niedziela, 27 marca 2022

Teresa.

37. Poznaj mojego mężczyznę.


-Cześć mamo. Zrobiłem sobie jajecznicę a teraz odrabiam lekcje. Będę mógł sobie obejrzeć kryminał na dwójce? - powiedział idąc w jej ramiona. 

Z wysiłkiem wzięła go na ręce i uniosła do góry. 

-Oczywiście Marcinku, - zwróciła się do niego, a po chwili rzuciła w moją stronę, - Poznaj mojego mężczyznę i moją jedyną miłość.


-Co z ojcem? - spytałem niepewnie.

Przez dłuższą chwilę nie odzywała się, po czym się odezwała:

-Nie żyje. 

Znowu mnie zatkało. Nie wiedziałem co powiedzieć. Tym razem z całkiem innego powodu. 

-Przepraszam, nie powinienem był pytać. Tak bardzo mi przykro. Musiało być wam bardzo ciężko. Jak sobie radziliście?

Nie takiej reakcji się spodziewałem. Nie wydawała się być bardzo przygnębiona. 

-Och, nie przepraszaj. Nic się nie stało. To było dawno temu, - odpowiedziała.

-Na co zmarł? Jeśli można wiedzieć, oczywiście. 

Jeszcze raz spojrzała na mnie.

-Zapił się.

-Jezu! - wyrwało mi się.

-Młodszy brat znalazł go w kałuży pod domem. Lekarze stwierdzili marskość wątroby. 

-Przepraszam, - powiedziałem jeszcze raz zupełnie automatycznie, - Nie chciał się leczyć, prawda?

Pokręciła głową. 

-Uważał, że lekarze to szarlatani i oszuści. Siłą nie można było go zaciągnąć. Poza tym do samego końca nie było żadnych objawów. Wiesz jak ktoś ciągle jest na bani… 

-A jak mama? Jak ona sobie radzi? - dopytywałem. 

-Jakoś, - stwierdziła, - Ma cukrzycę, ale pod kontrolą. 

-Aha… - mruknąłem rezygnując z dalszych pytań. Jak na dziś miałem dosyć. To było zbyt przygnębiające. 

-Gdzie idziesz? - spytałem odruchowo. 

-No wiesz, późno już trochę jest. Wracam do domu… - zawiesiła głos, by po dłuższej chwili dodać, - do mojego mężczyzny. 

Moja podświadomość zrozumiała to szybciej niż zdążyłem ogarnąć świadomą częścią mojego umysłu. Znów poczułem się głupio. Nagle między nami powstał gruby mur. Za szybko wepchnąłem się w jej życie. Nie trzeba było. Co ja sobie właściwie wyobrażałem? 

-Może już sobie pójdę? - powiedziałem patrząc pod nogi i nie wiedząc co ze sobą zrobić, - Nie chcę przeszkadzać. Naprawdę. 

Roześmiała się w głos. Bardzo ciepło i serdecznie. 

-No co ty. Żartujesz?! Daj spokój, absolutnie nie będziesz przeszkadzał. 

Byłem jeszcze bardziej zdziwiony. 

-No ale jak to? 

-Głuptas z ciebie. No chodź, - pociągnęła mnie za sobą, - To niedaleko. Chcę ci go przedstawić. 

To nie wyglądało dobrze. W co ja się pakowałem. Miała kogoś, a ja miałem być tym trzecim? Nie, tak nie będzie. Nie dam się wciągnąć w taki układ. Mimo to nie zrobiłem kompletnie cni. Nie byłem w stanie. Moje ciało zdecydowało za mnie. Bałem się nawet zapytać co to za facet u niej mieszka. 

No i stało się. Już po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod drzwiami jej bloku. Otworzyła własnym kodem i poprowadziła mnie za sobą. Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro. Włożyła klucz do zamka i otworzyła. Kiedy usłyszałem jakiś odgłos dobiegający z sąsiedniego pomieszczenia zaniepokoiłem się. 

-Masz włamanie?! - powiedziałem. 

-Co? - spytała nie wiedząc, o co mi chodzi. 

Spojrzała mnie, a po chwili się uśmiechnęła. 

-Ach to. Nie przejmuj się. Żadne włamanie. To właśnie mój mężczyzna. 

Odruchowo cofnąłem się o krok a ona pociągnęła mnie za rękaw. 

-Daj spokój Marek. Chyba nie masz zamiaru uciekać. 

Przełknąłem ślinę udając, że nie zrobiło na mnie to żadnego wrażenia. 

-No co ty, - uśmiechnąłem się nerwowo.  

Kiedy byliśmy jeszcze w wejściu, z pokoju obok wyszedł siedmioletni, może ośmioletni ładny chłopczyk. 

-Cześć mamo. Zrobiłem sobie jajecznicę a teraz odrabiam lekcje. Będę mógł sobie obejrzeć kryminał na dwójce? - powiedział idąc w jej ramiona. 

Z wysiłkiem wzięła go na ręce i uniosła do góry. 

-Oczywiście Marcinku, - zwróciła się do niego, a po chwili rzuciła w moją stronę, - Poznaj mojego mężczyznę i moją jedyną miłość.

Uśmiechała się serdecznie a ze mnie zeszło całe powietrze. Poczułem się jak kompletny głupek. “Co ja sobie myślałem? Boże, ta dziewczyna przyprawi mnie o zawał serca!” Znów ją miałem i to jeszcze mocniej niż przedtem. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...