czwartek, 29 czerwca 2023

Hotelik "Miłość".

49. To nie był przypadek. 


Patrząc na jej ciało, coś się ze mną stało, coś bardzo intensywnego działo się z moim organizmem. Efektami tego wszystkiego był przyspieszony rytm serca, szybki i urywany oddech, gęsia skórka na przedramionach i narastające konwulsje w całym ciele, a szczególnie w jego dolnej części. To wszystko sprawiało, iż miałem wrażenie, że konam, że to są moje ostatnie chwile na tym ziemskim padole. Tylko, cholera jasna, czemu to było takie przyjemne?! 

No ale, to wcale nie był koniec emocji, a zaledwie ich początek. Chociaż, jak mi się wydawało, to, co było na samym początku, było też najbardziej intensywne. Dziewczyna przecież nie miała na sobie majtek. Tam, gdzie powinny się one znajdować, była goła cipka. 

"Boże, jej cipka!" - pomyślałem, ale zaraz zrugałem się w myślach, - "Kurwa, ale odkrycie! Przecież wiadomo, że jak nie ma na sobie majtek, to musi być widać jej cipkę. Nie ma majtek — widać cipkę. To przecież oczywiste". 

No niby tak, ale ja zdawałem się być w takim szoku, że dołożenie do tego niesamowitego obrazu choćby jednego malutkiego elemenciku, groziło u mnie zawałem serca. A powiem wam, że już teraz zapowiadało się na więcej, na dużo więcej. No a cipka? No cóż, jak teraz tak na to patrzę z perspektywy czasu, to nie było nic szczególnego. To był tylko jej skromny zarys, wyłaniający się nieśmiało spomiędzy ciasno złączonych ud. Ale i tak była zapowiedzią nie tylko mojej śmierci w słodkich męczarniach, ale też przejścia do raju i to z pominięciem wszelkich zasług i zajęcie tam szacownego miejsca w loży dla vip-ów. Zarówno cipeczka, jak i dupeczka to było takie ciemniejsze coś, próbujące się skryć pomiędzy jej jędrnymi, obfitymi pośladkami. Nic szczególnego, a jednak kosmos. 

Teraz już wiedziałem, że zrobiła to specjalnie. To nie był przypadek. Celowo i z premedytacją pokazała mi swoją słodką dupkę, a ja, zamiast się oburzyć, co pasowałoby zrobić, o mało nie padłem trupem wrażenia. Dopiero po upływie kilkunastu sekund, które w tej chwili wydawały się być wiecznością, spostrzegłem, że pokazała mi też swoje cycki, rozpinając tunikę w te żółte kwiatuszki. Widziałem kawałek jej sterczącej piersi ze sztywnym, chropowatym sutkiem. To też było cudo. 

-No i co, - zaśmiała się szczerze, -  podobam ci się? Podobam ci się, ty stary zboczeńcu? 

Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Dyszałem tylko ciężko i myślałem, że kutas rozerwie mi spodnie. Ona tymczasem stała pochylona nieco do przodu, odwróciła głowę i uśmiechając się, patrzyła na mnie. Podtrzymując swoją sukienkę na odpowiedniej wysokości, tak, żebym mógł widzieć to, co miałem wiedzieć, zalotnie zakręciła swoim tyłeczkiem. Wszystko we mnie się gotowało. 

-O, widzę, że naprawdę zrobiłam an tobie wrażenie. Widzę, że mnie chcesz. Chcesz mnie, prawda? Chcesz wepchnąć tam tego swojego wielkiego, sterczącego fiuta, co? No co? Powiedz coś. Stoi ci? Sterczy jak rakieta? Och tak na pewno. 

Czułem pulsowanie w skroniach, moje nozdrza się rozszerzyły. Byłem jak buhaj rozpłodowy i nic nie mogłem na to poradzić. 

-Przestań! - jęknąłem, - Przestań tak do mnie mówić. No już, uspokój się. Jezu, po co ja tu w ogóle wszedłem?

Tymczasem ona wcale się tym nie przejęła, tylko dalej prowokowała. Widać było, że świetnie bawi się moim podnieceniem i tym, że nie mogę sobie z nim poradzić.  

-No co jest? Śmiało, wyjmij go. Na co czekasz? Wyjmij tego swojego wielkiego kutasa i pokaż mi go, - prowokowała coraz bardziej pewna siebie, a ja miałem wrażenie, że za moment dostanę i nie tylko zawału, ale też wylewu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...