wtorek, 25 października 2022

Misja.

62. Wreszcie była sobą.


Wreszcie była sobą, wreszcie mogła odkryć swoją dziką naturę, poczuć, kim naprawdę jest. Teraz jej ruchy stały się jeszcze bardziej zachłanne, pożądliwe. Teraz wyglądało to tak, jakby to ona nad nim górowała, jakby to ona go zniewala, jakby to ona chciała wyssać z niego wszystkie soki. 


-Eeeeee… och! - wyrzuciła z siebie. 

Długie, fioletowe ramiona oplecione wokół jej ramion, uniosły ją delikatnie do pionu. Nie wiedziała, co się dzieje. Dłońmi chciała zasłonić swoją twarz. W następnej chwili spojrzała w sufit i zesztywniała z otwartymi ustami. 

Coś zawzięcie poruszało się w jej cipeczce. Coś chlupało i bulgotało. Jej bułeczka napęczniała i wypiętrzyła się niczym wulkan.

-Khe… hky… - wyrzuciła z siebie, kiedy ciągnął ją do przodu. 

Jego gruby, długi kutas mocno wdzierał się w jej trzewia, niemal rozrywając jej ciasną, młodą jaskinię miłości. Długie wężowate ramiona unosiły i opuszczały jej ciało, starając się zmusić je do frykcyjnych, posuwistych ruchów. Usiłowały nakłonić jej biodra do przejęcia rytmu kopulacji. 

 Każdy ruch na jego fujarze, sprawiał, że odpływała w niebyt wszechświata. Stękała, szarpiąc się na granicy utraty świadomości. Odnóża oplecione wokół jej ud, szarpały jej biodrami w prawo i w lewo sprawiając, że gruba gałąź w jej wnętrzu poruszała się we wszystkie strony. 

W końcu już nie było wiadomo, czy to ona sama huśta swoimi biodrami, czy też jej ciało, bezwolnie, poddaje się jego płynnym gestom. Jej zgrabny tyłek, z głośnym chlupaniem tańczył na jego grubej fujarze, wykonywał kółeczka raz w prawo raz w lewo. Za każdym ruchem zdawał się wdzierać coraz dalej, coraz głębiej, a w jej głowie wybuchały kolejne eksplozje rozkoszy.

Uniósł ją i opuścił: płynnie i łagodnie.

-Ah-akha… - stęknęła krótko, nadziewając się ponownie do samego końca.

To już nie była walka, na jaką mogła liczyć na samym początku, to była czysta kopulacja. Bez dwóch zdań uprawiali seks. W tym momencie trudno było doszukać się już jej jakiegokolwiek oporu. W tym, co się działo, nic takiego nie było. 

-Eeeeeheee… - uniosła się do góry.

Chociaż może to on ją uniósł. Jego fujara wysunęła z jej cipki do połowy, a elastyczne wargi opinały ją mocnym, sprężystym uściskiem. Była zgrabna i piękna niczym Amazonka, rozbudza zmysły swoimi kształtami jak Afrodyta wynurzająca się z morskiej piany.

-Mmmmmmhy… - wyrzuciła z siebie ni to jęk, ni westchnienie.

Wykonała kolejny, tym razem dużo głębszy ruch do tyłu i do przodu, unosząc przy tym swoje biodra tak, że jego gruby fiut poruszał się w niej jak podczas klasycznego, pełnego stosunku na jeźdźca. 

Jeszcze jeden identyczny ruch... do tyłu i do przodu. Wykonywała swoimi biodrami elipsy. Poruszała się na jego kutasie, niczym doskonała kurtyzana. 

Jęcząc i stękając, jeszcze raz, wykonała identyczne kółeczko: do przodu i do tyłu, a jednocześnie do góry i do dołu. 

Zdawało się, że doskonale wie, co robi. Jakby była do tego ćwiczona od dzieciństwa, jakby to było jej naturalną zdolnością.

-Mmmmmuuuuh, łyh, łyh, łyh... - jęczała i postękiwała co chwilę.

W tym momencie widać już było, że on jej do niczego nie zmusza. Swobodnie siedziała na jego biodrach. Za każdym posunięciem jej pośladki opadały do końca w naturalnym, pełnym, płynnym ruchu. Były szerokie, jędrne i gładkie. Siedziała na jego skórzanym kombinezonie niczym w siodle i poruszała się tak, jakby jechała kłusem.

Nie ulegało wątpliwości, że chciała tego, pragnęła całą sobą, nie umiała inaczej się zachować, nie chciała. Przy akompaniamencie słodkich dźwięków, które z siebie wyrzucała, poruszała się coraz szybciej i coraz bardziej energicznie. Jechała na nim z coraz większym zapamiętaniem, pogrążając się w coraz większej ekstazie. 

Wreszcie była sobą, wreszcie mogła odkryć swoją dziką naturę, poczuć, kim naprawdę jest. Teraz jej ruchy stały się jeszcze bardziej zachłanne, pożądliwe. Teraz wyglądało to tak, jakby to ona nad nim górowała, jakby to ona go zniewala, jakby to ona chciała wyssać z niego wszystkie soki. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...