środa, 31 sierpnia 2022

Misja.

6. To zabolało. 


Nagle jedno z grubszych pnączy oplotło się wokół jej włosów i pociągnęło jej głowę mocno do tyłu. To zabolało. Przymknęła powieki. Poczuła, jak kręgi w jej szyi naprężają się, a mięśnie zaczynają drżeć. Jej usta wciąż były szeroko otwarte.


Fioletowe macki i już chwyciły ją za plecy, zaciskając się na jej drobnym ciele tak, że nie mogła wykonać żadnego ruchu. Jeszcze przez moment próbowała z nimi walczyć. Naprężyła się, zaciskając powieki i zęby, starając się odeprzeć jak najdalej do tyłu. Wyglądała jednak na bardziej rozbrajającą, rozczulającą niż biedną dziewczynkę. Poza tym liana, która oplotła jej plecy, była w dotyku bardzo przyjemna. 

-Uch, proszę... proszę cię kochany… - szeptała.

Poruszała łopatkami na prawo i lewo, chcąc uwolnić się od coraz mocniejszego uścisku.  Ten zdawał się być jednak niczym wygodna, aczkolwiek bez możliwości uwolnienia się z niej, leżanka. 

Dziewczyna była coraz bardziej podniecona. Czuła się tak, jakby jej drobną postać trzymał wielki, wężowaty fiut. Teraz już nie mogła się doczekać, kiedy w nią wejdzie, kiedy wreszcie go dotknie. Jednak, mimo wszystko, wciąż walczyła, nie dając mu do siebie przystępu. 

-Ben przestań! - powiedziała jeszcze raz.

Jedna z wielkich macek chwyciła jej głowę od tyłu i popchnęła w kierunku grubej żołędzi. Teraz już tylko milimetry dzieliły wielki łeb od jej ust. Bezradnie starała się spojrzeć i ocenić, jak wielki jest w rzeczywistości. 

I nagle, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu stwierdziła, że niepotrzebnie tak bardzo się bała. Kutas, który przednią falował, może był długi, jednak jego grubość wcale nie odbiegała od normy. 

W tym właśnie momencie poczuła, że wszelkie opory w niej pękają. W sensie fizycznym wciąż walczyła i nie poddawała się. Jednak gdzieś w głębi siebie już nie protestowała, ona go pragnęła.

Chciała coś powiedzieć. Wykonała głęboki wydech, szeroko otworzyła usta i w tym właśnie momencie, jednym gwałtownym pchnięciem wielka pyta wjechała wprost w jej gardło. Była zaskoczona tym, że stało się to tak szybko. Nie wystraszyła się jednak. Wiedziała przecież, co się stanie. 

Przechyliła głowę na jeden bok i patrzyła na gęsty czarny zarost, wyłaniający się spomiędzy skórzanego materiału. Penis wypełniał jej jamę ustną w całości, sięgał aż do migdałków. Mimo wszystko musiała stwierdzić, że było to, na swój sposób, bardzo przyjemne. 

Elastyczna macka pchała jej głowę w stronę hybrydy, która po części była jej kolegą,  nie dając możliwości odwrotu. Była kompletnie bezradna,  bezbronna, a jednocześnie tak bardzo podniecona.

-Och! - westchnęła, starając się nie zakrztusić. 

Fiut cofnął się szybko i gwałtownie, a po chwili tak samo energicznie wrócił. Fioletowe wyrostki oplatały jej plecy, ślizgały się po nich i pieściły. Czuła się tak, jakby była zdobywana przez dziesięciu kochanków na raz. 

Nagle jedno z grubszych pnączy oplotło się wokół jej włosów i pociągnęło jej głowę mocno do tyłu. To zabolało. Przymknęła powieki. Poczuła, jak kręgi w jej szyi naprężają się, a mięśnie zaczynają drżeć. Jej usta wciąż były szeroko otwarte.

W sekundę później, w spazmie ostatniego protestu, odwróciła głowę w lewą stronę. Zaczęła kasłać i łapczywie chwytać powietrze. Za jej plecami skręcały się już we wszystkie strony niebieskie korzenie. 

Jeden z nich podtrzymywał jej ramię z jednej strony, nie dając się wyrwać. Kolejny tuż pod jej łopatkami szykował się do ataku. Wyglądał inaczej niż pozostałe. Przypominał raczej dwupalczastą dłoń. Westchnęła wystraszona. To wszystko przerastało nawet jej najśmielsze oczekiwania. Patrzyła. 

Niebieska macka tuż obok jej obojczyka zwinęła się w literę “S” i, jak kobra, prężąc kark, szykowała się do ataku. Tymczasem ta druga, za palcami w kształcie haczyka, niepostrzeżenie zbliżała się do jej głowy. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...