wtorek, 28 grudnia 2021

Zakazane sny.

45. Witaj w świecie bez pruderii.


-Witaj u nas Anno, witaj w świecie bez pruderii, bez zakłamania, bez niepotrzebnego wstydu. Pamiętaj, to jest także twój świat, świat twoich snów. Ty sama go kreujesz, zmieniasz, przekształcasz i w każdej chwili możesz go opuścić.


Dokładnie w tym momencie wszystko wokół zaczęło drgać i falować jak na ekranie starego telewizora. W jednej chwili zniknęła kochająca się para. W kilka sekund później powoli rozpływał się krajobraz, a wraz z nim cudowna łąka. Nagle, nie wiadomo jak, Anna znalazła się w ogromnej hali. Zdezorientowana, speszona rozglądała się wokoło.

Andrzej wszedł na arenę, klaszcząc w dłonie.

-Brawo, Anno, brawo! Właśnie zdałaś egzamin, - powiedział entuzjastycznie.

Anna obrzuciła go wzrokiem pełnym niedowierzania.

-Jak to? - spytała, nie mając pojęcia, o co chodzi.

-Nie wiesz? To była twoja pierwsza celowa i zamierzona kreacja, - wytłumaczył, - Jestem z ciebie taki dumny. Nie sądziłem, że tak szybko.

Jeszcze przez chwilę nie mogła zrozumieć, co się właściwie stało. Była w szoku po tak nagłej i gigantycznej zmianie otoczenia. Pomieszczenie, w którym się znalazła, zdawało się nie mieć końca. Ktoś, kto to wymyślił, miał niebywałą wyobraźnię. Sufit unosił się w powietrzu niepodtrzymywany żadnymi filarami. Wokół, w olbrzymim kręgu lewitowały fotele, a w każdym z nich siedziała naga osoba. Wszystko zdawało się przypominać jakiś dziwny, senny amfiteatr.

-Jaki egzamin? Co właściwie zdałam? - pytała.

-Inicjacyjny. Teraz jesteś jedną z nas, - powiedział zadowolony.

-Co to za świat? - spytała, czekając na dalsze wyjaśnienia. 

-Nasz. Teraz także i twój.

-Co się ze mną dzieje? Dlaczego jestem taka podniecona? - denerwowała się, czując, ze za chwilę wybuchnie.

-Dokonała się w tobie przemiana, Anno. To jest nasz wspólny świat. Popatrz, czyż nie jest cudowny? 

Chociaż nie do końca wiedziała, co się stało, odezwała się sama do siebie:

-Świat seksu.

Stała pośrodku pomieszczenia, mówiła cicho, ale jej głos niósł się po całej przestrzeni, jakby dziesięciokrotnie wzmocniony. Andrzej, Adam i Jerzy w towarzystwie jeszcze kilku innych osób stali na niewielkiej platformie, która lewitując powoli opadła na ziemię.

-Tak... seks, seks i jeszcze raz seks, - mówił, jakby był bezgranicznie zachwycony, - tu nic nie jest w stanie sprawić, by stracił coś ze swojego uroku... nawet nasze ciała...

Anna wpatrywała się w niego coraz uważniej, mimo że już tyle przeszła, wciąż niewiele rozumiała.

-Twoje ciało jest wytworem twojej wyobraźni, a ta nigdy się nie męczy, nigdy nie ma dość. Dlatego jesteś zdolna do niezliczonej liczby przejmujących orgazmów.

Wziął ją za rękę i poprowadził na podest. Ten łagodnie uniósł się wraz z nimi. Znów czuła się jak Alicja w krainie czarów.

-To wszystko jest takie piękne, a jednocześnie takie niesamowite, tak bardzo wyuzdane, - powiedziała z przejęciem.

Twarz Andrzeja rozjaśniła się serdecznym uśmiechem.

-Witaj u nas Anno, witaj w świecie bez pruderii, bez zakłamania, bez niepotrzebnego wstydu. Pamiętaj, to jest także twój świat, świat twoich snów. Ty sama go kreujesz, zmieniasz, przekształcasz i w każdej chwili możesz go opuścić.

Rozejrzała się dookoła.

-Ale jak?

Uśmiechnął się jeszcze raz.

-Obudź się.

-Mogę to zrobić? Teraz? - mówiła z niedowierzaniem.

Spoważniał.

-Możesz, ale nie chcesz.

-Anno, - zawiesił głos, -tracisz nad tym kontrolę.

-Nic nie rozumiem.

Objął ją za ramię.

-To jest, jak narkotyk, Aniu.

W tej samej chwili hangar zniknął, a oni znaleźli się w zielonym, tropikalnym lesie. Zewsząd dobiegały cudowne odgłosy ptaków i krzyki małp w gęstych zaroślach. Poczuła powiew gorącego, wilgotnego wiatru na swoim nagim ciele. Gdzieś w dole ujrzała wijącą się błękitną rzekę o białych, lśniących plażach.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...