niedziela, 26 grudnia 2021

Zakazane sny.

43. Zupełnie przeciętny.


Był trzeźwy i zupełnie przeciętny. Ubrany w standardowy granatowy garnitur. W innych okolicznościach nie rzucałby się w oczy. Miał około czterdziestu lat, siedział samotnie za suto zastawionym stołem, a mimo to nic nie jadł. Zdawało się, że obserwuje tańczących na całej scenie, on tymczasem śledził wzrokiem tylko jedną, jedyną parę.


Parsknęła śmiechem.

-Patrzcie jaki wstydliwy. Dyrektorze, przed chwilą był pan goły jak święty turecki i jakoś to panu nie przeszkadzało.

Teraz i on się roześmiał.

-Wiem, przepraszam. Czasami trudno się przestawić.

Pokiwał głową i rozebrał się od pasa w dół.

-Jesteś zadowolona? - odezwał się w oczekiwaniu na jej reakcję. 

Spojrzała na niego zaskoczona.

-Spuścił się pan w slipy?

-Jak widać. Cholera, zawsze się zapominam.

Wszelkie bariery i tak już zostały złamane. Na chwilę uklękła przed nim i popatrzyła na jego penisa. Jeszcze nie opadł całkowicie i wciąż miała na niego ochotę. Powstrzymała się jednak od dalszych komentarzy. Wszak był jej szefem. 

-Niech pan podejdzie do umywalki, - poprosiła.

Kiedy się zbliżył, dodała:

-Proszę to tu włożyć, - powiedziała pokazując ja jego fiuta. 

Zachowywał się jak mały chłopczyk nieumiejący poradzić sobie z własnymi narządami. Ona natomiast była bardzo pewna siebie. Nabrała mydła w dłonie i niczym zawodowa pielęgniarka piastunka przemyła jego oblepionego nasieniem penisa.

-Widzi pan, jeszcze minuta i będzie po wszystkim, - uśmiechnęła się.

Teraz zaprała spodnie i slipy. Po chwili wysuszyła je łazienkową suszarką do rąk. Dyrektor uśmiechnął się od ucha do ucha.

-Jest pani nieoceniona, - pochwalił.

-Ta... na pewno lepsza od tej stażystki... Niech pan nie przesadza i szybko wraca szybko na zebranie, - ponagliła g na koniec.

Zebranie dobiegło końca. Fuzja firm dokonała się pomyślnie, w dużej mierze dzięki charyzmatycznemu przemówieniu Himerosa. Używając rzeczowych, trafnych argumentów rozwiał on wątpliwości udziałowców.

-Panie prezesie, - odezwał się ktoś na sam koniec, - pański długoletni wkład w działania naszej firmy został zauważony... doceniamy pański wysiłek, dlatego chcielibyśmy, by reprezentował pan nas na arenie międzynarodowej...

Anna słuchała i nie mogła uwierzyć. Himeros dostał znacznie wyższe stanowisko od tego, które zajmował do tej pory, a ze słów mówcy wynikało, że ona sama ma zająć miejsce dyrektora filii, którą stała się ich firma w nowej korporacji.

O tym niefortunnym zajściu, które miało miejsce podczas zebrania, oficjalnie nigdzie się nie wspominało. Niektórzy tylko, po kryjomu wymieniali porozumiewawcze spojrzenia i lekko się uśmiechali. Czasami Anna zastanawiała się, ilu jeszcze ludzi z jej zakładu świadomie kreuje swoje sny. Jak daleko sięga ten wyrafinowany rozwiązły układ? 

Z tej właśnie okazji tydzień później zorganizowano wielką fetę. Impreza była huczna. Wynajęto drogi lokal w centrum miasta z pełną obsługą. Nie brakowało niczego: stoły uginały się od jedzenia i picia. Na parkiecie grała znana w okolicy kapela. Po miesiącach ciężkiej i wytężonej pracy nad wynikami oraz pomyślnej fuzji firm teraz kiedy już całe napięcie puściło, wszyscy bawili się do upadłego. W tej sytuacji wypatrzenie pojedynczego pracownika, który zachowywał się inaczej niż pozostali, nie sprawiało najmniejszego trudu.

Był trzeźwy i zupełnie przeciętny. Ubrany w standardowy granatowy garnitur. W innych okolicznościach nie rzucałby się w oczy. Miał około czterdziestu lat, siedział samotnie za suto zastawionym stołem, a mimo to nic nie jadł. Zdawało się, że obserwuje tańczących na całej scenie, on tymczasem śledził wzrokiem tylko jedną, jedyną parę.

Po drugiej stronie sali wtulona w jakiegoś przystojnego mężczyznę tańczyła piękna młoda dziewczyna. Ubrana była w czerwoną obcisłą sukienkę. Miała ciemne, proste włosy swobodnie opadające na ramiona i była bardzo zgrabna. W swoim partnerze najwidoczniej była zakochana, bo jak w obrazek wpatrywała się jego twarz. Obejmowała go ciasnym, czułym uściskiem. Nie miała pojęcia, że z przeciwnej strony ktoś bacznie się jej przygląda.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...