piątek, 28 października 2022

Misja.

65. Mokre odgłosy posuwania.


Mokre odgłosy posuwania w cipkę, w dupkę i w usta mieszały się z przejmującymi westchnieniami jękami i stęknięciami, wydawanymi przez nią samą. 


W jej cipce wiły się i skręcały grube, niczym nadgarstki, dwa węże podobne do dżdżownic. Z mokrymi odgłosami, przy akompaniamencie jęków i westchnień, walczyły o lepszą pozycję. 

Zakończone głowicami, podobnymi do żołędzi penisów, tańczyły, owijając się o siebie, przesuwając raz do przodu, raz do tyłu. Docierały do samego końca, uderzały i cofały się. Zamieniały się miejscami. Co chwilę skręcały się, ocierając o ścianki pochwy.

Dziewczyna wyrzucała z siebie mocniejsze i głośniejsze westchnienia. Żerowały bez ustanku, jakby chcąc pozbawić ją życia. Wydawały przy tym głośne, mokre mlaskania. Tańczyły płynie w obydwie strony.

Młoda laseczka jęczała z przejęciem, jakby nie mogąc już znieść nadmiaru doznań i wrażeń. Grube, zwinne kutasy, co chwilę zamieniały się miejscami, docierając do samej macicy. Ich zadaniem było doprowadzić ją do jak najgłębszego orgazmu. Wyglądały jak bezokie potwory. Na szczycie każdego z nich znajdowała się szparka o kształcie poziomego cięcia, rozszerzającego się co chwilę. Zdawało się, jakby za ułamek sekundy miało z nich wypłynąć nasienie.

-Iiiiiuuuummm!!! -  miauczała niczym kot młoda dziewczyna.

Kiedy jeden pchał się do przodu, drugi się wycofywał. Ona z trudem łapała powietrze. Mogła tylko czekać na ostateczny koniec tej rozgrywki. Zwijały się, skręcały, nie pozwalały jej odpocząć.

Wzdychała, prawie płakała. Była grzmocona przez dwa potężne fiuty, które żyły swoim własnym życiem. Zwijały się i skręcały, niczym węże w bezustannym, ciągłym ruchu. Jej cipka kurczyła się i pulsowała, drżała. Była już coraz bliżej tego ostatniego momentu. Walczyła z własną rozkoszą, której nie była w stanie udźwignąć.

W półmroku ładowni otaczały ją dziesiątki, różnej grubości, penisów, odnóg, korzeni, gałęzi. Wiły się i skręcały. Jedne penetrowały wszystkie jej dziurki, inne dotykały ciała we wszystkich możliwych miejscach. Pieściły, drażniły, bawiły się z nią, jak tylko chciały, a ona drżała, szarpała się w spazmach rozkoszy, mogąc się tylko temu poddać. 

Cienkie gałązki oplotły się wokół jej grubych, sztywnych, brązowych, sterczących sutków, zacisnęły się i szarpały nimi na wszystkie strony. Przestała już głośno jęczeć. Tylko dyszała, akceptując wszystko to, co się z nią działo. Chciała tego doświadczyć i była gotowa. Jej ciało, z sekundy na sekundę, stawało się jednym, wielkim orgazmem, nad którym nie miała już żadnej kontroli. 

Była przerażona, podniecona, zadowolona. Uczucia mieszały się w niej, nie pozwalając skupić się na jednej, konkretnej myśli. Była jednym, wielkim aktem seksualnym. Jej ciało nie należało już do niej, należało do obcego, ale nie do człowieka. Należało do całkowicie obcej rasy. Teraz oddawała mu się z ochotą, z największą przyjemnością, nie wiedząc, kim czy może czym, tak naprawdę, jest to, co wzięło jej ciało w posiadanie.

Mokre odgłosy posuwania w cipkę, w dupkę i w usta mieszały się z przejmującymi westchnieniami jękami i stęknięciami, wydawanymi przez nią samą. 

W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że z jej ust, wypełnionych grubym zaganiaczem, wydobywa się coś w rodzaju śmiechu, ironicznego śmiechu. 

Stękała. Teraz już było widać, że nie broni się, że przygotowuje się na ten kulminacyjny moment. Łykała ślinę, a może już jego nasienie. Po chwili znów zaczęła głośniej jęczeć, ponieważ gałęzie wzmocniły swoją pracę. Kilka minut później zaczęła już pokrzykiwać. Na pozór nic się specjalnego nie działo, lecz ona krzyczała. Przeżywała jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, jedyny w jej życiu taki orgazm. 

Na sam koniec można było już usłyszeć tylko odgłosy czystego zadowolenia.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...