piątek, 30 czerwca 2023

Hotelik "Miłość".

50. Nie mów, że się wstydzisz.


Miałem wrażenie, że za chwilę eksploduję jak bomba atomowa, pozostawiając po sobie tylko zgliszcza, ale myślę, że jej właśnie o to chodziło.

-Och nie, proszę, - dyszałem. 

-Co nie?! Co nie?! Masz to zrobić, rozumiesz?! Śmiało, nie krępuj się. Twój kutas dobrze mi zrobi. Moja młoda pizdeczka bardzo potrzebuje porządnego rżnięcia. 

Dyszałem. 

-Proszę, nie prowokuj, - błagałem niemal. 

Śmiała się. Z niczego nie zamierzała rezygnować. To ja miałem się złamać. 

-No co jest? Nie mów, że się wstydzisz. Dawaj chuja. No zerżnij mnie jak starą kurwę. Zobacz to takie proste. 

-Jezu, nie. Proszę. 

-Nie pierdol, dawaj chuja. 

-Och… 

-No chodź tu do mnie wreszcie i wyruchaj mnie. Wyruchaj mnie porządnie ty napalony zboczku.

-Och mała, Boże… - jęknąłem. 

Nagle mocno zakręciło mi się w głowie. Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem. Jeżeli chciała mnie wykończyć, to wybrała bardzo dobrą strategię. Nie wiedziałem, ile jeszcze tak wytrzymam. Mimo to czułem się jak w raju. Wszystko rozgrywało się jak w zwolnionym tempie. 

Kiedy rozebrała się do końca i stanęła do mnie przodem, umierałem i już z rozkoszy i prosiłem Boga, by to się nigdy nie skończyło. Nie byłem już sobą i nawet jakbym chciał, nie potrafiłbym zapanować nad niczym. Zdaje się, że to był anioł, nieletni, azjatycki anioł, który przyszedł, kawy mi nie zbawić. Nie. Ten anioł przyszedł, aby mnie zgwałcić. Czy byłem na to gotowy? Czy mój stan na to pozwalał? 

Zdaje się, że ją to gówno obchodziło. Miałem wrażenie, że nawet jakbym konał to i tak wzięłaby swoje. Czułem się jak dziecko. Byłem wystraszony, a jednocześnie zaintrygowany. Bałem się wziąć coś, co miałem w zasięgu ręki, coś, co było tak blisko mnie i tylko dla mnie.  

Była szczupła, drobna i krucha, ale miała ten młodzieńczy tchnący totalną świeżością urok, który każdemu facetowi odbiera zdolność logicznego myślenia i prawidłowego oceniania sytuacji. Młoda, niska Azjatka o ciemnej karnacji skóry, jeszcze mocniej opalona na tutejszym nadbałtyckim słońcu promieniała niewinnością i słodkim seksem od samego czubka głowy po koniuszki palców stóp. Na i jej nagim ciele swoje odbicie pozostawiły zarówno majtki jak i biustonosz. Wyrazisty nocny kształt rysował jej sylwetkę i chwilami miało się wrażenie, że przecież wcale nie jest naga, bo wyraźnie widać jej było strój kąpielowy, który przecież kiedyś miała na sobie. To nic, że był to tylko jego cień. Wrażenie pozostawało i biło po oczach tak mocno, że nie sposób było się przed nim obronić. 

Jej cycki były malutkie ze sterczącymi ciemnymi brodawkami, które na tym jaśniejszym polu wydawały się być jeszcze ciemniejsze. Natomiast cipka była młoda, świeża, całkowicie schowana w wypukłym wzgórku łonowym. Stała przodem, delikatnie pochylona na jedno biodro i patrzyła na mnie niewinnym, a jednocześnie tak odważnym wzrokiem.  

-No i co, weźmiesz mnie wreszcie czy będziesz tak stał i się gapił? Boże, faceci! Wyruchaj mnie chłopie!

Minęła chwila, a ja nie zrobiłem nic. To ona przejęła inicjatywę. Ja nie byłem w stanie. Stałem przed nią kompletnie sparaliżowany, ledwie widziałem na oczy, moje nogi były jak z waty, za to kutas sterczał jak głupi. Miałem wrażenie, że za chwilę mi go rozerwie, ale na nic więcej mnie było mnie stać. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...