piątek, 31 grudnia 2021

Zakazane sny.

48. Ze mną nic ci nie grozi.


-Zaraz przyjedzie taksówka, - powiedział czułym głosem.

Zasnęła na jego kolanach, a on czekając na pojazd, dłonią przebierał jej włosy.

-Śpij, śpij... ze mną nic ci nie grozi, - szepnął, wpatrując się w jej twarz.


-Ludzie, których będziesz wybierała, żyją w realnym świecie, mają pracę, dom, rodziny, lecz mają też... - zawiesił głos.

-Co? - spytała zaintrygowana.

-Niespłonione marzenia, - dokończył.

Patrzyła na niego, jakby wciąż nie pojmowała swojej nowej roli.

-Wszyscy oni mają fantazje, którymi ty będziesz się żywiła.

Znów przerwał.

-Co się ze mną stało? Powiedz mi.

-Anno, - zaczął ponownie, - masz wielką moc, moc dawania szczęścia i radości, tak jak my wszyscy, ale uważaj, nie przesadź.

Dziwnym sposobem ból po oparzeniu ustał. Z niedowierzaniem dotknęła znamienia, ale zamiast niego poczuła silne podniecenie.

-No to teraz się wpakowałam, - powiedziała do siebie.

Tymczasem Andrzej ciągnął dalej:

-Nasza kraina zbudowana jest z wyobrażeń wszystkich jej mieszkańców. Każdy przybysz wzbogaca ją i upiększa.

Kiedy się ocknęła, była sama w hotelowym pokoju, a z sali bankietowej dobiegały odgłosy zabawy. Odruchowo dotknęła swojego uda. Blizna wciąż tam była.

-Jak to możliwe? - szepnęła, - Boże, muszę stąd wyjść.

Podniosła się, poprawiła kreację i makijaż.

Kiedy niepewnym krokiem wkroczyła do sali bankietowej, wszyscy bawili się tak jak wcześniej z tą jedną różnicą, że niektórzy byli bardziej pijani. Dziewczyna w czerwonej sukience, którą jeszcze nie tak dawno temu obserwowała w pokoju, siedziała bezwładnie na wyściełanym krześle. Wyglądała na nieprzytomną. Stopniowo osuwała się coraz niżej i Anna obawiała się, że za chwilę upadnie.

-Zalała się w trupa, - powiedział jakiś mężczyzna, ale nie zrobił nic.

Podeszła do chłopaka, z którym zabawiała się we wspólnym śnie i szepnęła:

-Pomóż jej.

Ten poderwał się z miejsca, przykucnął, a dziewczyna osunęła się wprost w jego ramiona. Delikatnie uniósł ją do góry i ruszył w stronę drzwi.

-Ależ jesteś krucha, - powiedział z przejęciem.

-Jak masz na imię, - usłyszał głos Anny zza swoich pleców.

-Rafał, - odrzekł i oddalił się.

-Ładnie, - powiedziała z uśmiechem, kiedy nie mógł już jej usłyszeć.

W drugim końcu sali siedział narzeczony nieprzytomnej dziewczyny. Rozbawiony i solidnie podchmielony polewał kolegom wódkę. Anna zmierzyła go pogardliwym spojrzeniem, on jednak nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.

Tymczasem Rafał posadził dziewczynę na ławce przed lokalem. Objął ją za ramiona, spojrzał w jej półprzytomne oczy i powiedział:

-Coś ty z siebie zrobiła?

-Chcę do domu, - mamrotała ledwie słyszalnym głosem.

-A gdzie mieszkasz? - zapytał.

Uniosła wyżej powieki, założyła ręce na jego ramiona i pocałowała w usta.

-Poznaję cię, - wyszeptała.

Uśmiechnęła się słodko, a po chwili jej ciało opadło bezwładnie.

Nie czekał, zajrzał do jej torebki i wyjął z niej dokumenty. Przeczytał i zadzwonił.

-Zaraz przyjedzie taksówka, - powiedział czułym głosem.

Zasnęła na jego kolanach, a on czekając na pojazd, dłonią przebierał jej włosy.

-Śpij, śpij... ze mną nic ci nie grozi, - szepnął, wpatrując się w jej twarz.

Anna, stojąc nieco z tyłu, obserwowała ich uważnie.

-Trzymaj ją i nie puszczaj, - powiedziała bardziej do siebie niż do niego.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...