wtorek, 30 sierpnia 2022

Misja.

5. Nie powinna była się podniecać.


Nie powinna była się w takiej sytuacji podniecać. Jednak z każdą sekundą jej ciało reagowało coraz większym drżeniem.


Rica uniosła głowę i spojrzała na niego spod  przymkniętych powiek. Trudno było powiedzieć, co w tej chwili myśli ta dziewczyna. Zdawało się, że chce w obcym dostrzec, choć odrobinę człowieczeństwa. 

Tymczasem, mimo jej heroicznych wysiłków, jej drobne, lekkie ciało z każdą chwilą znajdowało się wyżej. Co sekundę wyrzucała z siebie ciche jęki i westchnienia. 

Niestety, kolejny moment upływającego czasu udowodnił jej, że nie jest w stanie stawić oporu temu czemuś. Krótkie, lecz bardzo gwałtowne szarpnięcie uniosło ją z pozycji siedzącej. Nawet nie wiedziała, jak to się stało. Klęczała teraz u jego stóp. Jej dłonie były oparte o jego umięśnione uda, a długi kutas unosił się i opadał o dwa centymetry od jej ust. 

Patrzyła na to coś jak zahipnotyzowana. Mieszały się w niej dziwne, skrajne uczucia. Z jednej strony była totalnie przerażona. Wszak z jej kolegą stało się coś strasznego i nie miała pojęcia, co za chwilę z nią zrobi. Z drugiej zaś była coraz bardziej podniecona. Pierwszy raz w życiu widziała bowiem tak ogromnego penisa. 

Ciekawość, a jednocześnie przekora  kazały jej wziąć go do swoich ust. Być może była to jeszcze jakaś inna, obca, nieznana jej siła. Nie umiała tego wytłumaczyć. 

-Jeżeli myślisz, że wezmę to do ust, to się grubo mylisz! -  powiedziała, odwracając twarz od fioletowej w głowicy. 

Wiedziała jednak, że jej protest jest tylko symboliczny. Co mogła bowiem zrobić wobec tak przeważającej siły. Grube, elastyczne macki, mocno oplatając się wokół jej przedramion, ciągnęły jej drobne ciało w kierunku wielkiego fiuta. Była tak blisko. Końcem dotykał jej policzka. Czuła zapach podnieconej męskości. Spojrzała. Ona sama była coraz bardziej rozgrzana i wilgotna. 

Dyszała przerażona. Chociaż w tej chwili, tak naprawdę, nie potrafiła określić, jakie uczucia targają jej ciałem i duszą. Z jednej strony bała się i to bardzo. Wielki, maczugowaty kutas poruszał się tuż obok jej głowy. Bała się jego rozmiarów i tego, że mógłby wedrzeć się w nią zbyt głęboko i zrobić jej krzywdę. Mimo to jakąś częścią siebie pragnęła doświadczyć tego nowego, niespotykanego narzędzia rozkoszy. 

W ostatnim geście niemalże teatralnej walki bardziej z samą sobą niż z obcym stworzeniem, niby uciekając przed nieuchronnym spotkaniem, odwróciła usta w przeciwną stronę. Czuła jednak jego gorąco, wiedziała, jak ogromny jest i drżała coraz bardziej.

Ben jednak manewrował swoimi biodrami w taki sposób, by trafić wprost do jej gorącej buzi. 

-Nigdy tego nie wezmę… -  protestowała już coraz ciszej.

Odchyliła barki do tyłu, starając się odsunąć jak najdalej od ogromnej maczugi. Wciąż jednak bacznie ją obserwowała spod przymkniętych pięknych powiek. 

-Ben, nie wiem, co się z tobą stało, ale jeżeli myślisz, że teraz to zrobię, to się grubo mylisz, - wyrzuciła z siebie, starając się jak najdalej odsunąć głowę od wciąż zbliżającego się penisa. 

W porównaniu z mutantem wydawała się drobna i krucha, niczym malutka laleczka. Jedne maski w całości oplotły jej ramiona ciągnąć z całych sił do siebie, tymczasem drugie, nieco cieńsze, skrycie, niepozornie skradały się już gdzieś od tyłu. 

Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie powinna była się w takiej sytuacji podniecać. Jednak z każdą sekundą jej ciało reagowało coraz większym drżeniem. Coraz bardziej była przekonana, że w końcu musi to zrobić. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...