czwartek, 27 października 2022

Misja.

64. Na granicy orgazmu.


Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.


-Ehm, ehm, ut, ut, iiiiiaaaaaa… - mruczała, jak kotka.

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne, łagodne, a jednocześnie mocne i zdecydowane ruchy. Wydawało się, jakby w tym akcie była zupełnie odczłowieczona, jakby była przedmiotem, lalką, zdolną tylko do kopulacji, stworzoną tylko w tym celu. Wyrzucała z siebie mokre odgłosy, świadczące o tym, że walczy o każdy oddech. 

Nic się nie zmieniło. Góra-dół, góra-dół, góra-dół 

-Łyyyyaaaaaauuuu!!! 

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... 

-Hką, ehe, khą! 

Mokre, zgrabne, pełne kształtów, piękne, ale umęczone ciało. Jeszcze, jeszcze, dalej, dalej bez końca, to samo. Pełne, płynne wahadłowe ruchy: góra-dół, góra-dół, góra-dół…  Wszechobecne, fioletowo-czerwone i niebieskie penisy, węże, grube ramiona, odnogi.  

Straciła poczucie rzeczywistości, poczucie człowieczeństwa, poczucie tego, kim jest. 

-Khe-ę-eę!!!

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... 

Walczyła z własnym ciałem, z narastającym podnieceniem.

-Khę, ump, ump, ummm! 

Jakby tonęła we własnej ślinie. 

Góra-dół, góra-dół, góra-dół…

Wciąż to samo, bez końca.

-Hhhhhe, hhhaaaa! - westchnęła głęboko jakby z przerażeniem.

Góra-dół, góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne ruchy, bez przerwy, ciągle, tak samo.

-Eeee-ou-ou!!!

Doświadczała głębokiej rozkoszy i okazywała to wydawanych przez siebie odgłosach. Wydawało się jej, że jest brana przez kilkunastu mężczyzn naraz. Wokół niej kłębiła się niezliczona ilość kutasów, głowic, penisów.

-Khe-umm… ehe… ehe… mmmm… mmmm…  - wzdychała, jakby bardziej zadowolona.

 Opływała potem, połyskiwała, lśniła.

-Khhhhhyyyy, uop, uop!!! - wyrzuciła z siebie głębsze i bardziej przyjmujące odgłosy. 

Wydawało się, że słychać dźwięk wydawanego przez nią moczu. Sikała.

-Heeeoooohoooo!!!  

Góra-dół, góra-dół…

Każdy centymetr jej skóry eksplodował nadmiarem bodźców i wrażeń. Jej oczy, przykryte cienką warstwą mokrych włosów, były duże, niczym monety, lśniły błękitem i wpatrywały się w pustą przestrzeń gdzieś ponad nią. Wyglądało to tak, jakby konała. Ona tymczasem przeżywała kosmiczną, trudną do opisania rozkosz.

-Khhhhh-ou!!! - westchnęła nagle głęboko, jakby coś za bardzo w nią się wdarło, jakby za bardzo zabolało.

Góra-dół, góra-dół…

Jej spocone ciało było całą planetą, a zbliżający się orgazm tornadem, wybuchem wulkanu, który zdawał się rozsadzać jej drobne ciało od wewnątrz.

-Um, khe, khe!!! - wyrzuciła z siebie płaczliwy odgłos. 

Między jej nogami w jej cipce siedziało już trzy zaganiacze. Trudne do wyobrażenia, ale jednak tak było. Dwa były grubości potężnych, ponadwymiarowych penisów, a trzeci, bardziej czerwony, grubości ołówka, zajmował się jej łechtaczką. Jej cipka niczym kształtna łezka, otoczona wianuszkiem czarnych, gęstych włosów, w tej chwili, mokrych i zmierzwionych opinała te dwa grube kutasy. Zdawało się, jakby za chwilę, miała pęknąć. 

-Khe, khe, he, he, heeeiiiii!!!

Do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu…

Dziewczyna była już na granicy orgazmu. Grube fujary nie miały nad nią litości. Nie dawały jej najmniejszych szans, odpoczynku, wytchnienia. Wiły się i skręcały w esy-floresy,  wchodziły, wychodziły, poruszały się we wszystkie możliwe strony. 

-Hyyy, hyyyy!!! - jęczała, chwytając powietrze, w krótkich przerwach między kolejnymi pchnięciami.

Jej mała cipeczka była jak rozjechany kot na drodze. Wchodziły i wychodziły, wchodziły i wychodziły, skręcały się, wiły, drażniły.

Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.

