niedziela, 29 sierpnia 2021

Urodziny babci.

35. Należycie już do nas. 


-Bąbel czasoprzestrzenny naszego świata objął już całą okolicę. Należycie już do nas. Wasza linia czasu już zniknęła. Jeśli zostaniecie, też znikniecie.

Zrobiło się głośno. Zaczęli dyskutować nad różnymi aspektami tej sprawy. Milczała i czekała, aż gwar ucichnie. 


-Tylko najbardziej rozwinięte zwierzęta rozpoznają swoje odbicie, - ciągnęła, a oni wciąż nic nie rozumieli.

Wleciała do pokoju. Poszybowała do regaliku z bajkami dziecka. Usiadła na jednej z książek, złożyła skrzydła i otuliła nimi swoje ramiona. Później, opierając się o ścianę, założyła nogę na nogę. Cała grupa zwróciła się w jej stronę.

-Co mówisz? - zapytał Ignacy, bacznie się przyglądając.

-W lustrze większość zwierząt widzi tylko rywala, tymczasem istota inteligentna wie, że to odbicie, - tłumaczyła z uśmiechem. Odwróciła się do nich bokiem, rozchyliła uda i, jakby od niechcenia, pokazała im swoją cipkę.

-W takim razie, czym jest ten świat? Także odbiciem?! - rzucił rzeczowo Sławek, wracając do pomieszczenia i odwracając do niej swoją głowę.

Pachniała kwiatami i prawdziwą kobietą.


-Nie do końca. To świat równoległy, - powiedziała, patrząc mu w oczy i uśmiechając się.

-Że co?

-Wasz i nasz świat biegną równolegle.

-Jak to „równolegle”?! - przerwał.

-Obydwa są jak dwie kartki papieru. Nakładają się na siebie. Zwykle nie dochodzi do ich konfrontacji, jednak w pewnych okolicznościach tworzą się okresowe połączenia, - wyjaśniła.

Odwróciła się przodem, uklękła a później powoli odchyliła na plecy. Wsparta ramionami o okładkę książki wypięła swoje piersi, brzuch i różową różyczkę do przodu.

-Połączenia? - spytał próbując to zrozumieć.

Czuł się tak, jakby nagle znalazł się w szkole na lekcji fizyki. Był rozkojarzony i kompletnie nieprzygotowany do tego, co mówiła. W tym przypadku dodatkowo jego nauczycielka była naga, malutka i od patrzenia na nią kręciło się mu w głowie. Przysunął się tak blisko, że prawie dotykał jej nosem.

-To okno jest bramą. Musicie się spieszyć. Za chwilę się zamknie.

Podniosła się i odwróciła tyłem. Przestępując z nogi na nogę prezentowała swoje pośladki.

Wśród zebranych zapanował popłoch. Ci, co byli w środku zbliżali się do okna, przygotowując się do wyjścia, ci co na zewnątrz, odsuwali się od niego.

-Irek, wracamy! - krzyknęła wystraszona Karolina

Mała wróżka popatrzyła na nią i uśmiechnęła się ciepło.

-Bardzo mi przykro, ale w swoim świecie także nie możecie pozostać.

-Odczep się! Coś ty za jedna?! - warknął chłopak. 

Nie zdenerwowała się wcale. 

-Nie możecie, - powtórzyła spokojnie.


Spojrzała i jeszcze raz się uśmiechnęła. Po chwili przeciągnęła się i ponownie rozłożyła swoje skrzydła.

-Jak to?! - spytała zaniepokojona Julka.

-Bo zaburzyliście równowagę. 

-Ale jak to? 

-Już weszliście do naszego świata. Kontinuum zostało zachwiane. Zaburzyliście entropię. Wasz świat także znika.

Poderwała się w powietrze i z gracją, zataczając krąg, przeleciała na najwyższą półkę.

-Znika? - spytała zaskoczona Karolina.

Składając skrzydła, przechyliła na bok głowę.

-Bąbel czasoprzestrzenny naszego świata objął już całą okolicę. Należycie już do nas. Wasza linia czasu już zniknęła. Jeśli zostaniecie, też znikniecie.

Zrobiło się głośno. Zaczęli dyskutować nad różnymi aspektami tej sprawy. Milczała i czekała, aż gwar ucichnie. Stojąc patrzyła na nich z góry. Jej cycuszki wydały się większe, a muszelka bardziej soczysta.

-To niemożliwe! - powiedział w końcu Jeremiasz.

-Możliwe, - mruknęła uśmiechając się słodko. 

-Przecież rzeczy nie znikają ot tak sobie, - nie dał się zbić z tropu.

-Jak uważacie. To wasza jedyna droga ratunku, - kontynuowała.

Tym razem zapadła kompletna cisza. Patrzyli na siebie próbując oswoić się z tą myślą. W końcu mała usiadła ponownie. Szeroko rozchyliła nogi. Jej malutka jaskinia otworzyła się ukazując swoje wnętrze. Mężczyźni zerkali na nią ukradkiem, kobiety niepewnie spoglądały na przepiękny świat za oknem. Lęk, niepewność, a jednocześnie ciekawość i podniecenie mieszały się w dziwnym koktajlu, powodując chwilowy, ale kompletny zamęt.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...