niedziela, 25 czerwca 2023

Hotelik "Miłość".

45. Na moją twarz.


Kiedy siedziałem w niej już w połowie długości mojego zaganiacza i kiedy zdawało się, że to już koniec, że nic więcej z tego numeru nie da się wycisnąć, szeroko otworzyła swoje oczy. Szerzej niż do tej pory. Otworzyła też swoją buzię i westchnęła głośno: 

-Oooooooohhhhhh… 

Chwyciła mnie przy tym za ramię i mocno zacisnęła swoje paluszki. Pomyślałem sobie, że to już koniec, że dotarłem do ściany i więcej nie da się już nic zrobić. Myślałem, że pozostaje mi już tylko ruch w przeciwną stronę, ale i tak byłem bardzo zadowolony. Mistrzostwem świata było już to, że udało mi się w ogóle z nią wejść. Kiedy ona nagle odezwała się do mnie drżącym szeptem:

-Och tak, tak... bardzo dobrze, nie przerywaj, proszę, och nie przerywaj... 

Pchałem się więc dalej, a jej cipka zaczęła się gwałtownie kurczyć. To był dla mnie znak, że to już to, co się dzieje, jest dobre i że ona tego chce. Była tak ciasna, że zdawało mi się, iż odziera mojego chuja ze skóry. To było wręcz niewyobrażalne. W moich objęciach wydawała się być krucha, drobna i mała jak lalka, a ja tak po chamsku ją brałem. Mogłem zrobić z nią wszystko, a ona nie protestowała. 

No i później, kiedy wszedłem w nią już do samego końca, uśmiechnęła się szeroko i objęła mnie za szyję. Tak jakby chciała powiedzieć: a widzisz, udało się. Zrobiliśmy to razem. 

Rzeczywiście zrobiliśmy to razem. Gdyby nie jej zdecydowana postawa i to, że mimo takich problemów chce, bym w nią wszedł, nigdy by nie udało mi się tego dokonać. Gdy ona się uśmiechała i rozluźniała coraz bardziej, ja coraz mocniej zaczynałem trząść się z rozkoszy. Patrzyłem na jej drobne dziecięce jeszcze ciało, trzymałem ją w pół i dygotałem na całym torsie. 

To, że udało mi się w nią wejść, nie oznaczało wcale, że wygrałem tę walkę. O nie. Do pełnego zwycięstwa było jeszcze bardzo daleko. Można powiedzieć, że byłem dopiero w połowie drogi. Jej młoda, świeża cipka obejmowała mnie ciasnym, błogim uściskiem i na dodatek wciąż pulsowała. Teraz chyba jeszcze bardziej a przecież nawet nie wykonałem ruchu w przeciwną stronę. 

Obawiałem się, że jak zacznę to robić, ogarnie nie tak słodka fala przyjemności, że spuszczę się od razu. Nie chciałem tego, więc musiałem jakoś powstrzymać swój gorący temperament i zacząć kochać się normalnie, bez zbędnego jęczenia, wzdychania i napinania się. 

Pomogła mi w tym, zmieniając pozycję. Stwierdziła, że ona też ma już dość i kazała mi się położyć na wznak, co też uczyniłem. Później ochoczo z tym swoim dziewczęcym, rozbrajającym uśmiechem na swojej piegowatej buzi wlazła na mnie i nadziała się na mój gorący pal. 

Ku mojemu zaskoczeniu nie było za tym już tak dużych problemów jak za pierwszym razem. Oczywiście wciąż była piekielnie ciasna, ale mój drąg po pokonaniu pierwszego wąskiego pierścienia wszedł w nią jak w masło. Może to była zasługa tej pozycji, może jej pizdeczka już trochę przywykła do takich rozmiarów, a może ona była bardziej podniecona i mokra. A może wszystko po trochu. W każdym razie, kiedy opadła na mnie swoimi małymi pośladkami, zanurzyłem się w niej po same jaja.

Chwyciłem ją w talii i zacząłem poruszać: góra, dół, góra, dół, powoli, równo, miarowo. Jej pizdeczka tak ciasno obejmowała moje narzędzie, iż miałem wrażenie, że za chwilę się rozerwie. Jednak nic takiego się nie stało. Oczywiście oprócz tego, że to ja coraz bardziej traciłem zmysły i odlatywałem w kosmos. 

Chciałem tego, chciałem się w nią spuścić, pragnąłem tego jak nigdy wcześniej. Chciałem pozostawić w niej swoje nasienie. Chciałem ją zapłodnić jak buhaj młodą jałówkę. Niezależnie od konsekwencji. To było silniejsze ode mnie. 

Oczywiście nie stało się tak, jak ja tego chciałem i sobie to wyobrażałem, ale tak jak ona tego chciała i to zaplanowała. Czego mogłem oczekiwać? To była dorosła kobieta. Mimo swojego 15-letniego wyglądu Była to przecież doświadczona kochanka, która myślała za nas obydwoje i nawet w tej sytuacji nie dopuściła do czegoś, czego później będzie żałować. 

Uklękła przede mną, uśmiechnęła się szeroko i przymknęła powieki. 

-No już, - powiedziała, - dalej, dawaj. Spuszczaj się teraz. No, na moją twarz. 

Wybrała idealny moment, w którym miało się to stać. Byłem już na granicy wytrysku i nawet gdybym nie zrobił nic i tak by do niego doszło. Pociemniało mi w oczach, serce waliło jak oszalałe. Chwyciłem się za chuja, z trudem nakierowałem na jej buzię i trysnąłem olbrzymią ilością gorącej spermy. Była rzadka i szybko spływała po jej policzkach ustach i brodzie, ale było jej tyle, że ta młoda dziewczyna była mokra, jakby dopiero co wyszła spod prysznica. Jej zalepione oczy były zamknięte, ale brzydka buzia śmiała się, jakby dostała cukierka. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...