czwartek, 24 marca 2022

Teresa.

34. Wypiękniała.


Zabrakło mi tchu. Tak bardzo wydoroślała. Choć wciąż to była ta sama Teresa, zmieniała się niesamowicie. Muszę przyznać, że na lepsze. Och, co tu dużo mówić, wypiękniała! Z brzydkiego kaczątka, które notabene i tak chyba mi się bardzo podobało, zmieniła się w pięknego łabędzia.


Oczywiście nic z tego co mówił, się nie zrealizowało. Może i dobrze. Dostało się im, ale jej ojciec nie był bez winy. Nie przyszli w pokojowych zamiarach. Zostaliśmy zaatakowani. Tak czy inaczej, tej nocy nikt nie spał. Nie dlatego że nie było takich warunków. Po prostu byliśmy bardzo zdenerwowani i wystraszeni. Siedzieliśmy na podłodze i przy świeczce, bo światła baliśmy się zapalić i opowiadaliśmy sobie różne historie, żeby dodać sobie odwagi. 

Rano przed domem pojawiły się dwie kobiety: nasza matka i matka Tereski. Matka Tereski spotkała naszą mamę na przystanku autobusowymi, opowiedziała jej o zajściu. Podobno jej stary tak śmierdział, że nie wpuściła go do chałupy. Spał w chlewiku. Na dodatek powiedziała, że to nie pierwszy przypadek jego agresji. 

-Tym razem przesadził moczymorda, - mówiła zdenerwowana.  

Podobno dzień wcześniej była u nich pani z kuratorium. Sprawdzali warunki mieszkaniowe. 

-Sprawa ma trafić do sądu, żeby zabrać dzieciaki do Domu Dziecka. Stary się wściekł, upił się i zaczął demolować dom. Ja sama mam siniaki… 




**



Po tych wakacjach nasz kontakt się urwał. Ja wyjechałem do internatu położonego sto dwadzieścia kilometrów od domu i nie miałem dogodnego połączenia z moją miejscowością. Z matką i z siostrami widywałem się bardzo rzadko. W zasadzie tylko na święta i wakacje. Tym bardziej z nią. Jej ojciec, po tym co się stało, zabronił nam nawet zbliżać się do ich domu a my, ze strachu przed zemstą, nie chcieliśmy wchodzić mu w drogę.  Moi bracia zostali rozesłani do dwóch różnych placówek Domu Dziecka i dość szybko zapomnieli o naszej przygodzie w deszczu nad rzeką. Oczywiście Teresa była w moich myślach, szczególnie w snach, czasami mokrych i bardzo gorących, ale nic poza tym. Byłem wtedy przecież jeszcze dzieciakiem, a życie toczyło się bardzo szybko. Poznałem inne dziewczyny i przeżyłem nowe przygody. Dowiedziałem się tylko, że, zarówno ona jak i jej rodzeństwo, jednak nie trafili tak jak my do PDDz, pomimo że sprawa odbyła się w sądzie. Zdaje się, że czasy się już zmieniły i polityka rodzinna w naszym kraju. 

Spotkałem ją piętnaście lat później i powiem szczerze, było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Jej obraz rozmył się w mojej pamięci. To wszystko, co wydarzyło się przed laty, było dla mnie tylko mglistym wspomnieniem. Na dodatek w pierwszej chwili jej nie poznałem. No ale nie powiem, to było dziwne uczucie. 

Zabrakło mi tchu. Tak bardzo wydoroślała. Choć wciąż to była ta sama Teresa, zmieniała się niesamowicie. Muszę przyznać, że na lepsze. Och, co tu dużo mówić, wypiękniała! Z brzydkiego kaczątka, które notabene i tak chyba mi się bardzo podobało, zmieniła się w pięknego łabędzia. Tak to mógłbym najprościej określić. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Nie wiedziałem co powiedzieć. 

Oczywiście jak dawniej miała te same ciemne oczy. Chyba jeszcze ciemniejsze niż wtedy i jeszcze bardziej błyszczące. Może mi się wydawało, ale były chyba jeszcze bardziej przenikliwe. Zastanawiam się. Gdyby nie te oczy pewnie bym jej nigdy nie poznał w tłumie ludzi na ulicy. Sam już nie wiem. 

Na pewno urosła. Trochę. Chyba. Nabrała też nieco ciała. Nie była już chuda jak patyk. Jej tyłeczek zrobił się zgrabny i okrągły, ale w talii wciąż pozostała szczupła i wiotka jak trzcina. Nie uszło to mojej uwadze kiedy lustrowałem ją wzrokiem. Nie uszedł żaden najdrobniejszy nawet szczegół. To było automatyczne. Niemal. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...