sobota, 27 sierpnia 2022

Misja.

2. Istota.


Istota stojąca obok leżanki i nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Pochyliła swoją trójkątną głowę i włożyła palce do niewielkiego, szklanego pojemnika, w którym coś się poruszało. 


Ziemianie odrzuceni do tyłu niewidzialną falą uderzeniową, na chwilę całkowicie stracili zdolność widzenia. Kiedy ogłuszający piskliwy dźwięk ucichł, powoli wyprostowali się, odwracając w stronę, z  której ich zaatakowano. 

Ben pierwszy zrozumiał, w jak poważnej sytuacji się znajdują. Łapiąc oddech, bezradnie uniósł ramiona do góry. Miało to oznaczać, że nie będą stawiać oporu. W ziemskim rozumowaniu poddawał się. Nie wiedział tylko, czy obcy, który trzyma tak potężny miotacz, zrozumie ich gest. 

Rica spojrzała na kolegę i także uniosła ręce. Od chwili, kiedy Ben wyrzucił pistolet, czuli się kompletnie bezradni. Stali z uniesionymi do góry dłońmi, nie wiedząc, co za chwilę się stanie. On w skafandrze kosmicznym, ona półnaga. On w hełmie z wąską, nieprzezroczystą szybą, ona piękna, młoda z różowymi włosami. Czekali. Sekundy zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Rica odruchowo przysunęła się do towarzysza podróży. Słychać było jej wystraszony, przyspieszony oddech. 

Kiedy pierwsze nieprzyjemne uczucie paraliżu zaczęło mijać, uniosła nieco głowę, by spojrzeć w oczy nieznanym napastnikom. 

-Och, -  westchnęła cicho.

W jej spojrzeniu był nie tyle strach, ile zaskoczenie i pytanie dlaczego? W jej oczach było więcej odwagi, niż sama mogłaby się po sobie spodziewać. 

W dziwnych, zniekształconych twarzach agresorów nie mogła dostrzec ani żadnych uczuć. Nie mogła uwierzyć, by ktoś mógł ich zaatakować. Mimo iż byli uzbrojeni, ich statek był jednostką cywilną. Jako naukowcy przybywali z misją badawczą. Już w odległości dwóch lat świetlnych można było odebrać ich sygnał. Nie mogli być więc dla nikogo zaskoczeniem.

Dwie minuty później była już sama. Zabrali drugiego pilota. Nie miała pojęcia, co mogło się z nim w tej chwili dziać. Denerwowała się coraz bardziej. Przestępowała z nogi na nogę, robiąc obroty wokół własnej osi. 

-Boże, co się dzieje? - pojękiwała jak dziecko. 

Nie zdawała sobie sprawy z tego, że przez cały czas była bacznie obserwowana. Obcy śledzili każdy jej ruch. Poprzez ukryte kamery obserwowali jej młode, zgrabne ciało. Przez cienki, elastyczny materiał kostiumu przebijał każdy zakamarek, każda krągłość jej drobnej postaci. Bez trudu można było dopatrzyć się jędrnych piersi i sztywnych sterczących sutków. Między udami majaczyła soczysta brzoskwinka. 

W tej chwili jednak dziewczyna nie zwracała na te drobiazgi najmniejszej uwagi. Była kompletnie sama. Czuła się osaczona. Nie wiedziała, gdzie jest reszta załogi. 

Z mostka kapitańskiego przeszła do pomieszczenia obok. Była to duża hala, służąca do różnych celów. Ostatnio odbywały się tutaj odprawy. Jednak pierwotnym jej przeznaczeniem było centrum badawcze, w którym miały zostać zamontowane instrumenty pomiarowe. 

W tym momencie pomieszczenie było kompletnie puste. Nie miała pojęcia, dlaczego tutaj przyszła. W ogromnej przestrzeni i czuła się jeszcze bardziej bezradna. Rozglądała się nerwowo, co chwilę ciężko oddychając. 

Tymczasem na drugim końcu statku coś się poruszało. W pierwszej chwili można było odnieść wrażenie, że jest to jakiś dziwny kokon, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się rozpoznać można było drugiego pilota. Wciąż pozostawał w skafandrze kosmicznym. Na jego głowie spoczywał ten sam hełm. Próbował się podnieść, lecz jego ciało było przytwierdzone do podłoża. Poruszał się z trudem tak, jakby był przyklejony. Był jednak w pełni świadomy tego, co się wokół niego działo. 

-Co chcecie ze mną zrobić?! - rzucił w kierunku stojących obok niego obcych osobników. 

Szarpnął się gwałtownie raz w jedną, raz w drugą stronę. Jego wysiłki były jednak bezskuteczne. Istota stojąca obok leżanki i nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Pochyliła swoją trójkątną głowę i włożyła palce do niewielkiego, szklanego pojemnika, w którym coś się poruszało. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...