piątek, 29 lipca 2022

Pacjentka.

1.  Przestań mnie uwodzić.


-Felicjo, przestań mnie uwodzić, - powiedziałem najbardziej stanowczo, jak tylko umiałem.


Miała na imię Felicja, oczy czarne, jak węgle, duże, pogodne i ufne. Włosy długie, tak do połowy pleców, miękkie, naturalnie pofalowane. Usta pełne, ciemno bordowe, nie malowane, ciągle uśmiechnięte. Nos malutki, prosty, delikatny. Jej broda była bardzo charakterystyczna, trójkątna z seksownym dołeczkiem na środku. Karnacja skóry tej pacjentki była ciemna, ale jeszcze nie latynoska.

Tego wieczoru Felicja ubrana była dość infantylnie, miała na sobie, jakby dziecięcą, bluzeczkę z dzianiny i różowe majteczki.

To była bardzo szczupła, delikatna dziewczyna. Pamiętam to, jak dziś, siedziała wtedy na sofie, z jednym kolanem podciągniętym pod brodę. Na stopach miała śmieszne, palczaste skarpetki. Było nastrojowo, jej pokój był przytulny i ciepły.

-Jestem tu dla ciebie, chcę, byś się mną zaopiekował. Mamy ferie, a ja potrzebuję ciepła i miłości, - powiedziała tak, jakbym był jej ojcem.

-Nie dam się nabrać na twoje gierki, - odpowiedziałem sucho.

Siadła przodem do mnie, oparła się plecami o wygodną miękką kanapę. Nogi podciągnęła pod brzuch i rozsunęła kolana. Ręce swobodnie oparła na poduszkach. Patrzyłem na jej różowe majteczki. Były takie normalne. Nie miały w sobie nic wyuzdanego. Skąpa koszulka podjechała do góry, odsłaniając kawałek brzuszka.

-Chodź, przytul mnie. Nie chcę nic więcej. Chcę, tylko żebyś mnie przytulił, - mówiła ciepłym, spokojnym głosem.

Wiedziałem jednak, że to tylko pozory.

-Za chwilę dostaniesz zastrzyk, to środek uspokajający.

Przechyliła głowę na jeden bok i patrzyła na mnie tymi ufnymi, wielkimi oczyma. A ja gapiłem się między jej nogi i zastanawiałem się, co kryje się pod tymi różowymi majtkami.

Po kilku minutach podniosła się, wykonała półobrót i ustawiła się na czworakach: trochę bokiem, trochę przodem. Patrzyła na mnie, jak skradająca się kocica, ale nie miała w sobie nic z drapieżności. Jeśli miałaby mnie czymś zaatakować, to tylko ciepłym buziakiem i zarzutem delikatnych ramion.

Miała twarz nastolatki. Ciało na pierwszy rzut oka, może nie tak bardzo zgrabne, co kruche. Patrząc w jej oczy, miałem wrażenie, że jest istotą stworzoną do miłości. Kiedy raz już na nią spojrzałem, nie mogłem patrzeć gdzie indziej. Przyciągała, hipnotyzowała, bawiła, uwodziła. Była grzeszna z samego wyglądu, ale zachowywała się tak, jakby zupełnie sobie z tego nie zdawała sprawy.

Jej bluzeczka podjechała jeszcze wyżej. Zastanawiam się, czy pod spodem ma staniczek.

-Chcesz mnie, wiem, że mnie chcesz. Widzę, jak patrzysz. Chciałbyś wziąć mnie w swoje ramiona. Wiesz, że to wcale nie jest takie trudne. Chodź do mnie, po prostu chodź i mnie przytul, - kusiła.

Umiała kusić.

-Felicjo, przestań mnie uwodzić, - powiedziałem najbardziej stanowczo, jak tylko umiałem.

A ona stanęła na kanapie i bokiem oparła się o wysokie wezgłowie. Dłonią podciągnęła bluzeczkę, odsłaniając odrobinę piersi.

-Nie wierzę, popatrz mi w oczy i powiedz to jeszcze raz. 

Nie mogłem, nie wiedziałem co robić. -Felicjo, błagam. Bardzo szybko potrafiła zmienić ton.

-Jesteś mięczakiem, wiesz?!

Oparła się plecami o wezgłowie kanapy. Zarzuciła rękę na szyję i przeciągnęła się. Jej piersi wciąż wystawały spod ubrania. Drugą dłonią ściągała majtki do dołu. Znowu zadrżałem. Tym razem zrobiło mi się bardzo gorąco. Nagle zapragnąłem się rozebrać, było mi duszno i niewygodnie. Wszystko uciskało i piło.

-Boże, Felicjo litości. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...