czwartek, 26 sierpnia 2021

Urodziny babci.

32. Nie dotykaj mnie.


Dotknął jednego z kielichów i odskoczył. Kwiat zareagował tak, jak świadoma istota. Momentalnie zamknął płatki i odsunął się od niego. Chłopak przyglądał się mu zaskoczony i jednocześnie zachwycony. Jeszcze raz wyciągnął rękę, roślina odsunęła się jeszcze dalej. Rozłożył palce z zamiarem uchwycenia jej. Nagle usłyszał cichutki głosik:

-Nie dotykaj mnie.


W tym momencie do rozmowy wtrąciła się Karolina.

-No tak, ja wszystko rozumiem, tylko czy nie gorszy babci to, co babcia widzi?

-Moja droga, babcia nie jedno już w swoim życiu widziała, - odezwała się starsza kobieta. 

-Tak, a takiego penisa też?! - wskazała na jeden z grzybów kształtem przypominający dorodnego fallusa.

Babcia tylko się uśmiechnęła.

-Gdybyś ty widziała, Karolciu, jakiego wielkiego ogona miał dziedzic Antoni.

Młoda dziewczyna zrobiła się czerwona jak burak.

-Babciuuuu!!!

Nestorka rozejrzała się po ogrodzie za oknem. W końcu wskazała palcem na pokaźnych rozmiarów prącie wystające z gruntu.

-O właśnie takiego! - wykrzyknęła uradowana jak mała dziewczynka.

-Babciuuuu!!! - Karolina czerwieniła się coraz bardziej.

-Oooo taaaak, właśnie taki był jego zaganiacz: duży gruby i sztywny. 

Oczy kobiety rozbłysły młodzieńczym blaskiem.

-Babciu przestań! - protestował wnuczka.

Nestorka jakby jej nie słyszała.

-Och gdybym była młodsza, usiadłabym sobie na tego grzyba.

Karolina nie wytrzymała.

-O matko! - jęknęła.

Babcia jednak zdawała się tego nie słyszeć.

-Och, gdyby tu był dziedzic Antonii, przeczyściłby mi kominy.

Karolina podeszła do niej.

-Babciuuuu przeeeestań! - powiedziała błagalnym tonem.

-No i co Karolciu, jesteś zgorszona?!

-Babciu, nie o to chodzi.

Starsza kobieta ciągnęła, jakby była w jej wieku.

-Nie macie pojęcia jak on dobrze lizał... jak rąbał, to piszczałam.

Wszyscy wybuchli śmiechem.

-Pewnego razu, kiedy nago kąpałam się w jeziorku, skubany zaszedł mnie od tyłu i tak mocno złapał w pół, że nie mogłam oddychać.

Popatrzyła na ich rozdziawione buzie i ciągnęła dalej.

-Siłą zmusił, bym uklękła i rozstawiła kolana. Kiedy to zrobiłam, on tym swoim kutasem wjechał we mnie jak chłop wozem do stodoły. Myślałam, że mnie rozerwie. Bolało jak cholera, ale jak zaczął mnie młócić, to aż się szyszki ze świerku posypały. Mówię wam, to był ogier, jakich nawet teraz mało!

Zaczęła się śmiać swoim ochrypłym zmęczonym głosem. Podniecone dziewczyny przytuliły się do siebie.

-Jestem mokra, - odezwała się Karolina.

-Ja też, - dodała Julka.

Spojrzały na siebie i uśmiechnęły się porozumiewawczo.

-Wiesz co, Julka... może wejdziemy tam i dosiądziemy tego średniego grzybka, co? - mruknęła to przyjaciółki. 

-Wiesz, ja też mam na to ochotę.

Stały w mocnym uścisku i szeptały, kiedy ktoś inny odezwał się:

-Popatrzcie na tą ścieżkę, jakaś dziwna, prawda?!

-Zwykła alejka, - powiedział zupełnie spokojnym głosem Irek.

W tej samej chwili jednym susem przeskoczył parapet.

-Wracaj! - krzyknął Sławek.

Udał, że nie słyszy.

-Wracaj! Tam może być niebezpiecznie!

-Chyba żartujesz? Jest cudownie. Jakie świeże powietrze.

Rozłożył ramiona, uniósł głowę do góry i obrócił się wokół własnej osi.

-Wracaj, może to być pułapka!

-No co ty?! To najpiękniejsze miejsce, jakie kiedykolwiek widziałem.

-Coś może ci się stać.

-Nie przesadzaj.

Przeszedł kilka metrów.

-Popatrzcie na te kwiaty, zajebiste!

Dotknął jednego z kielichów i odskoczył. Kwiat zareagował tak, jak świadoma istota. Momentalnie zamknął płatki i odsunął się od niego. Chłopak przyglądał się mu zaskoczony i jednocześnie zachwycony. Jeszcze raz wyciągnął rękę, roślina odsunęła się jeszcze dalej. Rozłożył palce z zamiarem uchwycenia jej. Nagle usłyszał cichutki głosik:

-Nie dotykaj mnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...