środa, 29 grudnia 2021

Zakazane sny.

46.  To błędne koło.


-Posłuchaj mnie. To, że w tej chwili możesz pozwolić sobie na realizację najskrytszych marzeń i pragnień, nie oznacza, że od razu musisz biec za wszystkim, co powstanie w twojej głowie. To błędne koło. Jeśli pozwolisz, by twoja zwierzęca natura wzięła górę nad twoim rozumem, będzie źle. Zrozum, to ten świat jest dla ciebie, a nie ty dla niego. Korzystaj z niego rozsądnie. 


Obniżyli lot, nie byli sami. Na piasku roiło się od nagich ludzi, pięknych, zgrabnych kobiet i przystojnych mężczyzn. Zakręciło się jej w głowie, oni wszyscy uprawiali seks. Kochali się w różnych pozycjach i na różne sposoby: w parach, w trójkątach oraz w większych grupach.

Nagle zapragnęła zejść i dołączyć do zabawy, jednak Andrzej przytrzymał ją za ramię.

-Zostań, - powiedział.

Szarpnęła się.

-Tak bardzo pragnę mężczyzny.

-Nie możesz się temu poddać.

-Ale ja chcę się kochać.

-Anno, to twoja nowa natura. To potężna moc. Trzymaj ją na wodzy, bo to ona przejmie nad tobą kontrolę.

Patrzyła na kopulujący tłum szklanymi oczami i gładziła sobie cipkę.

-Popatrz na nich, - głos Andrzeja dochodził, jakby z oddali, - oni już nie wrócą. Są jak wampiry w niewoli swoich doznań.

-Wampiry... - powiedziała pustym głosem.

-Tak, wampiry... seksualne.

Opadli na piasek i ruszyli między kochających się ludzi. Jak okiem sięgnąć, wszędzie znajdowały się spocone, podniecone ciała. Zewsząd dobiegały jęki przeżywanych na nowo orgazmów. Po twarzach, biustach, brzuchach i pośladkach dziewczyn obfitymi strumieniami płynęła gęsta, gorąca sperma. We wszystkich oczach malowała się dzika, niezaspokojona żądza. Anna była coraz bardziej podniecona, drżała na całym ciele. Andrzej chwycił ją mocno za ramiona i nie pozwolił się oddalić.

-Uważaj Anno, niektóre z twoich wizji są bardzo kuszące. Naprawdę trudno się im oprzeć, - jego głos dobiegał jakby zza ściany. Nie słuchała już go. 

W tym samym momencie między dwiema dużymi palmami pojawiła się huśtawka z zielonych lian. Siedział na niej piękny młodzieniec o idealnie zbudowanym ciele i oliwkowej skórze. Z wrażenia wstrzymała oddech. Był jak miraż, im bardziej mu się przyglądała, tym dokładniej go widziała. Platforma, na której stali automatycznie skierowała się w jego stronę.

-Och! - westchnęła.

-Podoba ci się?

-Ma takie cudowne oczy, - zaczęła rozpromieniona. 

-Wiesz, skąd się tam wziął?

-Nie. Nie mam pojęcia. 

-Z twoich marzeń, Anno.

Byli jeszcze dwa metry nad ziemią, a ona już chciała zeskoczyć. Przytrzymał ją za ramię.

-Gdzie idziesz? Co chcesz zrobić?

-Pobiegnę do niego, usiądę mu na kolana, nadzieję się na tę jego sterczącą lancę i będę bujać się aż do orgazmu!

Uścisk Andrzeja był jednak bardzo mocny.

-Zostań Aniu, proszę. To pułapka. 

Z jej oczu popłynęły łzy.

-Przepraszam, to silniejsze ode mnie.

-Posłuchaj mnie. To, że w tej chwili możesz pozwolić sobie na realizację najskrytszych marzeń i pragnień, nie oznacza, że od razu musisz biec za wszystkim, co powstanie w twojej głowie. To błędne koło. Jeśli pozwolisz, by twoja zwierzęca natura wzięła górę nad twoim rozumem, będzie źle. Zrozum, to ten świat jest dla ciebie, a nie ty dla niego. Korzystaj z niego rozsądnie. 

Spojrzała na niego zapłakanymi oczami.

-To, po co to wszystko stworzyliście, po co to mi pokazywaliście?! Po co to wszystko?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...