czwartek, 25 sierpnia 2022

Referat.

10. Ospermiona pizda.


Rajcował go widok upaćkanej cipy. Czuł niesamowity przypływ energii.

-Zajebista, ospermiona pizda! - stwierdził na koniec.


Uniosła głowę, przymknęła powieki i ciężko oddychała. 

-Tak, tak, poczuj, jak smakuje młoda cipka! - mówiła coraz bardziej podniecona.

Na jej ciele pozostała już tylko spódnica zawieszona na środku brzucha. 

-Kobieto, jesteś lepsza ode mnie, nie mogę!

Uśmiechała się tylko, lekko postękując.

-O widzisz, widzisz…  moja cipa też coś potrafi, - szeptała z satysfakcją.

Czół, że jest przez nią całkowicie zdobyty. 

-Jedź na mnie, jedź dzika dżokejko!

Unosiła się i opadała, dociskała swoje pośladki do samego końca, rozgniatała jego jądra.

-O tak, o tak, cudownie we mnie wchodzisz! - powtarzała. 

Wreszcie postanowili przejść do finału.  -Och daj mi go, daj, niech z nim skończę, jest taki piękny, pełny nasienia!

Zajęła się jego fiutem, by mógł solidnie trysnąć. Rozwalił się na sofie jak byk i tylko sapał. 

-Oooo matko, już prawie strzelam!

Szeroko rozłożył uda, a ona wlazła między nie i wprawnie wzięła w posiadanie jego banana.

A-gul, a-gul… - obciągała.

Chwyciła go dłonią u samej podstawy, a jego czubek siedział w jej gorących ustach.

-Uffff, uffff, uffff… - sapał.

Ssała go, ciągnęła, lizała. 

Gulg, gulg, a-kha…

W spódniczce pozostawionej na biodrach wyglądała, jak mała, biedna, pozbawiona ubrania laleczka. Jej ciało zapraszało delikatnością i miękkością. Zamknęła oczy i ze wszystkich sił mocowała się z jego narzędziem.

-Afffffu, afffffu… już mam dość, dość, chcę się spuścić! - wzdychał ostatkiem sił.

Nie przerywała pracy, była skupiona wyłącznie na jednym.

-Gulg, gulg, gulg…

Uniosła głowę. 

-Jeszcze z tobą nie skończyłam.

Przed jego oczami krążyły kolorowe gwiazdki, a podbrzuszem szarpały gigantyczne skurcze. Był przekonany, że za chwilę jego serce odmówi posłuszeństwa. 

-Proszę, ffffff, ffffff… - ostatkiem sił łapał powietrze. 

Czuła jego woń, sprężystość jąder, to wszystko jeszcze bardziej ją nakręcało. 

A-gulg, a-gulg…

Wciągał powietrze, modlił się, żeby nie zemdleć.

-Fffffff, ffffff… - dyszał, - jak ty możesz, przed chwilą byłaś taka niewinna?!

Była nienasycona. Podniecało ją to, jak bardzo potrafi być bezpruderyjna. 

-Cicho…

Pochyliła się. 

Gul, gul, gul…

Wiedział, że jeszcze chwila i cały zapas spermy wyląduje w jej ustach. 

-Zajebiście mnie obciągasz! Och!

W końcu nastąpiła ta chwila, na którą od samego początku czekali. 

-Szybko, szybko kładź się, rozłóż nogi och, chcę trysnąć na twoją psitkę! - pokrzykiwał.

Górną połową ciała spoczywała na wersalce, dolną opierała się na podłodze. 

-Tu się spuść, tu i tu, - pokazywała palcem.

Klęczał między jej szeroko rozstawionymi, nogami i tryskał na brzuch i cipkę. 

-Och na brzuszek, na kępkę?! - powtarzała.

Napinał się, stękał, poruszał skórą na chuju, a sperma gęstymi kroplami pokrywała jej ciało. 

-Tak, już teraz możesz, jeszcze! - dopingowała.

Patrzyła na niego z podziwem, ale też i ze współczuciem. 

-Aaaaaaaach, ach, ach!!! - wzdychał.

Zwinęła spódnicę pod same cycki, nie chciała, by ją też pobrudził. Ciągle go zachęcała.

-Dobry chłopczyk, dobry, jeszcze kropelka, jeszcze…

Stękał i sapał, trzęsąc się na całym ciele. 

-Aaaaaaach, aaaach, aaaaach!!!

I w końcu nie pozostało już nic.

-I co lepiej?! - spytała.

Odczuwał błogą, niebiańską przyjemność. 

-Uuuuuuuuch!

Czuła ciepło oblewającej ją spermy i uśmiechała się.

-Ulżyło ci?

Drżał, wycierając fiuta o jej broszkę.

-Oooooo taaaaak, taaaaak…

Miała nadzieję, że coś jeszcze z niego wyleci.

-Dobrze, wpuść jeszcze trochę do środka, - poprosiła.

Poruszał skórą na swoim fiucie, starając się wycisnąć jeszcze jakąś odrobinkę.

-Uch, uch, uch… - dyszał.

Była bardzo zadowolona, widząc, co może zrobić z facetem.

-Grzeczny misio, grzeczny ptaszek… - chwaliła.

Rajcował go widok upaćkanej cipy. Czuł niesamowity przypływ energii.

-Zajebista, ospermiona pizda! - stwierdził na koniec.


KONIEC




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...