7. Wspomnienia o mojej żonie.
-Juni, - odezwałem się chwytając ją za ramię, - powiedz, dlaczego wciąż wracają wspomnienia o mojej żonie?
-Wciąż ją kochasz Jazonie i… tęsknisz.
-Juni, ale minęło już tyle lat…
-To nie ma znaczenia Jazonie.
Siedzieliśmy na miękkim dywanie. Na plecach czułem ciepło płomieni dużego kominka. Obejmowała mnie w pół i całowała. Przesuwała swoje czułe dłonie po moich biodrach i plecach. Gładziła pośladki, była delikatna i czuła. Miała na sobie białą bluzkę sięgającą bioder. Jej kreacja była rozpinana z przodu i posiadała długie bufiaste rękawy.
Całowała. Jej pocałunki były czułe, delikatne, przepełnione miłością. Podnieśliśmy się i powoli pozbawiłem ją górnej części garderoby. Opuściła głowę, patrzyła, jak ściągam jej majtki. Bez pośpiechu zsuwałem je z krągłych, obfitych pośladków. Chwyciła mnie za nadgarstki, byśmy razem mogli dokonać tej słodkiej czynności. W chwilę później zdjęła ze mnie koszulę.
Położyła się na podłodze, rozsunęła uda, a ja opadłem między nie. Oplotła mnie ramionami i odchyliła głowę do tyłu. Muskałem wargami jej szyję. Palcami rozczesywała moje włosy. Zsunąłem się do jej cipki i zanurzyłem twarz w bujnym zaroście. Czułem, jak pracują jej biodra, jak falują w górę i w dół. Zerknąłem na jej twarz, nieprzytomnymi oczami patrzyła gdzieś sufit. Zanurzyłem się jeszcze głębiej i lizałem.
Rozpięła pasek moich spodni i ściągnęła je razem ze slipami uwalniając twardego, gotowego do akcji fallusa. Nie czekając ani chwili chwyciła go w swoje gorące usta. Pochłonęła go tak doskonale, że od razu oblała mnie fala gorąca. Jedyne, co mogłem w tej chwili zrobić, to bawić się jej czarnymi, długimi włosami.
Głowica mojego fiuta w ciągu paru sekund zrobiła się sina. Jeszcze moment a trysnąłbym w jej buzię. Nie mogłem na to pozwolić. Delikatnie, ale stanowczo położyłem ją na dywanie. Trzymając mnie za szyję patrzyła mi w oczy.
-Klaro, och moja jedyna, cudowna Klaro!
Spodnie krępowały mi już tylko łydki.
-Jazonie, mężu, weź mnie, proszę!
Wszedłem w nią jednym, zdecydowanym pchnięciem i od razu zacząłem wykonywać posuwiste ruchy. Ułożyła się na boku. Chwyciłem jej zgrabną nogę i zarzuciłem na swoje ramię. Mój penis poruszał się w niej płynnie, rytmicznie raz, zarazem dobijając do samego końca.
Włożyła rękę pod głowę i spokojnie obserwowała, jak pracuję biodrami. Siedziałem po turecku, a ona weszła na moje kolana i zaangażowaniem nadziała się na mój oręż. Chwyciła mnie za szyję, a ja ująłem ją w pasie. Tak spleceni kołysaliśmy się raz w jedną raz w drugą stronę.
Odchyliła się lekko do tyłu. W tym samym czasie chwyciłem ją za pośladki. Bez przerwy czule patrzyła mi w oczy. W końcu, nie opuszczając jej słodkiego wnętrza, położyłem się. Nie opierając się dłońmi o podłogę, pochyliła się nad moim torsem i tak już została.
Szybko i rytmicznie uderzałem swoim podbrzuszem. Końcem fiuta docierałem w najdalsze zakamarki.
Znów mocno odchyliła się do tyłu podpierając dłonie między moimi kolanami. Teraz poruszaliśmy się w jednym rytmie.
-Och mężu, mężu, jesteś cudowny!
-Klaro!
-Och, dochodzę!
-Najdroższa!
-Jazonie, och jak mi dobrze, jak cudownie!
-Kocham cię, Klaro!
-Kochany mój, tak mi rób, nie przerywaj!
-Klaro, och Klaro!
-Jeszcze, jeszcze… ooooooooch Jazonie!!!
Opadła na moje ciało swoim brzuchem i piersiami, oplotła mnie ramionami i mocno się przytuliła. Całowała. Znowu całowała.
W końcu całkowicie spełniona, zastygła. Uklękła a po chwili opadła na cztery wypinając w moją stronę swój zgrabny tyłeczek. Natychmiast chwyciłem ją za biodra i całą długością fiuta wylądowałem w jej wilgotnej, ciasnej jaskini. Uderzałem coraz mocniej, coraz szybciej, aż w końcu, szybując nad podłogą, z ogromną siłą trysnąłem w jej wnętrze.
Na koniec usiadła przy mnie i zwarliśmy się w namiętnym, gorącym pocałunku.
-Jazonie, nie możesz tak leżeć. Podnieś się, zabieram cię do obozu, - ze snu wyrwał mnie przejęty głos Junan.
Byłem mokry od potu, leżałem między korzeniami gigantycznego drzewa.
-Co się stało? - spytałem wstając.
Popatrzyła na mnie z troską.
-Znowu wyszedłeś w środku nocy.
-Jestem chory?
-Nie, to raczej wina tutejszego klimatu. Chodź.
Beznamiętnie ruszyłem jej śladem.
-Juni, - odezwałem się chwytając ją za ramię, - powiedz, dlaczego wciąż wracają wspomnienia o mojej żonie?
-Wciąż ją kochasz Jazonie i… tęsknisz.
-Juni, ale minęło już tyle lat…
-To nie ma znaczenia Jazonie.
-Juni?
-Tak?
-Czy ona żyje?
Zapadła chwila ciszy.
-Juni?
-Nie wiem Jazonie, nie wiem… - odpowiedziała cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz