poniedziałek, 28 marca 2022

Teresa.

38. Mój penis zesztywniał.


Poczułem, że chwyta za zamek błyskawiczny moich spodni i powoli ciągnie do dołu. Połówki rozporka rozjechały się na boki jakby pod presją jakiejś niewidzialnej siły, ale ja wiedziałem, że to mój penis zesztywniał i teraz pręży się pod materiałem domagając się natychmiastowego wyjścia. Moje serce waliło jak oszalałe. 


W pokoju było ciemno i cicho. Mrok rozświetlała jedynie mała lampka, która dawała tyle światła, żeby się nie przewrócić. Mały już dawno spał. Siedzieliśmy na kanapie przed telewizorem, ale żadne z nas nie miało zamiaru oglądać programu. Nawet nie bardzo wiem, o czym mówili. Przed nami na ławie stała niedopita butelka wina i dwa puste kieliszki. W piciu alkoholu byłem kiepski. W głowie mi lekko szumiało i miałem wrażenie, że za chwilę zrobię coś niestosownego. 

-Może już pójdę, - odezwałem się cicho, - późno  już. Nie powinienem zajmować ci tyle czasu. Masz własne życie.   

Chwyciła mnie za rękę i zmusiła, abym usiadł z powrotem. Oboje patrzyliśmy w ekran, choć i tak nic na nim nie widzieliśmy.  

-Zostań, - powiedziała, - nie chcę, żebyś szedł. 

Nie chciałem jej zostawiać. Nie po tym jak ją spotkałem po tylu latach, ale z drugiej strony to działo się zbyt szybko. Tak naprawdę była dla mnie teraz obcą osobą. Poza tymi kilkoma krótkimi historyjkami, które mi opowiedziała nic o niej nie wiedziałem. 

-Nie wiem, czy powinienem wkraczać ot tak w twoje życie, - powiedziałem.  

-Już w kroczyłeś, - przerwała mi i odwraca się w moją stronę. 

Spojrzałem w jej oczy. Widziałem w nich blask i wiedziałem, że na tym się nie skończy. 

-Pamiętasz? - spytała. 

Do tej pory nie wracaliśmy do tamtych wakacji. Mimo to miałem wrażenie, że te wspomnienia tlą się w nas niczym zarzewie poważnego pożaru i tylko czekają na odpowiedni podmuch świeżego powietrza, by wybuchnąć z nową siłą i ogarnąć cale nasze jestestwo.  

-Co? - odpowiedziałem tak jakbym z niczego nie zdawał sobie sprawy.

-No wiesz, tamto… nad rzeką. 

Patrzyłem przed siebie tak jakbym chciał sobie to wszystko przypomnieć, chociaż i tak widziałem wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. 

-Tak pamiętam, - rzuciłem.  

Czułem jej przyspieszony oddech. Wiedziałem, że jest pod wpływem alkoholu i trudno było przewidzieć co może się stać, ale nic nie chciałem teraz nic zmieniać. Było cudownie. Chciałem, aby to się stało. 

-No i… ? - spytała po chwili. 

-Hmm? 

-Zrobimy to jeszcze raz? 

Cisza. Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa, ale po chwili jakby wbrew sobie delikatnie pokiwałem głową. Ruch był ledwie zauważalny, ale ona i tak dobrze go odczytała. No i się zaczęło. Samo. Nawet nie musiałem nic robić. Ona sama a właściwie jej ręka powędrowała w okolice mojego rozporka. Wstrzymałem oddech. Bałem się nawet spojrzeć w tamtą stronę, chociaż wiedziałem, że to śmieszne. Byłem przecież dorosłym facetem z pewnymi doświadczeniami, a jednak czułem się jak szczeniak. Poczułem, że chwyta za zamek błyskawiczny moich spodni i powoli ciągnie do dołu. Połówki rozporka rozjechały się na boki jakby pod presją jakiejś niewidzialnej siły, ale ja wiedziałem, że to mój penis zesztywniał i teraz pręży się pod materiałem domagając się natychmiastowego wyjścia. Moje serce waliło jak oszalałe. “Boże co się ze mną dzieje, co się ze mną dzieje?” - myślałem.

To było tak dawno temu, było jak sen, jak bajka, w którą po jakimś czasie sam zaczynałem wątpić. Przecież to niemożliwe. Ta sama dziewczyna, kobieta w zasadzie, robiła dokładnie to, co wtedy. “To nie może być prawda. Co ona robi?! Rozsuwa mój rozporek, sama. Och nie…”, - myślałem. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...