-Khm, khmmm, ummmm!!!



Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.


-Ehm, ehm, ut, ut, iiiiiaaaaaa… - mruczała, jak kotka.

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne, łagodne, a jednocześnie mocne i zdecydowane ruchy. Wydawało się, jakby w tym akcie była zupełnie odczłowieczona, jakby była przedmiotem, lalką, zdolną tylko do kopulacji, stworzoną tylko w tym celu. Wyrzucała z siebie mokre odgłosy, świadczące o tym, że walczy o każdy oddech. 

Nic się nie zmieniło. Góra-dół, góra-dół, góra-dół 

-Łyyyyaaaaaauuuu!!! 

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... 

-Hką, ehe, khą! 

Mokre, zgrabne, pełne kształtów, piękne, ale umęczone ciało. Jeszcze, jeszcze, dalej, dalej bez końca, to samo. Pełne, płynne wahadłowe ruchy: góra-dół, góra-dół, góra-dół…  Wszechobecne, fioletowo-czerwone i niebieskie penisy, węże, grube ramiona, odnogi.  

Straciła poczucie rzeczywistości, poczucie człowieczeństwa, poczucie tego, kim jest. 

-Khe-ę-eę!!!

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... 

Walczyła z własnym ciałem, z narastającym podnieceniem.

-Khę, ump, ump, ummm! 

Jakby tonęła we własnej ślinie. 

Góra-dół, góra-dół, góra-dół…

Wciąż to samo, bez końca.

-Hhhhhe, hhhaaaa! - westchnęła głęboko jakby z przerażeniem.

Góra-dół, góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne ruchy, bez przerwy, ciągle, tak samo.

-Eeee-ou-ou!!!

Doświadczała głębokiej rozkoszy i okazywała to wydawanych przez siebie odgłosach. Wydawało się jej, że jest brana przez kilkunastu mężczyzn naraz. Wokół niej kłębiła się niezliczona ilość kutasów, głowic, penisów.

-Khe-umm… ehe… ehe… mmmm… mmmm…  - wzdychała, jakby bardziej zadowolona.

 Opływała potem, połyskiwała, lśniła.

-Khhhhhyyyy, uop, uop!!! - wyrzuciła z siebie głębsze i bardziej przyjmujące odgłosy. 

Wydawało się, że słychać dźwięk wydawanego przez nią moczu. Sikała.

-Heeeoooohoooo!!!  

Góra-dół, góra-dół…

Każdy centymetr jej skóry eksplodował nadmiarem bodźców i wrażeń. Jej oczy, przykryte cienką warstwą mokrych włosów, były duże, niczym monety, lśniły błękitem i wpatrywały się w pustą przestrzeń gdzieś ponad nią. Wyglądało to tak, jakby konała. Ona tymczasem przeżywała kosmiczną, trudną do opisania rozkosz.

-Khhhhh-ou!!! - westchnęła nagle głęboko, jakby coś za bardzo w nią się wdarło, jakby za bardzo zabolało.

Góra-dół, góra-dół…

Jej spocone ciało było całą planetą, a zbliżający się orgazm tornadem, wybuchem wulkanu, który zdawał się rozsadzać jej drobne ciało od wewnątrz.

-Um, khe, khe!!! - wyrzuciła z siebie płaczliwy odgłos. 

Między jej nogami w jej cipce siedziało już trzy zaganiacze. Trudne do wyobrażenia, ale jednak tak było. Dwa były grubości potężnych, ponadwymiarowych penisów, a trzeci, bardziej czerwony, grubości ołówka, zajmował się jej łechtaczką. Jej cipka niczym kształtna łezka, otoczona wianuszkiem czarnych, gęstych włosów, w tej chwili, mokrych i zmierzwionych opinała te dwa grube kutasy. Zdawało się, jakby za chwilę, miała pęknąć. 

-Khe, khe, he, he, heeeiiiii!!!

Do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu…

Dziewczyna była już na granicy orgazmu. Grube fujary nie miały nad nią litości. Nie dawały jej najmniejszych szans, odpoczynku, wytchnienia. Wiły się i skręcały w esy-floresy,  wchodziły, wychodziły, poruszały się we wszystkie możliwe strony. 

-Hyyy, hyyyy!!! - jęczała, chwytając powietrze, w krótkich przerwach między kolejnymi pchnięciami.

Jej mała cipeczka była jak rozjechany kot na drodze. Wchodziły i wychodziły, wchodziły i wychodziły, skręcały się, wiły, drażniły.

Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.

-Khm, khmmm, ummmm!!!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...