wtorek, 26 lipca 2022

Mokre sny.

4. Kiedy w końcu wsadzę twardego kutasa.


Teraz patrzyła na mnie w oczekiwaniu, jakby z pytaniem, kiedy w końcu wsadzę swojego twardego kutasa w jej ciasną i gorącą cipkę. 


Teraz już wiedziałem. To coś różowe, na czum ona siedziała, to była niska ława, czy może sofa w idealnie różowym kolorze. Nie takim jaskrawym, ale z dodatkiem białego, takim mlecznoróżowym, bardzo przyjemnym.

-Boże, dziewczyno co ty ze mną wyprawiasz? - powiedziałem, a może pomyślałem.

Szumiało mi w głowie. Myśli tworzyły kompletny galimatias. Była naga, prawie naga. Dopiero teraz spostrzegłem, że w połowie jej ud znajdowały się granatowe dżinsy. Bałem się patrzeć, bałem się jej przyglądać, bo wiedziałem, że za chwilę stanie się coś, nad czym już nie będę miał żadnej kontroli.

Leżała pode mną. Była naga, gotowa na seks, na gorący, namiętny seks. Kolejna Azjatka, młoda dziewczyna o ciemnej skórze. Leżała z szeroko rozłożonymi nogami i ramionami włożonymi pod głowę. Patrzyła na mnie, patrzyła na moją twarz, patrzyła w moje oczy i delikatnie się uśmiechała.

W zasadzie nie leżałem. Zajmowałem dość dziwną pozycję. Stałem nad nią na czworakach. Miałem ją pod sobą, między swoimi nogami i rękoma. Stałem tak nad nią ze sterczącym kutasem, gotowym do akcji i sikałem na nią. Sikałem na jej nagie ciało i bardzo mnie to podniecało. Nie dotykałem fiuta, nie trzymałem go w dłoni, tylko sikałem.

Ciepły mocz płynął na nią cienkim sumieniem. W powietrzu unosił się specyficzny zapach, ale ja nie przejmowałem się tym. Nie przejmowałem się tym, że łóżko jest już mokre. W twej chwili nie było to w ogóle istotne. Sikałem, mając świadomość, że za chwilę będę się z nią kochał mocno gorąco i namiętnie. Nie miałem pojęcia, jak tutaj się znalazłem, ale czułem się wspaniale. Nic poza nią się nie liczyło, liczył się tylko seks z nią, liczyło się tylko jej ciało, tylko to, że jestem tu, że jestem z nią.

Nie była chudzielcem. O nie. Była lekko puszysta, ale nie za bardzo. Było to widać po dość sporych, ale ładnie układających się fałdach na bokach tuż powyżej linii bioder oraz wypukłym seksownym brzuszku. Jej cipka była wspaniała, układała się szeroką szparą wzdłuż jej ciała, pośrodku, między jej szeroko rozłożonymi udami. Z centrum tego cięcia wystawały, kwitły niczym cudowny, upajający kwiat rozkoszy, czerwono brązowe płatki. Były one wielokrotnie pozaginane, pomarszczone, podobnie jak kielich maku. Taki nie do końca rozwinięty. Oblepione były perlistymi kropelkami nektaru. Aż chciało się go zebrać ustami, poczuć ich smak, poczuć ich zapach.

Jej jaskinia miłości powoli otwierała się i zamykała, tworząc coraz większe wejście do środka. Nad jej wzgórkiem łonowym znajdowały się jakieś litery, niebieski tatuaż. Wysilałem się, ale w żaden sposób nie mogłem ich odczytać. Były ładne, takie w stylu gotyckim, bardzo mi się podobały.

Była typową Azjatką. Miała skośne oczy, takie bardzo skośne, ale ładne. Czarne oczy, bardzo czarne. Patrząc w nie, miałem wrażenie, że patrzę w najdalszą głębię kosmosu. Te oczy, takie nieprzeniknione podobały mi się u nich najbardziej. One wszystkie, mimo tych różnic, je miały.

Teraz patrzyła na mnie w oczekiwaniu, jakby z pytaniem, kiedy w końcu wsadzę swojego twardego kutasa w jej ciasną i gorącą cipkę. Napawałem się widokiem jej młodego, pięknego ciała, rosząc ją ostatnimi kroplami złotego deszczyku. W końcu opadłem na kolana, powoli zbliżyłem się do niej i, obniżając jeszcze bardziej swoje biodra, wszedłem w jej ciasną norkę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...