poniedziałek, 24 października 2022

Misja.

61. W jej ciasnej norce.


Szarpnął mocno do dołu jej ciałem. Rozległo się głośne klepnięcie. Jej biodra, a wraz z nimi całe jej ciało pojechało do dołu, a wielka pała w całości znalazła się w jej ciasnej norce. 


Jego gruby fiut znajdował się tuż obok jej ciasnej szparki. Napastnik patrzył na nią od dołu, obserwując jej zgrabne ciało. Widział jej, szeroko rozwarte, gładkie uda. Widział pośrodku wspaniałą cipeczkę, płaski brzuch i wielkie, jędrne piersi. Widział też między nimi jej twarz pełną napięcia i wysiłku. 

Stękając, szarpała się, walczyła, nie dawała za wygraną, nie chciała się poddać. Wyginała swoje ciało na prawo i lewo, a jego fujara była coraz bliżej, coraz bliżej jej niewinnej pizdeczki. 

Czuła ją, czuła jak muska płatki jej różyczki. Wiedziała, że za chwilę wedrze się do środka. Nie chciała, nie chciała do tego dopuścić. Kręciła swoim tyłeczkiem, próbując uniknąć ostatecznego ciosu, lecz on precyzyjnie kierował się w sam środek. 

Ich walka trwała. On próbował ją posiąść, ona chciała tego uniknąć. Jej szamotanie się pobudzało i podniecało go jeszcze bardziej. Przez chwilę zdawało się jej, że zdoła uniknąć wtargnięcia tego grubego tarana w jej ciasne wnętrze. Cofnęła swoje biodra, a on został nieco z przodu. 

-Niiiiieeeeeee!!! - wyrwał się krzyk z jej gardła, kiedy widziała, że przegrywa.

Wielka fujara, niczym dyszel, sterczała tuż przed jej kroczem.

-Proszę, nieeeee… nie rób tego… 

Trzymał ją mocno. Grube, fioletowe, wężowate ramiona mocno zaciskały się na jej udach. Nie miała żadnych szans. Jej ostatnie ruchy były coraz bardziej ograniczone. Trzymał ją coraz mocniej i coraz precyzyjniej kierował się w jej krocze. 

W końcu, jednym, pewnym ruchem dotarł do celu. Jego głowica zatrzymała się w najczulszym, w najbardziej miękkim i delikatnym miejscu. Wilgotne płatki rozjechały się na boki, nie stawiając żadnego oporu. 

Prawie w niej był. Siedział w niej samym czubkiem, samą końcówką. 

Wystraszona, westchnęła głęboko i w ostatnim odruchu, szarpnęła biodrami do tyłu, lecz na niewiele się to zdało. Przywiódł ją z powrotem nad cel i wszedł w nią jeszcze raz. Tym razem głębiej. Wjechał w nią z głośnym, mokrym mlaśnięciem. Był w niej. Siedział w niej ten wielki potwór. 

-Nie, nie, o nie, nie… - łkała w spazmach bólu, wykonując gwałtowne ruchy na prawo i lewo. 

Jeszcze raz mu uciekła. Wyszedł z niej, ale na bardzo krótko. Z powrotem się wepchał, ale jego pozycja była niepewna, zagrożona. 

-Eeeee… eeeee… nie, nieeee!!! - krzyknęła, kiedy już wiedziała, że przegrała tę bitwę, kiedy już wiedziała, że nie starczy jej sił, że jest od niej silniejszy, kiedy wiedziała, że i tak w nią wejdzie. 

Po chwili tak też się stało. Jego gruba głowica znów znalazła się w jej ciasnym, wilgotnym, gorącym wnętrzu. Ona poruszała swoimi biodrami, szarpiąc się na prawo i lewo, a on poruszał się w niej niczym przegub. Mimo wszystko nie wyskakiwał, tkwił jak ość w ciele. 

Łkała: krótko, płaczliwie, rzewnie. Jeszcze ostatkiem sił próbowała się unieść. Udało się jej doprowadzić do tego, że jego głowica znów znalazła się na zewnątrz. 

Nie wyszła jednak całkowicie, tylko siedziała między rozchylonymi płatkami. 

W ostatniej chwili zdążyła wykonać kilka szybkich, krótkich, urywanych oddechów. Szarpnął mocno do dołu jej ciałem. Rozległo się głośne klepnięcie. Jej biodra, a wraz z nimi całe jej ciało pojechało do dołu, a wielka pała w całości znalazła się w jej ciasnej norce. Siedziała na nim. Siedziała na nim swoimi pośladkami. Tymi delikatnymi, dziewczęcymi pośladkami. Siedziała na jego kombinezonie naga i wystraszona. 

Nagle, krzyknęła przeraźliwie. 

Kiedy cała jej uwaga skierowana była w dół w jej krocze między uda, coś zaatakowało górę jej ciała. W pierwszym momencie nawet nie wiedziała, co to było. 

Odsunęła się wystraszona. 

Wielka, długa liana zakończona przyssawką, wtopiła się w jej ciało, tuż nad prawą piersią. Ona w pierwszej chwili nawet tego nie spostrzegła. Jej powieki były mocno zaciśnięte, jakby z bólu, usta szeroko rozwarte w krzyku rozpaczy i przerażenia. 

Była śliczna. Wyglądała jak mała niewinna dziewczynka uwikłana w wężowate ramiona swojego kochanka, kochanka, który stał się potworem, pół człowieka, pół obcego. 

Wyglądała niczym lalka z tymi swoimi różowymi włosami. Jej piersi pod wpływem jego wydzielin napęczniały jeszcze bardziej. Miała wrażenie, że za chwilę pękną. Każdy dotyk w ich okolice przyprawiał o zawrót głowy, dlatego teraz prawie straciła przytomność.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...