piątek, 22 lipca 2022

Podglądacz.

61. Nasienie pociekło.


Nasienie pociekło i rozlało się po moim brzuchu. Teraz dopiero zakręciło mi się w głowie.


Każdy następny wytrysk był coraz obfitszy. 

Raz, dwa, raz, dwa…

Czułem, że ją wypełniam.

-Chcę głębiej, - odezwałem się, czując chwilowy niedosyt. 

Zeszła i odwróciła się przodem do mojej twarzy. Nasienie ciurkiem ciekło z jej pizdy.

-No… tak dobrze? - spytała.

-Siadaj!

Zawisła nade mną okrakiem, chwyciła kutasa i wepchnęła w siebie.

-Chcesz tak zakończyć?

-A jak myślisz?

Uniosłem nogi i zgiąłem w kolanach. Wpasowała się jak wygodny fotel. Jej pośladki ocierały o moje uda. 

-Dochodzę! - jęknęła, ściskając szparkę.

Raz, dwa, raz, dwa…

-Ych, szybciej!

-No… ooooch… pryskaj we mnie!

Raz, dwa, raz, dwa…

Opuściłem kolana i chwyciłem ją za uda. 

Do dołu, do góry, do dołu, do góry…

Patrzyłem na jej twarz i lałem nasieniem. 

Chryp, chryp, chryp…

-Ooooooł! - jęknęła.

Chryp, chryp, chryp…

-Iiiiiiiikh! - stęknęła.

Chru, chru, chru…

Wyprostowała się i chwyciła za piersi. 

-Ich!

Chru, chru, chru…

Flu, flu, bulg… - dobiegało z jej krocza.

Pozbywałem się kolejnych porcji nasienia.

Chru, ru, chru, ru…

Odgięła się do tyłu i przerzuciła włosy na jedną stronę. Wyglądała ślicznie. 

-Ykh, ykh… - postękiwała.

Pochyliła się ponownie i oparła za moimi ramionami. 

Chru, ru, chru, ru…

Zdawało mi się, że nieco przyspieszyła. 

-No i jak, tak dobrze? - spytałem, strzelając ostatnimi nabojami.

-Och… no! - odpowiedziała.

Chrum ru, ru, ru…

Pchnięcia stały się krótkie, urywane, nieregularne, a cipka szarpała się, jak kurczak bez głowy. 

-Iiiiiii… jak mi dobrze! - jęknęła, opadając prawie na płask.

Jej sutki rozgniotły się na moim ciele. 

Chryp, chry, chryp, chry…

Wykonywała ostatnie pełne posunięcia. 

Raz, dwa, raz, dwa…

Pochylała się i prostowała, jej ciałem szarpały silne skurcze.

Chru, chru, chru, chru…

-Ymh, ymh! - stękałem, nie mogąc znieść jej mocnego uścisku.

Chru, chru, chru…

Nie zważała na moje odgłosy. Posuwała mnie równym, szybkim tempem.

Chru, ru, chru, ru…

-Iii, ech, ech! - próbowałem się uśmiechać, ale tylko krzywiłem się w grymasie rozkoszy i bólu.

Raz, dwa, raz, dwa… mocno, mocno, głęboko…

Trzymałem ją za pośladki, a ona położyła swoje dłonie na biodrach.

Chru, ru, chru, ru…

-Dobrze, przestań… mam już dość… proszę… - niemal błagałem.

-He! - żachnęła się i jechała dalej.

Chrum ru, chru, ru…

-Ja naprawdę mam już dość…

-E… he… 

Raz, dwa, raz, dwa…

-Chcesz mnie zamęczyć?

-No… normalne…

Raz, dwa, raz, dwa…

Po chwili jednak podniosła się i już nie opadła. Przerzuciła nogę i uklękła obok mnie. 

-No… och… jak dobrze! - westchnąłem.

-Poczekaj, może trochę wynagrodzę ci ten twój wysiłek, - powiedziała, sadowiąc się między moimi nogami. 

Pochyliła się i ujęła mojego wymęczonego kutasa. 

-Och! - westchnąłem, a ona zaczęła delikatnie poruszać swoją rączką.

Mimowolnie wyciskała jeszcze pozostałości nasienia.

-Ale lepiej tak, proszę! - zażartowałem. 

Pochyliła się i zbliżyła do niego swoje usta. Wysunęła język i pociągnęła dwa razy. Po chwili już siedział w jej gorącym gardziołku.

-O tak, tak lepiej… dobrze to robisz.

Ssała i waliła jednocześnie. Fiut trzymał jeszcze turgor, chociaż przyznam, że ostatkiem sił.

Mlask, mlask…

-Umh! - stęknąłem.

Mlask, mlask, mlask…

-Niezła jest, co? - Kinga.

Lizała z zapamiętaniem, pochłaniała go coraz głębiej. W odpowiedzi zaczął sztywnieć. 

Mlask, mlask, mlask… - wyczyściła go dokładnie ze wszystkich zanieczyszczeń. 

Oderwała się i spojrzała mi w oczy. Nie przestawała poruszać swoją rączką. 

-Hi, hi, hi… ale mi dobrze, - zaśmiałem się.

Lizała i waliła na przemian. Czułem się całkowicie spełniony. 

I nagle stało się coś, czego się nie spodziewałem. Z mojego narzędzia jeszcze raz popłynął strumień śmietanki. 

-Uch! - stęknąłem. 

Nasienie pociekło i rozlało się po moim brzuchu. Teraz dopiero zakręciło mi się w głowie.


KONIEC




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...