadarzającej się okazji. Widocznie facet, z którym się pieprzyła nie zrobił jej wystarczająco dobrze i teraz zamierzała dokończyć rozgrzebaną robotę. Widać było, że jej jest wszystko jedno i jest gotowa bez pierdolenia ślizgiem wejść do akcji, byleby tylko zaspokoić jej spragniona pizdeczkę. Już teraz miałem na nią wielką ochotę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...