37. Poznaj mojego mężczyznę.
-Cześć mamo. Zrobiłem sobie jajecznicę a teraz odrabiam lekcje. Będę mógł sobie obejrzeć kryminał na dwójce? - powiedział idąc w jej ramiona.
Z wysiłkiem wzięła go na ręce i uniosła do góry.
-Oczywiście Marcinku, - zwróciła się do niego, a po chwili rzuciła w moją stronę, - Poznaj mojego mężczyznę i moją jedyną miłość.
-Co z ojcem? - spytałem niepewnie.
Przez dłuższą chwilę nie odzywała się, po czym się odezwała:
-Nie żyje.
Znowu mnie zatkało. Nie wiedziałem co powiedzieć. Tym razem z całkiem innego powodu.
-Przepraszam, nie powinienem był pytać. Tak bardzo mi przykro. Musiało być wam bardzo ciężko. Jak sobie radziliście?
Nie takiej reakcji się spodziewałem. Nie wydawała się być bardzo przygnębiona.
-Och, nie przepraszaj. Nic się nie stało. To było dawno temu, - odpowiedziała.
-Na co zmarł? Jeśli można wiedzieć, oczywiście.
Jeszcze raz spojrzała na mnie.
-Zapił się.
-Jezu! - wyrwało mi się.
-Młodszy brat znalazł go w kałuży pod domem. Lekarze stwierdzili marskość wątroby.
-Przepraszam, - powiedziałem jeszcze raz zupełnie automatycznie, - Nie chciał się leczyć, prawda?
Pokręciła głową.
-Uważał, że lekarze to szarlatani i oszuści. Siłą nie można było go zaciągnąć. Poza tym do samego końca nie było żadnych objawów. Wiesz jak ktoś ciągle jest na bani…
-A jak mama? Jak ona sobie radzi? - dopytywałem.
-Jakoś, - stwierdziła, - Ma cukrzycę, ale pod kontrolą.
-Aha… - mruknąłem rezygnując z dalszych pytań. Jak na dziś miałem dosyć. To było zbyt przygnębiające.
-Gdzie idziesz? - spytałem odruchowo.
-No wiesz, późno już trochę jest. Wracam do domu… - zawiesiła głos, by po dłuższej chwili dodać, - do mojego mężczyzny.
Moja podświadomość zrozumiała to szybciej niż zdążyłem ogarnąć świadomą częścią mojego umysłu. Znów poczułem się głupio. Nagle między nami powstał gruby mur. Za szybko wepchnąłem się w jej życie. Nie trzeba było. Co ja sobie właściwie wyobrażałem?
-Może już sobie pójdę? - powiedziałem patrząc pod nogi i nie wiedząc co ze sobą zrobić, - Nie chcę przeszkadzać. Naprawdę.
Roześmiała się w głos. Bardzo ciepło i serdecznie.
-No co ty. Żartujesz?! Daj spokój, absolutnie nie będziesz przeszkadzał.
Byłem jeszcze bardziej zdziwiony.
-No ale jak to?
-Głuptas z ciebie. No chodź, - pociągnęła mnie za sobą, - To niedaleko. Chcę ci go przedstawić.
To nie wyglądało dobrze. W co ja się pakowałem. Miała kogoś, a ja miałem być tym trzecim? Nie, tak nie będzie. Nie dam się wciągnąć w taki układ. Mimo to nie zrobiłem kompletnie cni. Nie byłem w stanie. Moje ciało zdecydowało za mnie. Bałem się nawet zapytać co to za facet u niej mieszka.
No i stało się. Już po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod drzwiami jej bloku. Otworzyła własnym kodem i poprowadziła mnie za sobą. Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro. Włożyła klucz do zamka i otworzyła. Kiedy usłyszałem jakiś odgłos dobiegający z sąsiedniego pomieszczenia zaniepokoiłem się.
-Masz włamanie?! - powiedziałem.
-Co? - spytała nie wiedząc, o co mi chodzi.
Spojrzała mnie, a po chwili się uśmiechnęła.
-Ach to. Nie przejmuj się. Żadne włamanie. To właśnie mój mężczyzna.
Odruchowo cofnąłem się o krok a ona pociągnęła mnie za rękaw.
-Daj spokój Marek. Chyba nie masz zamiaru uciekać.
Przełknąłem ślinę udając, że nie zrobiło na mnie to żadnego wrażenia.
-No co ty, - uśmiechnąłem się nerwowo.
Kiedy byliśmy jeszcze w wejściu, z pokoju obok wyszedł siedmioletni, może ośmioletni ładny chłopczyk.
-Cześć mamo. Zrobiłem sobie jajecznicę a teraz odrabiam lekcje. Będę mógł sobie obejrzeć kryminał na dwójce? - powiedział idąc w jej ramiona.
Z wysiłkiem wzięła go na ręce i uniosła do góry.
-Oczywiście Marcinku, - zwróciła się do niego, a po chwili rzuciła w moją stronę, - Poznaj mojego mężczyznę i moją jedyną miłość.
Uśmiechała się serdecznie a ze mnie zeszło całe powietrze. Poczułem się jak kompletny głupek. “Co ja sobie myślałem? Boże, ta dziewczyna przyprawi mnie o zawał serca!” Znów ją miałem i to jeszcze mocniej niż przedtem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz